publikacja 23.02.2013 08:09
Siedmioletnia Tiffany przez rok płaciła swemu bratu, kuzynowi i koleżance, by przychodzili się z nią modlić. Skutki tej modlitwy przeszły najśmielsze oczekiwania. Lenny LaGuardia z Międzynarodowego Domu Modlitwy w Kansas City wierzy, że w Lublinie będzie podobnie.
Agnieszka Gieroba
2 i 3 lutego na KUL odbył się Rodzinny Czas Chwały, współorganizowany przez wspólnotę Magnificat
Środek nocy. W pokoju modlitwy w Kansas City trwa modlitwa uwielbienia. 6 rano, 12 w południe, 15, 16, 20 i każda inna godzina dnia i nocy – uwielbienie tu nigdy nie ustaje. Tym miejscem jest Międzynarodowy Dom Modlitwy, po angielsku IHOP. Ta nieustająca modlitwa transmitowana jest na cały świat poprzez internet. Stała się znakiem rozpoznawczym IHOP i przyczyną, dla której do Kansas City ciągną tłumy ludzi z różnych części Stanów Zjednoczonych, a nawet z całego świata. Są poruszeni prostą prawdą: Bóg jest wart tego, by Go nieustannie uwielbiać! Dla wielu ta prawda tak zapisała się w codzienne życie, że rezygnują ze wszystkiego, co mają, i całymi rodzinami sprowadzają się do Kansas, by pracować na rzecz IHOP. Jedną z takich rodzin jest małżeństwo Lennego i Terry LaGuardia. – W 2001 roku zdecydowaliśmy się przeprowadzić do Kansas City i pracować na chwałę Pana. Doświadczaliśmy, jaką moc ma modlitwa, i jak bardzo potrzebuje jej świat. Powiedzieliśmy Bogu „tak” na wszystkie plany, jakie ma dla naszego życia. Kiedy jednak przyszło co do czego, zacząłem z Panem Bogiem dyskusję – mówił Lenny w Lublinie podczas Rodzinnego Czasu Chwały.
Uparta żona
Lenny jest żonaty od 30 lat. Ma pięcioro dzieci – czworo własnych i jedno adoptowane. Czasami denerwują go tak bardzo, że najchętniej wystawiłby je za okno. – Nie jestem perfekcyjnym rodzicem. Nigdy nim nie byłem, ani wtedy, gdy dzieci były malutkie, ani gdy dorosły. Wiedziałem jedno, gdyby nie Boża pomoc, nie dałbym rady. Zawsze kochałem Jezusa i chciałem, by moje dzieci także Go kochały, ale żeby się nimi jakoś specjalnie zajmować, nigdy nie przyszło mi do głowy – mówił Lenny LaGuardia. Dlatego kiedy przyszła do niego żona z prośbą, by w Międzynarodowym Domu Modlitwy objął funkcję dyrektora Posługi Wyposażania Dzieci i Młodzieży, powiedział do niej: „Kobieto, idź się pomódl – i nich ta myśl odstąpi od ciebie”. – Terry była jednak natarczywa. Wielokrotnie mówiłem: „Zejdź mi z oczu i módl się, by Pan uwolnił cię od tej myśli”, a ona nic. Uparta jak osioł przychodziła i mówiła mi: „Lenny, masz zostać dyrektorem posługi dla dzieci i młodzieży” – opowiada Lenny. Upór żony sprawił, że Lenny zaczął się modlić o rozeznanie.
Byłem przerażony
Przypominał sobie te wszystkie chwile, kiedy dzieci wyprowadzały go z równowagi, kiedy najchętniej uciekłby z domu albo wysłał wszystkie na długie wakacje, by od nich odpocząć. Zaczął z Bogiem dyskutować, że się nie nadaje i że dzieci nie będą chciały go słuchać. – Pan Bóg przypomniał mi jednak, że przecież przeprowadziliśmy się do Kansas, by pracować na rzecz IHOP, i powiedzieliśmy „tak” na jego plan wobec naszego życia. Zacząłem mięknąć, ale czułem się przerażony zadaniem, które Pan mi stawia. Bóg jednak dał mi swoje słowo. Zacząłem się modlić. Otworzyłem na chybił trafił Pismo Święte i trafiłem na fragment, w którym do Jezusa przyprowadzono dzieci, a apostołowie zabraniali im podchodzić do Niego. Wtedy Jezus zwrócił im uwagę, by nie zabraniali im przychodzić, bowiem do dzieci należy królestwo niebieskie. Upadłem na kolana i zacząłem prosić, by Pan pokazał mi to, co On widział w dzieciach, a czego ja nie widzę. Co miał na myśli, mówiąc, że do nich należy królestwo, skoro one są takie niegrzeczne, rozrabiają, krzyczą i hałasują w kościele. W duchu posłuszeństwa i zaufania zgodziłem się przyjąć posługę – wspomina Lenny.
Tu zaczęły się schody
Od początku było jasne, że Lenny odpowiada za „wyposażanie” – to bardzo ważne słowo – wyposażanie dzieci i młodzieży. Nie w zabawianie, zainteresowanie, zajmowanie młodych ludzi, by nie nudzili się w kościele, ale w wyposażanie we wszystko, co jest potrzebne wojownikom Pana. – Bóg dał nam poznać na modlitwie, że wśród dzieci i młodzieży chce zbudować potężną armię, która zmieni świat. Ta armia, jak każda inna, potrzebuje odpowiedniego wyposażenia, którym jest moc Ducha Świętego. Dotarło do mnie, że nie ma Ducha Świętego juniora czy niemowlaka. Ten sam Duch dany jest dzieciom i dorosłym i skoro przez dorosłych czyni wielkie cuda i znaki, to samo czyni przez dzieci – wyjaśnia Lenny. I tu – jak mówi – zaczęły się schody. Kiedy zaczęli zapraszać rodziców, by przyprowadzali dzieci na modlitwę uwielbienia, ci pytali, jakich atrakcji można się spodziewać, bo dzieci na zwykłą modlitwę to nie przyjdą. – Odpowiadałem im, że dzieciom w kościele nie można organizować zajęcia, one mają wielbić Boga i otwierać się na Jego dary. Psalm 8 mówi, że usta dzieci i niemowląt oddają Mu chwałę; nie mówi, żeby organizować dzieciom zajęcia, podczas gdy dorośli się modlą. Trudno było to ludziom zrozumieć, bo przywykli, że w ich parafiach są specjalne Msze dla dzieci, podczas których obowiązuje jakby taryfa ulgowa. A Pan Bóg mówi nam, rodzicom, że mamy wyposażyć nasze dzieci we wszystko, co przyda się wojownikowi w walce. A nie przydadzą mu się bajki czy pluszowe zabawki, potrzebna jest prawdziwa moc, która płynie z uwielbienia Pana – podkreśla Lenny.
Przypadek Tiffany
Jeżdżąc ze swą posługą po różnych miejscach w USA i na całym świecie, Lenny modlił się z dziećmi do Ducha Świętego, uwielbiał Boga w pieśni, tańcu i wołaniu „Przyjdź, Jezu, do mojego serca”. Ku zaskoczeniu wielu dorosłych dzieci bardzo poważnie potraktowały zadanie, by stać się wojownikiem Boga, i w każdym miejscu, czyli swoim domu, mieście, kraju zakładać grupy modlitewne, które będą nieustannie się modlić. Po jednym z takich wyjazdów przyszedł do IHOP mail od dziewczynki imieniem Tiffany. – Byłem bardzo zapracowany, gdy do mojego biura weszła sekretarka i powiedziała mi, że muszę przeczytać maila. Zbyłem ją, mówiąc, że mam tysiące maili do przeczytania i niech nie zawraca mi głowy. Ona na to cisnęła mi kartką z wydrukowanym mailem w twarz i powiedziała twardo: „Czytaj”. Nauczyła się tego chyba od mojej żony, więc nie śmiałem się już przeciwstawiać. Zacząłem czytać: „Drogi Lenny, zrobiłam, jak mi kazałeś. Wróciłam do domu i poprosiłam mamę, by zadzwoniła do wszystkich pastorów w naszym mieście i kazała im przyjść do mnie na modlitwę uwielbienia. Mama długo nie chciała, ale przypomniałam sobie, że jestem wojownikiem Pana i muszę walczyć o to, co ważne. Jakimś cudem przekonałam mamę. Zadzwoniła do 27 parafii, ale nikt nie przyjął mojego zaproszenia. Nie zraziłam się jednak. Dziś zaczynam pierwsze moje spotkanie uwielbienia. Zapłaciłam mojemu bratu 10 dolarów, by na nie przyszedł, drugie dziesięć mojemu kuzynowi i koleżance, ja będę czwarta. Nie mamy jeszcze lidera uwielbienia, ale powiedziałeś, że wystarczy coś Bogu zaśpiewać. Pomódl się za mnie, zaczynamy o trzeciej. Tiffany”.
Po przeczytaniu tego maila poprosiłem zaraz, by sekretarka znalazła mi numer telefonu do dziewczynki. Już go miała (skąd kobiety wiedzą, czego będę potrzebował?). Zadzwoniłem. Odebrała mama Tiffany. Kiedy się przedstawiłem, powiedziała, że nie wie, co zrobiłem, ale Tiffany miała taką moc przekonywania, że na jej prośbę obdzwoniła wszystkie kościoły w mieście. Pomodliłem się z Tiffany przez telefon i prosiłem, by odzywała się czasem do mnie. Spotkania w domu dziewczynki trwały przez rok i dwa miesiące w każdy czwartek. Za każdym razem płaciła innym dzieciom, by się z nią modliły. Po roku jej mama była na zebraniu w kościele, gdzie pastor mówił o wielkich owocach w ich mieście. Nie wiedział, jak to się dzieje, że coraz więcej ludzi przychodzi do kościoła, że są nawrócenia i wielkie znaki. Powiedział też, że rozmawiał z innymi pastorami, którzy widzą w swoich parafiach to samo. Nikt nie wiązał tego z Tiffany. Po roku i dwóch miesiącach odbyło się wielkie spotkanie uwielbienia wszystkich parafii z tego miasta. Wtedy Tiffany uznała, że nie będzie robić konkurencji i dołączyła się do modlitwy w kościele. Was, dzieci Lublina i wszystkich innych miast w Polsce, też posyłam, byście szły i zakładały grupy modlitwy, które nie ulękną się niczego. Macie moc wojowników Pana! – mówił Lenny LaGuardia na zakończenie spotkania w Lublinie.
Jezus daje nam wszystkim swego Ducha
Ks. dr Sławomir Pawłowski przewodniczący Archidiecezjalnej Rady Ekumenicznej
– Czas Chwały to spotkania uwielbienia, które w naszej archidiecezji odbywają się od ponad trzech lat. Często zapraszamy na nie jakichś gości, którzy mogą się podzielić swoim świadectwem lub nauczaniem. Tym razem gościem był Lenny LaGuardia, protestant, który jest specjalistą w dziedzinie ewangelizowania dzieci i przez dzieci. Jego nauczanie skierowane do dzieci jest zgodne z nauką Kościoła katolickiego. Nie różnimy się w modlitwie uwielbienia i głoszeniu, że Jezus chce działać w naszym życiu i daje nam wszystkim, także dzieciom, swego Ducha. Lenny ma niewątpliwie dar mówienia o Jezusie do dzieci, dlatego zaprosiliśmy na Katolicki Uniwersytet Lubelski osoby zaangażowane w różne lubelskie wspólnoty oraz rodziców z dziećmi, by posłuchali jego nauczania i świadectwa. Spotkaniu patronował Instytut Ekumeniczny KUL, a przez moją osobę także Archidiecezjalna Rada Ekumeniczna. Na zakończenie spotkania odbyła się dla chętnych Eucharystia, w której mógł uczestniczyć każdy, ale niekatolicy, zgodnie z prawem kościelnym, nie przystępowali do Komunii świętej.