Cztery ściany szczęścia

Anna Góra; GN 2/2013 Kraków

publikacja 21.01.2013 06:43

KDK im. kard. Adama Stefana Sapiehy działa już od 13 lat, a ciągle nie jest tak znany, jakby na to zasługiwał.

 W Katolickim Domu Kultury jest także miejsce dla maluchów Anna Góra W Katolickim Domu Kultury jest także miejsce dla maluchów

Przychodzą tutaj osoby starsze, dorośli, młodzież, dzieci, a maluszki przynoszą na rękach na zajęcia rodzice. Najmłodsi mają swój Klub Bobasa, Akademię Malucha i Krainę Dwulatka, dzieci i młodzież – całe spektrum zajęć do wyboru: od różnych form tanecznych, przez zajęcia teatralne, po warsztaty plastyczne i naukę gry na instrumentach. Dla dorosłych przewidziano m.in. gimnastykę i chór. Szczególnie są tutaj traktowani również seniorzy, co potwierdza przyznanie KDK po raz drugi z rzędu tytułu Miejsca Przyjaznego Seniorom przez prezydenta Krakowa i marszałka województwa.

– Ta możliwość wielopokoleniowego spotkania integruje okoliczną społeczność. Mogą do nas przychodzić całe rodziny: babcia idzie na zajęcia komputerowe, wnuczek – na plastykę, mama – na gimnastykę, a tata może śpiewać w chórze. Wszyscy razem natomiast uczestniczą w koncertach i cyklicznych imprezach – zabawie karnawałowej dziadków i wnucząt czy Dniach Sapieżyńskich poświęconych pamięci patrona tego miejsca – mówi Danuta Płaszecka, dyrektor KDK.

Zgrany zespół

Przyjazną, rodzinną atmosferę KDK buduje wystrój – kolorowe ściany, meble ozdobione techniką decoupage’u przez uczestników zajęć czy wiszące na ścianach reprodukcje obrazów znanych polskich malarzy – i przede wszystkim zatrudniony tu personel, opierający swoją pracę na wartościach chrześcijańskich. Magdalena Baczyńska, emerytowana nauczycielka, która drugi rok uczęszcza do KDK na zajęcia decoupage’u, potwierdza wyjątkową atmosferę tego miejsca. – Warsztaty prowadzi pani Małgorzata Rawska, która jest cudownym człowiekiem. Gdy czegoś się nam nie uda wykonać, wydaje się, że rzecz jest do wyrzucenia, pani Małgosia coś tam doklei, podpowie, jak naprawić, i już jest radość i satysfakcja – cieszy się. Na codzienne zajęcia do Akademii Malucha swoją córeczkę – trzyletnią Maję – przyprowadza Piotr Grabowski. – Zabieram ze sobą także młodszego synka Adasia, ponieważ nie mamy go z kim zostawić, a widzę, że dzieci czują się tu świetnie. Maja bardzo lubi tu przychodzić, nie ma żadnych problemów z codziennym wychodzeniem na zajęcia – opowiada. Najlepszą rekomendacją jest jednak fakt, że Maję od września państwo Grabowscy chcą zapisać do przedszkola właśnie tutaj, w KDK.

Podobne odczucia ma Raphaelle Ptasińska, która przyjechała do Krakowa z Nantes w południowej Francji. Przychodzi na zajęcia ze swoją dwuletnią córeczką Alice. – Na początku Alice miała małe trudności ze zrozumieniem poleceń, ale teraz radzi sobie świetnie. Bardzo się cieszy, gdy tu idziemy – mówi Raphaelle. Alice z radością pokazuje jakąś zabawkę. Inne dzieci jeszcze się razem bawią, mimo że zajęcia oficjalnie już się skończyły. Mamy rozmawiają ze sobą, siedząc na podeście blisko maluchów. – Prowadząca zajęcia pani Ela Zielińska i my, rodzice, mamy podobny pogląd, jak powinno się podchodzić do dzieci – spokojnie, bez pośpiechu. Czujemy, że razem tworzymy zgrany zespół – tłumaczy P. Grabowski.

Opatrznościowe niepowodzenie

Wszystko zaczęło się we wrześniu 1999 roku od przykrego doświadczenia w życiu Danuty Płaszeckiej. Szkołę podstawową, w której pracowała jako nauczycielka nauczania początkowego, przekształcono w gimnazjum, więc zmuszona była szukać nowej pracy. W swojej parafii św. Kazimierza Królewicza zwróciła uwagę na pomieszczenia w budynku domu parafialnego. Jak podkreśla, dzięki wielkiej życzliwości księdza proboszcza Józefa Jończyka najpierw udało się zorganizować pracownię plastyczną i ognisko przedszkolne, a potem kolejne pracownie. Już w grudniu 1999 roku kard. Franciszek Macharski poświęcił przed budynkiem KDK pomnik kard. Sapiehy – kopię pomnika stojącego przed kurią krakowską.

– Nasza działalność z roku na rok nabierała rozmachu, przychodziło coraz więcej osób. Dziś pod swoją opieką mamy 1333 uczestników zajęć – cieszy się. To w tym samym 1999 roku Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Polski powiedział: „Lata płyną naprzód, już wielu nie pamięta księcia kardynała Adama Stefana Sapiehy. Ci, którzy pamiętają – tak, jak ja – mają obowiązek przypominać, aby ta wielkość trwała i tworzyła przyszłość narodu i Kościoła na tej polskiej ziemi”. – Staramy się to robić – mówi D. Płaszecka.

Pomaga sam kardynał

Budynek, w którym obecnie mieści się KDK, to pod wieloma względami dom wyjątkowy. Był poświęcony przez samego księcia kard. Adama Sapiehę z przeznaczeniem na dom ludowy, czyli miejsce w ówczesnych czasach zajmujące się lokalną kulturą i działające przy danej parafii. Takich budynków w całej Polsce kard. Sapieha utworzył ponad 120, ale tylko ten jeden pełni dziś rolę ośrodka kultury, kontynuując misję, jaką przewidział dla niego ten wielki arcybiskup krakowski. – Byłam nieświadoma historii tego budynku, przychodząc do ks. proboszcza Jończyka z pomysłem utworzenia tu ośrodka kultury – przyznaje D. Płaszecka. Wyjątkowość tego miejsca wzmacnia fakt, że nieopodal, w budynku kina „Związkowiec”, w 1952 roku odbywał się tzw. proces księży kurii krakowskiej, który był w tym czasie bezpośrednim uderzeniem władzy komunistycznej w Kościół krakowski. W ówczesnej prasie komunistycznej pojawiły się teksty oczerniające zmarłego kilkanaście miesięcy wcześniej kard. Sapiehę. – Dokładnie 60 lat temu działy się w tej okolicy wydarzenia poniżające ludzką godność, upokarzające Kościół i zniesławiające samego kard. Sapiehę. Teraz, po wielu latach, na fundamencie tego trudu i cierpienia triumfują wartości chrześcijańskie – zauważa D. Płaszecka. – Głęboko wierzę, że to wszystko dzieje się dzięki orędownictwu naszego ukochanego księcia.