Smak polskiego ciasta

Ks. Tomasz Lis; GN 51-52/2012 Sandomierz

publikacja 27.12.2012 07:00

Lasagne i ryba z szafranem, prezenty obok szopki i słodycze sypiące się z gwiazd – ot, zwykłe bożonarodzeniowe zwyczaje...

Calogero i Barbara Calogero i Barbara
wraz z synami przy rodzinnym presepe
zdjęcia archiwa rodzinne

Świat przeradza się w globalną wioskę, gdzie ludzie pochodzący z innych kultur czy narodów stają się sobie bliżsi, i to coraz częściej również przez więzy rodzinne. Święta w takich rodzinach to prawdziwe bogactwo tradycji, religijnych obrzędów i różnorodności smaków przy wspólnym stole.

Święta w cieniu piramid

Pani Agnieszka ze Stalowej Woli swojego męża, Egipcjanina, poznała we Włoszech. Chciała szukać pracy w Rzymie, ale pierwszym przystankiem był Mediolan, gdzie poznała Aymana, który pomógł jej wybrać szkołę językową i znaleźć mieszkanie. – Pokazał mi miasto i w tych pierwszych dniach w obcym miejscu podał pomocną dłoń. Tak zaczęła się przyjaźń, a potem nasze „love story”. Po roku pobraliśmy się w Stalowej Woli – opowiada Agnieszka Pacholec-Agaiby. Mąż jest Koptem, czyli chrześcijaninem obrządku wschodniego, gdzie święta Bożego Narodzenia obchodzone są  7 stycznia. – Po ślubie święta przeżywaliśmy i w Egipcie, i w Polsce. Jesteśmy w pełni ekumeniczni. Gdy jesteśmy w Egipcie, to obchodzimy je w obrządku męża, czyli wtedy, kiedy Koptowie. Gdy w Polsce, to po katolicku – dodaje z uśmiechem pani Agnieszka.

Opowiadając o swoich wrażeniach z liturgii koptyjskiej, podkreśla ich bardzo uroczystą oprawę, sama Msza trwa kilka godzin i jest cała śpiewana. Przed nabożeństwem wszyscy poszczą, aby przyjąć Komunię świętą, zaś po modlitwach zasiadają rodzinnie do uroczystego obiadu. – Nie ma typowo świątecznych potraw, jednak obiad jest bardzo uroczysty. Podaje się ryż po egipsku, czyli z cieniutkim makaronem zwanym włosami anielskimi, ryż z cynamonem, rybę z szafranem, dużo owoców morza oraz mięso wołowe lub baraninę odpowiednio przyprawioną – wymienia Agnieszka Pacholec-Agaiby. Koptowie w swojej kulturze także ubierają choinkę, która często stanowi wystrój całoroczny. Jednak dzieci prezentów nie dostają od św. Mikołaja, ale znajdują pod choinką, jako dar od narodzonego Jezusa. – Gdy jesteśmy w Polsce, razem z całą rodziną idziemy na Pasterkę i świętujemy na sposób typowo polski – dodaje pani Agnieszka. Podkreśla dużą religijność Koptów: – Oni bardzo przeżywają każde święta pod względem religijnym. Szczególnie uroczyście obchodzą Wielkanoc. Podziwiam ich zaangażowanie w wiarę. Gdy mąż poprosił mnie o rękę, po mojej zgodzie zaproponował wspólną modlitwę, aby wszystko dobrze układało się w życiu – opowiada pani Agnieszka.

Podwójne świętowanie

We wschodnim stylu rodzinne święta obchodzą także Iwona i Anatolij Frolovs. Poznali się na Łotwie, gdzie wyjechała pani Iwona na początku lat dziewięćdziesiątych, aby uczyć polskie dzieci. Po zawarciu małżeństwa los rzucił ich do Moskwy, gdzie pracował Tolik (zdrobnienie od Anatolij). – W Rosji czy na Łotwie nie ma tradycji świątecznych, bo podczas komunizmu karano za wszelkie przejawy religijności. Dla większości są to tylko wolne dni od pracy. Obecnie powoli wracamy do dawnych zwyczajów, ale robią to tylko ci, którzy uczęszczają do cerkwi – opowiada Anatolij, który jest chrześcijaninem prawosławnym. W rodzinie Frolovs w obchodzie świąt przeważa jednak tradycja polska. – Mieszkając w Moskwie, ubieraliśmy choinkę, jeździliśmy na Pasterkę do polskiej katedry. Na urządzaną wieczerzę wigilijną zapraszaliśmy naszych znajomych, dla których była to nowość. Pytali, dlaczego dzielimy się opłatkiem, czemu jemy właśnie takie potrawy – dodaje żona Iwona. Pan Anatolij chwali polskie tradycje, które dla niego są już jak swoje. – Niezwykłość tych świąt poznałem dzięki żonie. Podoba mi się ich rodzinne obchodzenie. To pięknie, jak cała rodzina siada do stołu, śpiewa kolędy i jest razem – dodaje A. Frolovs. Spośród wigilijnych dań najbardziej lubi kluski z makiem, nie przepada zaś za postnym bigosem. Dziś państwo Frolovs osiedli już na stałe w Polsce i obchody świąt Bożego Narodzenia stały się jeszcze barwniejsze. Najpierw świętują po katolicku, czyli 25 grudnia, a następnie według obrządku prawosławnego – 7 stycznia. – Obchody rozpoczynamy razem w polskim kościele, za kilka dni też całą rodziną jedziemy na prawosławne nabożeństwo. Cerkiew wtedy jest odświętnie przystrojona, jest choinka, są ikony przedstawiające Boże Narodzenie i piękna liturgia – dodaje pan Anatolij.

Świąteczne lasagne

Na styl włosko-polski święta obchodzą państwo Barbara i Calogero z Jeżowego. Poznali się na Sycylii, gdzie pani Basia pojechała do pracy podczas studiów. – Gdy mi ją przedstawiono, to powiedziałem do mojego pracodawcy, że to będzie moja żona. I tak się stało po dwu latach – opowiada Calogero Scilanga. Od sześciu lat są w Polsce i ich rodzinne bożonarodzeniowe świętowanie ma elementy i polskie, i te typowo włoskie. – Obowiązkowo w domu powstaje presepe, czyli bożonarodzeniowa szopka. To przypomina mi Italię i moje dzieciństwo – dodaje Calogero. Obecnie razem z synami Alfredem i Dawidem pod okiem żony budują rodzinną stajenkę dla Jezusa. – We włoskiej tradycji to Dzieciątko Jezus przynosi prezenty, dlatego zawsze znajdowaliśmy je przy żłóbku. Dla naszych synów raz przynosi je Mikołaj, innym razem znajdują je przy szopce – opowiada. Wspominając sycylijskie obchody Bożego Narodzenia, podkreśla ich rodzinny wymiar. – W naszym domu zawsze siadaliśmy razem do kolacji, potem była Msza o północy i uroczyste „Gloria”. We Włoszech podczas świąt ludzie dużo spacerują, spotykają się w barze przy kawie, by składać sobie wzajemnie życzenia. W Polsce są to raczej typowo rodzinne święta – dodaje Calogero. Obecnie na wigilię z całą rodziną idą do rodziców żony. – U teściowej podczas wieczerzy jemy potrawy typowo polskie. Ja nie lubię kapusty, za to uwielbiam pierogi i rybę pod każdą postacią – dodaje z uśmiechem. Kolejnego dnia świąt to on przygotowuje obiad na włoski sposób. Jest lasagne lub inna pasta i razem z rodziną śpiewają kolędy po polsku i włosku. Podkreśla, że brakuje mu najbardziej sycylijskich świątecznych słodkości: panetone oraz cannolo.

Meksykańskie Navidad

O rodzinnych meksykańskich bożonarodzeniowych tradycjach opowiada pani Mariana Beltrán Sánchez. Z mężem Rafałem poznali się w Loreto. – Oboje przyjechaliśmy do Włoch na spotkanie z Ojcem Świętym. W Loreto nasze grupy razem czekały na swoje autokary. I – jak to młodzi – razem śpiewaliśmy i bawiliśmy się. Wtedy postanowiłem zrobić sobie zdjęcie z najpiękniejszą Meksykanką, która poprosiła, abym przesłał jej fotkę. I tak zaczęliśmy pisać do siebie. Potem było kolejne spotkanie wraz z papieżem w Paryżu, a po studiach pojechałem sam do Meksyku i... wróciłem z żoną – z uśmiechem opowiada Rafał Sekul. Od kilku lat mieszkają w Polsce, zaś pani Mariana wiele tradycji swojego kraju wszczepia w polskie bożonarodzeniowe obchody. – W moim kraju 9 dni przed świętami zaczynamy tradycyjną pasadas. Jest to zwyczaj z czasów azteckich, zaadaptowany przez chrześcijaństwo. Robimy gwiazdę o siedmiu ramionach, piñiatę, symbolizujących siedem grzechów głównych. Podczas kolejnych dni, spotykając się w rodzinnym gronie na modlitwie, dzieci strącają kolejne ramiona, z których wysypują się słodycze. Jest to forma katechezy, która uczy, że eliminacja grzechu popłaca słodyczą – opowiada pani Mariana. Z całą rodziną przygotowują również szopkę, która jest stałym elementem świąt. – Z polskich zwyczajów podoba mi się łamanie opłatkiem. Jest to piękny gest przebaczenia i życzliwości – dodaje. Wigilię spędzają u teściowej, a z postnych dań najbardziej lubi pierogi. Sama już na święta przygotowuje dla rodziny meksykańską bakalę, romeritos – czyli rybę z chili i rozmarynem oraz różne sałatki. Podkreśla, że mimo iż meksykańskie ciasteczka świąteczne są doskonałe, to jednak smaku polskich ciast nic nie zastąpi