Bóg przyjęty

Joanna Kociszewska

publikacja 21.12.2012 07:00

Nie tylko uwierzyli, że to co przekracza ludzki rozum jest możliwe. Ale pozwolili Bogu, by był konstruktorem ich życia. By je zburzył i zbudował od nowa.

Bóg przyjęty

Bóg przedwieczny, Ten, na którego bano się patrzeć, by nie umrzeć, ten właśnie Bóg posłał swojego Syna, by stał się jednym z nas. Ale zanim do tego doszło Bóg potrzebował zgody człowieka. Kobiety, która miała stać się matką. Jej decyzja mogła przynieść jej nawet śmierć przez ukamieniowanie. Jej męża, który w tym momencie tracił ukochaną. Nigdy nie była dla niego w pełni żoną.

Przedwieczny spełniał obietnice. Wypełnił także marzenia starych ludzi, choć być może oni już prosić przestali. Dał im syna. Czy takiego sobie jednak wymarzyli? Cóż dziwnego byłoby w pragnieniu, by był przy nich w starości, by mogli doczekać wnuków?

Czym była ich wiara? Ich zawierzenie? Nie tylko uwierzyli, że to co przekracza ludzki rozum jest możliwe. Do cudów w końcu można się przyzwyczaić. O cudach słyszeli, o cudach czytali... Ale pozwolili Bogu, by był konstruktorem ich życia. By je zburzył i zbudował od nowa. Po swojemu. Zupełnie inne wyznaczając zadania.

Być posłusznym w wierze oznacza poddać się w sposób wolny usłyszanemu słowu.[1] To znaczy: pozwolić objawiającemu się Bogu, by w nas działał według swojego upodobania. Wierząc, że On jest Prawdą i Dobrem i żadna Jego decyzja nie będzie dla nas zła.

Po ludzku można by oczekiwać gratyfikacji. Oddać życie Bogu... za darmo? Bez gwarancji choćby podstawowej wygody czy bezpieczeństwa? Czy nie należało im się spokojne, dobre życie? Przeżyli je w ubóstwie. W wysiłku. W cierpieniu. Zmagając się z życiem jak inni. Niesprawiedliwość?

Życia nie sprzedaje, by żądać gratyfikacji. Człowiek nie jest na sprzedaż. Ale może uczynić się darem. Wolnym darem.

Będzie on wielki i zostanie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida – usłyszała Maryja. Ta zapowiedź po ludzku się nie sprawdziła. Od początku do końca ziemskiego życia Jezus nie osiągnął niczego, co można by uznać za oznakę wielkości i panowania. Nie miał ani majątku, ani ziemskiej władzy, ani poważania elit. Ostatecznie skonał po męczarniach, stracony w najbardziej poniżający z możliwych sposobów. Na oczach matki, której sam Bóg obiecał...

Przez całe życie, aż do ostatniej próby […] nie zachwiała się wiara Maryi. Maryja nie przestawała wierzyć „w wypełnienie się” słowa Bożego.[2]

Jak tego dokonała? Słuchając słów Boga, rozważając wydarzenia życia swojego Syna i zachowując wszystko w swoim sercu. Nie zapomniała ani jednego danego sobie znaku. Ani jednego Bożego potwierdzenia.

I wierzyła, że Bóg nie zmienia swoich decyzji co chwila. Jest godny wiary. Można mu bezpiecznie oddać życie.

 

[1] KKK 144
[2] KKK 149