publikacja 19.12.2012 07:00
– Zawsze powtarzam, że prawdziwa bieda nie krzyczy. Do tych ludzi trzeba dotrzeć – mówi Jadwiga Świtek z koła Caritas, które od ponad dwóch dekad działa przy gostynińskiej parafii św. Marcina.
Zdjęcia Agnieszka Małecka
Koło charytatywne, do którego należy pani Jadwiga, pomaga też m.in. fundując stypendia dla dwóch osób z Gostynina
Przed Bożym Narodzeniem w wielu miejscowościach wolontariusze i ludzie dobrej woli przeprowadzają akcje charytatywne. Wspierają ubogich, by i ich święta były radośniejsze. Płoccy harcerze pomagają nawet Polakom na obczyźnie.
Udoskonalona metoda
Przez lata panie należące do koła Caritas gostynińskiej parafii św. Marcina organizowały przedświąteczną pomoc tradycyjnym systemem – przygotowywały w podziemiach kościoła paczki żywnościowe z produktów, które pochodziły ze zbiórki w sklepach. Później paczki rozdawały potrzebującym. Ale nie zawsze zgłaszali się ci, których bieda była niezawiniona. Jadwiga Świtek postanowiła rok temu wykorzystać pomysł jednej z warszawskich parafii. Robiono tam serduszka, na których wypisano imiona potrzebujących i inne dane. Każdy, kto chciał pomóc, wybierał jedno z nich. – Pomyślałam: a jakby u nas coś podobnego zrobić? My jednak nie podajemy imion, bo Gostynin jest mały i nie chcemy komuś przyklejać etykietki – wyjaśnia pani Jadwiga.
Wykorzystując dane z kolędy i informacje przekazane przez szkoły, panie przygotowały listę potrzebujących oraz dziesiątki serduszek. To na nich zapisano informacje, np.: 2 osoby dorosłe, 3 dzieci; 10, 13,15 lat. Serduszka panie przypięły do tablicy wystawionej w kościele w pierwszą niedzielę Adwentu, ale tak, żeby informacja była niewidoczna. Każdy, kto wybierał jedno serduszko, wybierał więc losowo. W ubiegłym roku akcja przeszła oczekiwania organizatorek. Lista potrzebujących jak zawsze była długa, serduszka rozeszły się w wielkim tempie, a ofiarodawcy przygotowali bardzo dużo paczek. W tym roku było podobnie. Potrzebujący otrzymają na święta żywność długoterminową, a być może znajdą i zabawki dla dzieci, tak jak rok temu. Zbiórka ma trwać do tej niedzieli, a w najbliższe dwa dni wszystkie dary zostaną rozwiezione bezpośrednio do czekających na nie osób. – To cieszy, że ludzie biorą te serduszka i potem przynoszą paczki. Zapomina się wtedy o wszystkich trudnościach – zapewnia pani Jadwiga.
Bliżej i dalej
W Ciechanowie po raz kolejny ruszyła charytatywna akcja „Możesz pomóc” – prowadzona przez parafię pw. św. Józefa. Najpierw przygotowywana jest lista dzieci z rodzin wielodzietnych i ubogich. Są ogłoszenia w kościele i mniej więcej w połowie Adwentu zgłaszają się parafianie chcący wesprzeć potrzebujących. – Przygotowujący paczkę znają tylko imiona dzieci i ich wiek – mówi ks. Zbigniew Adamkowski, proboszcz parafii farnej. – Ofiarodawcom pozostawiamy swobodę w wyborze prezentów. Są słodycze, zabawki, przybory szkolne i odzież. Te paczki są dla obdarowanych dzieci powodem wielkiej radości. Serce rośnie, że nie brakuje nam ludzi dobrej woli – mówi ks. Adamkowski. W tym roku parafie, przy których działają zastępy ZHR, oraz dwie płockie szkoły zorganizowały zbiórkę produktów żywnościowych dla Polaków mieszkających w Mołdawii. To z kolei projekt Akcja Paczka, w którą zaangażował się Płocki Hufiec Harcerzy ZHR.
– Nasze miasto prowadzi współpracę partnerską z Bielcami w Mołdawii. Dowiedzieliśmy się, że mieszkający tam Polacy potrzebują pomocy. Dostaliśmy list od ks. Jacka Pucia, proboszcza i misjonarza, który tam pracuje. Opisuje w nim trudną sytuację naszych rodaków w Mołdawii. Tam potrzeba wszystkiego, nawet igieł i skarpetek. Dla naszych rodaków mamy ponad 200 paczek żywnościowych długoterminowych, do tego artykuły chemiczne i zabawki – powiedział nam hm Albert Dyna, hufcowy, tuż przed wyjazdem transportu do Mołdawii. Z paczkami pojechało około 40 harcerzy i harcerek z płockiego obwodu ZHR, razem z duszpasterzem ks. Piotrem Oszczykiem. Zawieźli je do Polaków w Bielcach, a także w pobliskich wioskach: w Styrczach i Aleksandrenach.