Boli? Nie musi!

Krzysztof Błażyca

Nigdzie nie jest powiedziane, że miłość jest łatwa. Wszyscy wiemy, jednak, że jest wielka i święta, mówi o. Karol Meissner OSB w wydanym akurat co przez WAM wywiadzie "Małżeństwo nie musi boleć. Jak budować więzi między małżonkami".

Boli? Nie musi!

Z wdzięcznością przeczytałem tę niewielką formatem, bardzo cenną w treści, i lekkostrawną  w formie - książkę (a właściwie "książeczkę") powstałą z inspiracji małżonków Jacka i Elżbiety Kopoczów, słuchaczy rekolekcji ojca Meissnera, który, jak podpowiadają autorzy "o najtrudniejszych i najpiękniejszych sprawach życia mówi prosto, pięknie i z mocą".            

Tematem publikacji są... więzi, gdyż jak zauważa lekarz-benedyktyn "wiele problemów występujących w rodzinie (a może wszystkie?) to problemy więzi". Kopoczowie bez zbędnych słów, zadają więc krótkie pytania o więzi między kobietą a mężczyzną, mężem i żoną, rodzicami i dziećmi, a w ich kontekście o więź fundamentalną - między osobą a Bogiem, gdyż "Bóg stworzył nas z pewną przestrzenią, która jest tylko dla Boga".

I tak od słowa do słowa o. Meissner odpowiada. Diagnozując rzeczywistość, w której "wiele dolegliwości i problemów wypływa z nieuporządkowanego życia" wskazuje na skutki deformacji więzi rodzinnych, z perspektywy medyczno-duszpasterskiej mówi o trudnościach w dziedzinie płciowości i seksualności, wskazuje na lęki, którymi nasiąka współczesny człowiek, nierzadko już od dzieciństwa.

Benedyktyn w Lubinia nie waha się powiedzieć, że pomimo dobrobytu materialnego "Europa gaśnie" wskutek procesu społecznego samobójstwa, którego przejawem jest m.in. szeroko pojęty antykoncepcyjny styl bycia, związany z kryzysem najgłębiej pojętej tożsamości.

"To cecha dzisiejszego świata - odwrócenie od Boga rodzi lęk przed innymi (...) Lęk przed dzieckiem, który kieruje zbuntowanych przeciw sobie samym ludzi, jest protestem przeciw temu kim są (...) To oczywiste, że społeczeństwa, które żyć nie chcą, żyć nie będą".

Ta ciężko brzmiąca diagnoza nie jest celem w sobie, ale odnosi do pytania zasadniczego, od którego nie da się czynić uników: kim jest człowiek, co go konstytuuje, w czym szczęście a w czym źródło rozdarcia? A odpowiedź ważna, bo w sposób praktyczny przekłada się na relacje małżeńskie i rodzinne.

"Człowiek jako istota, która potrafi się w sposób wolny i świadomy oddać" podpowiada o. Meissner, zaznaczając, że gdy osoba ukierunkowuje się sama na siebie "wtedy traci rację bytu, działa iście samobójczo". Oddanie - przeciwnie. Wymaga, ale przynosi szczęście.

"Nigdzie nie jest powiedziane, że miłość jest łatwa. Wszyscy wiemy, jednak, że jest wielka i święta (...) Dopiero w perspektywie daru czy oddania staje się w pełni zrozumiałe ślubowanie miłości. (...) Duchowe życie nie jest łatwe, ale przez swoje piękno i przez duchową wolność, jaką daje, pociąga nas".

Można odnieść wrażenie, że myśli to ani nie nowe ani rewolucyjne. Co z tego? Skoro prawdziwe. Przemedytowane. Z modlitwy. Więc przydatne. Dobre. Potrzebne. Nazywające od nowa. Przypominające. Pomocne. Szczere. I oczywiście, że pod prąd.

"Istotą najgłębszej wspólnoty życia i miłości jest jedność i wyłączność więzi (...) To co łączy małżonków, jest czymś bardzo istotnym dla dzieci (...) W uczuciach też może dokonać się zdrada męża czy żony (...) Miłość łącząca małżonków, jest najgłębszym obrazem i podobieństwem miłości, jaką Bóg żywi względem człowieka. (...) Zasadą jedności w małżeństwie powinna być Eucharystia. (...)".

Boli? Nie musi!   I tylko wspomnę o poruszanych w książce tajemnicach "prawdziwego życia seksualnego" i czterech filarach życia wewnętrznego, czy o wrażliwości na umiejętność mówienia o objawach płodności, która "powinna być traktowana jako normalna rzeczywistość".

"Skąd bierze się powszechne zjawisko, że nie umiemy mówić o życiu płciowym. Albo mówimy w sposób niepoważny, żartobliwy, rubaszny, lekceważący. Kto tak mówi, ukazuje swoją niedorosłość" uwrażliwia o. Meissner (odruchowo przypominam tu sobie o "postępowej subtelności" tych, którzy wprowadzają tylnymi drzwiami do szkół wielkie księgi "siusiaków" i "cipek" - zob. Seksedukacja zbliża się?)

Pisząc krótko: "Małżeństwo nie musi boleć" to przystępna, wartościowa pozycja, która może okazać się pomocna, komu zależy na budowaniu pięknego, dojrzałego, dającego szczęście związku małżeńskiego i rodziny.   

O. Meissner: "W dzisiejszym świecie mówienie o miłości nie jest łatwe: Trzeba do tego odwagi. Jednak mówić trzeba".

Książka do nabycia na: sklep.wiara.pl