Równia pochyła

Ks. Tomasz Jaklewicz

GN 49/2012 |

Powodem powstania tego reportażu jest szukanie prawdy. Dyskusja o in vitro trwa. Postanowiliśmy zobaczyć z bliska, o czym właściwie rozmawiamy. I taki jest cel tego materiału – pokazać rzeczywistość w całej jej złożoności, nie negując w żaden sposób stanowiska Kościoła w tej kwestii.

Równia pochyła

Przypomnijmy podstawowe argumenty wskazujące, na czym polega zło in vitro. Po pierwsze, ludzkie istoty przychodzą tutaj na świat poza aktem fizycznej miłości męża i żony. Nowe, ludzkie życie powstaje w laboratorium, dzięki działaniu techników, a nie kochającej się ludzkiej pary. Kościół uważa, że tego typu panowanie nad ludzkim życiem idzie za daleko, narusza godność ludzkiej osoby i ludzkiej miłości. Piękne i słuszne pragnienie posiadania dziecka nie może usprawiedliwiać jego „produkowania” w szkle. Drugi argument dotyczy nadliczbowych ludzkich embrionów. Janusz Korczak uczył, by w dziecku widzieć od początku nie dziecko, ale człowieka. W każdym ludzkim embrionie rozwija się życie, ludzkie życie. Należy mu się więc szacunek taki sam jak życiu każdej ludzkiej istoty. Tej zasady nie da się pogodzić z tym, co dzieje się w klinikach in vitro.

Tylko część powołanych przez techników do życia ludzkich istnień ma szansę na dalszy rozwój w łonie matki i narodziny. Część ludzkich zarodków obumiera samoistnie, część trafia do butli z ciekłym azotem. Człowiek w laboratorium staje się więc panem cudzego życia. Silny decyduje o losie bezbronnego. Argument, że w naturze słabsze zarodki też umierają, jest fałszywy. W metodzie in vitro zakłada się, że z kliku istnień ludzkich ocaleje jedno, reszta od początku jest skazana na śmierć lub zamrożenie. To jest moralne zło. Ludzkie zarodki nie mogą być traktowane jako materiał biologiczny. Do dobrego celu, jakim jest nowe życie, nie wolno dążyć niegodziwymi drogami. To fundamentalna zasada etyczna. Oczywiście nie jest łatwo uznać tę zasadę, odnieść ją do siebie, co pokazuje przedstawiony reportaż. Ludzie desperacko pragnący potomstwa są gotowi zrobić wszystko, co możliwe. Wolą nie zadawać pewnych pytań, ufają medycynie. Ale medycyna nie stoi ponad etyką.

Nie wszystkie procedury są etycznie dopuszczalne. Szanujemy dobre, szlachetne intencje ludzi decydujących się na in vitro. Ale intencje nie zmieniają obiektywnej rzeczywistości. Jeśli godzimy się, że ludzi można hodować w probówkach, trzeba pytać, co będzie dalej. Zaczyna się równia pochyła – nie wiadomo, do czego może doprowadzić. Wszystkich skutków in vitro w tej chwili jeszcze nie widać. Reportaż pokazuje, jak skomplikowanym i delikatnym problemem jest in vitro. Stoją za nim zawsze ludzkie dylematy i dramaty. Kościół musi nie tylko przypominać o zasadach, ale także próbować zbliżać się do ludzi, dawać im nadzieję, przekonywać, że to, co mogą odbierać jako nieludzką zasadę, chroni człowieka od większych nieszczęść.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.