Przeciwświadectwo

ks. Artur Stopka

W ogóle interesują mnie ludzie, którzy znaleźli się jakoś w przestrzeni mojego funkcjonowania.

Przeciwświadectwo

Mam zwyczaj, korzystając z Facebooka, zaglądać do informacji, jakie inni fejsbukowicze publikują o sobie. W ogóle interesują mnie ludzie, którzy – niekoniecznie należąc do moich faktycznych czy sieciowych znajomych – znaleźli się jakoś w przestrzeni mojego funkcjonowania.

Często wśród tych fejsbukowych danych znajdują się „Poglądy religijne”. A tam raz po raz deklaracja, po polsku lub po angielsku, że ktoś jest chrześcijaninem i katolikiem.

Jest to, jakby nie patrzył, forma wyznania wiary. Bo chociaż określenie „poglądy” mnie akurat wydaje się w tej sferze niezbyt fortunne, to jednak zakładam, że ktoś, kto sam siebie określa, jako katolika, identyfikuje się z wiarą głoszoną przez Kościół katolicki.

Oczywiście, zaraz się znajdą tacy, którzy powołując się na wyniki rozmaitych badań, zaraz mi wyliczą, że akurat w polskiej rzeczywistości deklarowanie katolicyzmu wcale nie jest tożsame z kierowaniem się w życiu Ewangelią, przykazaniem miłości czy Dekalogiem. To prawda. Wolę jednak wyjść na naiwnego niż dopatrywać się w każdym napotkanym człowieku fałszu i złej woli.

Kierując się takimi założeniami, spodziewam się dawania świadectwa wiary przez tych, którzy publicznie ją w taki czy inny sposób zadeklarowali, również w ich rozmaicie pojętej publicznej działalności. I tu raz po raz spotyka mnie rozczarowanie i wielki smutek. Słowa i działania niejednego zdeklarowanego katolika podejmowane w przestrzeni publicznej, okazują się radykalnie sprzeczne z tym, czego uczy Jezus Chrystus.

Niestety, nie są skutecznym ratunkiem w takich sytuacjach próby odwoływania się do prawdy, że Kościół jest niewątpliwie święty, ale złożony z grzeszników. Zwykle brzmią one mało wiarygodnie, a bywa, że i lekceważąco. Zarówno dla Kościoła, jak i innych ludzi, których publicznie pokazana sprzeczność między deklaracjami a praktyką życia wprawia w wątpliwości lub – niejednokrotnie – w zgorszenie.

Składając na forum publicznym deklarację wiary, identyfikacji z chrześcijaństwem, przynależności do Kościoła katolickiego, w dwójnasób bierzemy na siebie obowiązek dawania świadectwa. I zwielokrotniamy szansę na to, że zamiast dać świadectwo przyciągające innych do Chrystusa, damy jego przeciwieństwo, odstręczając jednych, a innych skłaniając do zadania sobie pytania: „Co ja robię wśród takich ludzi, którzy co innego deklarują, a co innego robią?”.

„Noblesse oblige” (szlachectwo zobowiązuje) stwierdził żyjący na przełomie XVIII i XIX stulecia książę de Lévis. Niemal wszystkie objaśnienia tego cytatu dodają: „do szlachetnego postępowania”. Publicznie deklarowana wiara też zobowiązuje. Do publicznego dawania jej świadectwa. A nie „przeciwświadectwa”.