Przy okazji

ks. Włodzimierz Lewandowski

Dechrystianizacja świąt wynika z postawy samych chrześcijan, którzy zaczęli się krępować religijnymi odniesieniami.

Przy okazji

Pojechałem wczoraj do jednego z centrów handlowych na zakupy i trochę się zdziwiłem. Żadnej choinki, ozdób, świecidełek. Zero świątecznego klimatu. Co wydało mi się nieco dziwnym, bo w poprzednich latach zaczynano zaraz po Wszystkich Świętych, czasem nawet przed. Czyżby marketingowcy wielkich sieci czytali „Święta ukradzione”? Raczej niemożliwe, bo książkę zaprezentowano dopiero w tym tygodniu. Więc może zorientowano się wreszcie, że Polacy świąteczne zakupy robią z reguły w ostatniej chwili?

Jak by nie było pozostaje faktem, że najprawdopodobniej komercja znów weźmie górę nad duchem Bożego Narodzenia. W dodatku, jak mówił podczas prezentacji abp Rino Fisichella, stanie się tak również z naszej winy. Jego zdaniem „dechrystianizacja tych świąt wynika z postawy samych chrześcijan, którzy zaczęli się krępować religijnymi odniesieniami i woleli nie mówić o prawdziwym znaczeniu świętowanych wydarzeń”.

Warto zatrzymać się na tej refleksji i spojrzeć nieco szerzej. Bo ten brak religijnych odniesień może również oznaczać coraz większą ich marginalizację w tym wszystkim, co kojarzy się właśnie z przeżyciem religijnym. Oto kilka przykładów.

Od dawna z pewnym niepokojem patrzyłem na różne wakacyjne inicjatywy wychowawcze, bardziej akcentujące wypoczynek niż doświadczenie Boga. Albo wszelkiej maści imprezy turystyczno-pielgrzymkowe, gdzie nie wiadomo czego ma być więcej. Trudno też nie zauważyć różnych debat, podczas których Pan Bóg występuje w roli listka figowego; uroczystości uświetnionych Mszą świętą; liturgicznych akademii bardziej honorujących człowieka niż Boga. Zdarzyć się nawet może kazanie bez słowa o Bogu. Czyli wydarzenie, trochę szumu, a Pan Bóg „przy okazji”.

Nie chodzi o rezygnację z podjętych działań i inicjatyw. Przecież wiele z nich może być punktem wyjścia do ewangelizacji, rozbudzić tęsknotę za Bogiem, zapoczątkować proces nawrócenia. Ale na tym nie można zakończyć. Bo zatrzymanie się na tym etapie to właśnie początek dechrystianizacji.