Przychodzą z ucisku

Andrzej Macura

Podobno dziecko z początku widzi świat do góry nogami. Dopiero potem, przez doświadczenie mózg ten obraz odwraca. Czasem chyba jednak warto spojrzeć na świat stojąc nogami do góry.

Przychodzą z ucisku

Patrzę na wiadomości z ostatnich dni. Płacz i lament. W Stanach Zjednoczonych biskupi ze smutkiem zauważają, że przy okazji wyborów prezydenckich „trzy stany zaaprobowały w referendach «małżeństwa» osób tej samej płci, a jeden odrzucił konstytucyjną poprawkę definiującą małżeństwo jako związek jednego mężczyzny z jedną kobietą”. W tym samym kraju jeden z biskupów deklaruje, że Kościół nie podporządkuje się zmienionemu ostatnio prawu zdrowotnemu. Ktoś  ubolewa nad komercjalizacją chrześcijańskich świąt, a z europarlamentu dochodzą smutne wieści o tym, że lewica chce utrącić kandydaturę niewygodnego dla nich kandydata na komisarza ds. zdrowia. Widać szykuje nam się z tej strony dalsza ofensywa przeciw wartościom chrześcijańskim. Gdy spojrzeć na polskie podwórko, jest podobnie. Niepewny los katechizacji, majstrowanie przy prawie dotyczącym życia i rodziny, kłopoty mediów Radia Maryja. Smutne?

Niedawno, w uroczystość Wszystkich Świętych Kościół przypomniał nam scenę z Apokalipsy, w której nieprzeliczony tłum stoi przed Bogiem (Tronem i Barankiem), a jeden ze Starców rozmawia z Wizjonerem. Pozwolę sobie ten dialog przytoczyć:

–  Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli?
I powiedziałem do niego:
– Panie, ty wiesz.
I rzekł do mnie:
–  To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka”.

Obraz krwi działającej jak wybielacz na pewno zaskakuje. Bardziej jednak chciałbym zwrócić uwagą na to, skąd przychodzą stojący przed Bogiem. Z wielkiego ucisku. A my byśmy chcieli, żeby  przyjść z kraju, w którym nie ma najmniejszych przeszkód w szkolnej katechizacji? Z kraju, w którym władze chętnie zgadzają się na wysokość odpisu na fundusz kościelny,  nie próbują tylnymi drzwiami  wprowadzić przepisów deprecjonujących wartość ludzkiego życia i rodziny oraz  bez przeszkód przydzielają miejsce na cyfrowym multipleksie?

Nie ma co się smucić. Widać taki musi być los wyznawców Chrystusa. I tak mamy się znacznie lepiej niż nasi bracia w krajach z większością islamską czy hinduistyczną. Raczej gdyby wszystko układało się po naszej myśli musielibyśmy pytać, czy światła nie schowaliśmy pod szafą, a sól nie zwietrzała…