Jakie On ma piękne oczy!

GN 45/2012 Kraków

publikacja 15.11.2012 07:00

Z Piotrem Tumidajskim, architektem i fotografikiem, autorem prezentacji obrazu Jezusa Miłosiernego w technologii niestosowanej dotąd w Polsce, rozmawia Grażyna Starzak.

Jakie On ma piękne oczy! Piotr Tumidajski

Grażyna Starzak: Niebawem internauci na całym świecie będą mogli zobaczyć obraz Jezusa Miłosiernego z krakowskich Łagiewnik niejako na nowo.

Piotr Tumidajski: – Ta technologia umożliwia dostrzeżenie szczegółów, których człowiek znajdujący się przed obrazem w normalnej odległości nie ma szans zobaczyć. Oglądający obraz będzie mógł powiększyć dowolny fragment do takiej wielkości, że zobaczy każde spękanie na płótnie, każde pociągnięcie pędzla artysty.

Takiej możliwości nie mają nawet pracownicy muzeum. W ten sposób możemy oglądać ten niezwykły obraz, nie ruszając się z domu. Mam nadzieję, że publikacja wizerunku Jezusa Miłosiernego w niespotykanej dotychczas jakości przyczyni się do upowszechnienia kultu w sferach, do jakich dotąd on nie docierał.

Jak osiąga się taki efekt?

– Trzeba było wcześniej wykonać kilka tysięcy zdjęć fragmentów obrazu, a następnie połączyć je w specjalistycznym programie komputerowym. Całość wykonywana jest przez głowicę utrzymującą aparat fotograficzny ze specjalistycznym obiektywem. Po złożeniu możemy dowolnie zbliżać fragmenty dzieła. Dzięki tej fotografii, wykonanej w rozdzielczości aż trzech miliardów pikseli (punktów graficznych), najbardziej znany i czczony na świecie obraz Jezusa Miłosiernego można będzie oglądać z bliska. Do tej pory żadne muzeum w Polsce nie ma fotografii w tak wysokiej rozdzielczości, tymczasem we Włoszech czy Hiszpanii od paru lat realizuje się specjalistyczne programy, mające na celu umieszczenie największych dzieł malarstwa europejskiego w internecie. Podobną metodą przeniesiono tam takie dzieła jak „Ostatnia Wieczerza” Leonarda Da Vinci, sklepienie z freskami Giotta z bazyliki św. Franciszka w Asyżu czy całe sklepienie Kaplicy Sykstyńskiej w Watykanie.

Czy ta technologia pozwoliła historykom sztuki dowiedzieć się czegoś nowego?

– Przywołam tu przykład z ostatniego roku, kiedy to właśnie po analizie fotografii fresku Giotta z Asyżu Chiara Frugoni dopatrzyła się na nim zarysu twarzy szatana. Po ośmiu wiekach, jakie minęły od powstania malowidła!

Dlaczego wziął Pan „na warsztat” akurat ten obraz?

– Wizerunek Jezusa Miłosiernego można spotkać niemal w każdym kościele, w odległych zakątkach świata. Będąc krakowianinem, nie wyobrażałem sobie wykonania pierwszej w Polsce fotografii o tak dużej rozdzielczości innego dzieła. W miejscu tym – podobnie jak w Kalwarii Zebrzydowskiej – kształtowała się moja wiara. Cieszę się, że prezentacja ukończonego dzieła zbiega się ze 150-leciem założenia Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, a obraz właśnie teraz pielgrzymuje po archidiecezji. Jestem przekonany, że to nieprzypadkowa zbieżność, ale dowód na działanie Opatrzności Bożej, którego doświadczać mogłem wielokrotnie.

Realizując ten projekt, pracował Pan w niezwykłym miejscu. I to nocą. Jakie uczucia Panu towarzyszyły?

– Byłem zauroczony. Emocje ogarnęły również siostry ze zgromadzenia. Gdy oglądały poszczególne fragmenty, były zdziwione, ile tam kolorów się znalazło i równocześnie jak pięknie został pokazany każdy szczegół postaci Chrystusa. Jedna z sióstr w trakcie mojej pracy podglądała fragment klatki ukazującej zbliżenie twarzy: „Jakie On ma piękne oczy!” – wykrzyknęła w zachwycie. Właśnie dla takich chwil warto rozpowszechnić w nietypowy sposób wielką świętość, jaką jest wizerunek Jezusa Miłosiernego. Tak jak w średniowieczu obrazy miały przybliżać lud do Kościoła, tak publikacja wizerunku w zasobach internetu – w dobie globalizacji i digitalizacji – mam nadzieję, przybliży, szczególnie młodych, do Kościoła.

Jak przebiegały prace nad tym projektem? Słyszałam, że dość długo trwały przygotowania...

– Pomysł rodził się przez wiele lat. Kompletowanie sprzętu, zdobywanie doświadczenia, wiedzy, analizowanie dotychczasowego dorobku w tej dziedzinie zajęło mi dobrych parę lat. Finalizacja starań, dzięki bezpośredniej współpracy z portalem Franciszkańska3.pl oraz ks. Mirosławem Kulesą, była możliwa jesienią ubiegłego roku. Jeśli chodzi o przebieg prac, muszę wspomnieć, że na wstępie usłyszałem od jednej z sióstr o niezwykle mocnej roli diabła w ludzkich próbach czynienia dobra. Wspominała ona o trudach, z jakimi borykała się ekipa filmowa, kręcąc film biograficzny o św. siostrze Faustynie. Pierwszej nocy spędzonej w kaplicy klasztornej, gdy kończyłem materiał zdjęciowy, przez myśl mi przeszło, że coś chyba poszło nie tak. Na drugi dzień okazało się, że nie zapisało się 50 klatek. Tego nie można w racjonalny sposób wytłumaczyć, bo wszystko sprawdzałem na bieżąco. Przypomniałem sobie słowa, że diabeł ingeruje tylko w sprawach ważnych, szczególnie w tym miejscu. W ten sposób „zmuszony” zostałem do spędzenia kolejnej nocy w sanktuarium, aby ukończyć pracę.

Czy planuje Pan w przyszłości zająć się innymi projektami tego typu?

– Chciałbym zaprezentować w podobnej technice dzieła związane z kultem maryjnym w Polsce. Gdyby udało się rozpocząć prace w Kalwarii Zebrzydowskiej, najpierw wykonałbym fotografię Matki Bożej w momencie, kiedy następuje zmiana szaty. Dałoby to możliwość oglądającym obraz w internecie wirtualnej zmiany poszczególnych sukienek.