Kościół 24 h

ks. Jacek M. Pędziwiatr; GN 44/2012 Bielsko-Biała

publikacja 06.11.2012 13:21

Cisiec. Ślady wiary są blisko, na wyciągnięcie ręki. Można na przykład pojechać na Żywiecczyznę i zobaczyć kościół zbudowany w jedną dobę – z cegieł zaprawionych wiarą.

 Podczas nabożeństw różańcowych w cisieckim kościele odżyła dramatyczna historia jego budowy ks. Jacek M. Pędziwiatr Podczas nabożeństw różańcowych w cisieckim kościele odżyła dramatyczna historia jego budowy

Nikt nie napisał tego w żadnej biografii błogosławionego papieża, ale podczas każdego spotkania z proboszczem cisieckim ks. prałatem Władysławem Nowobilskim Jan Paweł II, ściskając go, uśmiechał się: „Aleśmy tam walczyli w tym Ciścu!”.

Stara piekarnia

Cisiec należał do parafii w Milówce. Ludzie mieli daleko do księdza, kościoła, salki katechetycznej i na cmentarz. Pojechali do kurii w Krakowie. Kard. Karol Wojtyła w 1971 roku posłał do Milówki ks. Władysława Nowobilskiego, kapłana z czteroletnim stażem, który od święceń pracował w Zawoi. Zaczął katechizować w prywatnym domu państwa Tondytków. Akurat była beatyfikacja ojca Kolbego. Ks. Władysław miał przeźrocza o męczenniku Auschwitz i rzutnik, pokazywał dzieciom i dorosłym, opowiadał.

Zastanawiał się, co zrobić, żeby salka była większa, żeby nie tylko katechezę w niej prowadzić, ale i Mszę świętą odprawić. Jego rodzony brat, też ksiądz, który pracował w Chochołowie, poradził mu: „U nas w parafii jest wioska Ciche. Uczy tam religii ks. Stanisław Kozioł. W niedzielę odprawia w salce Mszę św., choć można za to dostać grzywnę. Jakżeś góral i się nie boisz, to też odprawiaj.” Ksiądz Władysław nie bał się. Powiedział o tym zaufanym mieszkańcom Ciśca. Od słowa do słowa przyszło do tego, że rodzeństwo – Władysław i Maria Śleziakowie – podarowało na ten cel nieużywaną, przedwojenną piekarnię. Ludzie pojechali z prośbą o pozwolenie do kurii. Kardynał Wojtyła zgodził się i dał z kasy 90 tys. ówczesnych złotych. Ludzie uprosili inżyniera Stanisława Wiewiórę, żeby zobaczył piekarnię, czy nada się na kaplicę. Przyszedł w nocy, z latarką. Tak było bezpieczniej. „To rudera – ocenił – nie ma sensu remontować, trzeba zbudować od nowa”. Poradził, żeby dwie osoby wystąpiły o zezwolenie na budowę bliźniaczego domu mieszkalnego. Zrobi się duże fundamenty, ściany, a w środku „zapomni się” o kilku ścianach działowych i kaplica będzie. Rodzeństwo Śleziaków rozpoczęło starania o budowę „bliźniaka”. W maju 1972 roku ruszyły wykopy. Ale w lipcu skończyły się pieniądze. Nie można było zbierać ofiar wśród wiernych, bo o wszystkim wiedziało tylko kilkoro wtajemniczonych. A i tak władze wpadły na trop pobożnego spisku. Władysława Śleziaka 11 razy wzywano na przesłuchania. Próbowano zastraszyć albo przekupić. Śleziak się nie ugiął. Ks. Nowobilski dostał z kurii pożyczkę: 60 tysięcy na kontynuację prac. A władze nakazały wstrzymanie robót i rozbiórkę fundamentów.

Plany z Milczy

Podczas rekolekcji ks. Władysław spotkał ks. Mariana Przewrockiego z diecezji przemyskiej. Ks. Marian w maju zbudował w ciągu jednej doby kościół w Milczy koło Rymanowa. Zapalił tym pomysłem ks. Nowobilskiego, który gdy wrócił do Ciśca, zwołał zebranie. Wszyscy obecni złożyli przysięgę, że nie powiedzą nikomu ani słowa. Jednak informacja o zamiarach dotarła do władz. – Chyba przez nieostrożność, bo nie podejrzewam umyślnego donosu – mówi dziś cisiecki proboszcz. W okolicy przyszłej budowy zaczęły się kręcić samochody z tajniakami. Ksiądz i ludzie przestraszyli się i budowę po cichu odwołano.

Niedziela przeszła spokojnie, Wszystkich Świętych też. Ale ksiądz Nowobilski „spiskował” dalej. Namówił na przyjazd do Ciśca kolejnego rodzonego brata – cieślę – z ekipą robotników. Nawieźli drewna, przygotowali więźbę dachową przy jednym z budujących się we wsi domów, by nie zwracać niczyjej uwagi. Ksiądz znów zwołał zebranie, ale tylko niewielkiej garstki. „W niedzielę o piątej wstaniecie i pobudzicie sąsiadów. Powiecie, że o szóstej jest Msza św. na budowie u Śleziaków. Niech się odpowiednio ubiorą, bo potem ruszamy z budową. Ludzie szli zaroślami, brzegiem Soły, żeby nikt nie widział. Ołtarz ustawiono z pustaków. Po Mszy św. 5 listopada ruszyła robota, dobrze zorganizowana. Pracowała cała wieś. Kobiety rozbierały mury starej piekarni. Porządną, austriacką cegłę dzieci i młodzież zanosili na fundamenty. Tutaj co półtora metra stali mężczyźni i murowali. Pozostali łopatami mieszali zaprawę. O dziesiątej przyjechała milicja. Ks. Władysław ukrył się w... ubikacji i przez szparę w deskach obserwował, co się dzieje. Kobiety otoczyły dowódcę patrolu. „Tu sie kurzy, panocku, a wyście ładnie ubrani, szkoda wos!” „Nic mi nie będzie” – odpowiedział milicjant. „To sie przyłonccie do nos!” Milicjanci robili zdjęcia, próbowali wyciągnąć ludzi z budowy – bezskutecznie.

O osiemnastej było już ciemno, a milicja wyłączyła prąd, tłumacząc to awarią transformatora. Znalazły się jednak latarki, podjechał samochód i kilka motorowerów, zadudniły silniki, zapaliły się liche reflektory. Na żelaznych drągach ułożono opony, paliły się jasnym płomieniem, ale kopciły niemiłosiernie. Mury były gotowe. Kobiety doglądały ognisk. Na świeżych murach cieśle zaczęli układać konstrukcję dachu. To niemal pewna katastrofa, więc milicja sprowadziła karetki pogotowia, by ratować przygniecionych ludzi. Ale katastrofy nie było. Mury, podpierane stemplami, jednak wytrzymały. W poniedziałek o piątej rano mężczyźni zaczęli schodzić z budowy. Musieli iść do pracy. Kolejne dwa dni zajęło cieślom deskowanie dachu i rozkładanie papy. W środę ks. Nowobilski odprawił Mszę na zewnątrz – groźba zawalenia była wciąż realna. W piątek kuria krakowska przysłała inżyniera, by wskazał, w których miejscach wzmocnić przyporami mury, by konstrukcja nabrała stabilności.

Nielegalna?

Informacja o nielegalnej budowie kościoła w Ciścu dotarła do kardynała Wojtyły w Wiedniu, gdy był w drodze do Rzymu. Po powrocie wypowiedział się w tej sprawie: „Nielegalna? A dlaczego nielegalna? Bo władze nie chcą się zgodzić na budowę kościoła? W ten sposób nie respektują potrzeb ludzi, za którymi ujmuje się Kościół”. 3 grudnia kardynał wysłał do Milówki kapelana ks. Stanisława Dziwisza. „Od jutra odprawiaj codziennie Roraty” – przekazał polecenie ks. Nowobilskiemu. Był grudzień, śnieg, coraz zimniej. Ks. Nowobilski zaryzykował. Kazał otworzyć drzwi i ołtarz ustawić w przedsionku, żeby „nie kidało” śniegiem. Strach co do stanu budowli był, ale obawiano się też, że władze dokonają rozbiórki budynku. A ks. Władysław nie tylko wszedł do kościoła z ołtarzem, ale nawet zaczął tu pomieszkiwać. „Jak będą burzyć, to razem ze mną! Ja się stąd nie ruszę!” – oświadczył ludziom. Mimo wszystko zaczęło się regularne duszpasterstwo, nabożeństwa w dni powszednie, niedziele i święta. Nad budowlą wciąż wisiał nakaz rozbiórki. Jeszcze przez dwa lata wierni co noc dyżurowali przy kościele. „Zbuduj porządny ołtarz, to władze już się zgodzą na kościół” – poradził ks. Nowobilskiemu kard. Wojtyła. Ołtarz stanął, a pięć lat po budowie, 18 grudnia 1977 roku, kard. Wojtyła poświęcił go. To była jego ostatnia wizyta w Ciścu przed konklawe, po którym lody zaczęły topnieć. Władze zdjęły z cisieckiego kościoła nakaz rozbiórki.

Na początku lat 80. wykonano plany świątyni, powiększonej o wieżę, pomieszczenia zaplecza, w sąsiednim budynku urządzono plebanię, zaś 10 lat po budowie kard. Macharski ustanowił w Ciścu samodzielną parafię. – To był chyba pierwszy w Polsce kościół pod wezwaniem ojca Maksymiliana po jego beatyfikacji i prawdopodobnie pierwsza w Polsce parafia jemu dedykowana po kanonizacji – mówi ks. Władysław Nowobilski, proboszcz, którego historia pracy w Ciścu zaczęła się od slajdów o życiu i męczeństwie ojca Kolbego, pokazywanych na katechezie.

By trwała pamięć

Ks. prałat Władysław Nowobilski

– We wtorek 6 listopada o godz. 17 w kościele św. Maksymiliana w Ciścu odprawimy dziękczynną Mszę św. w 40. rocznicę akcji budowy naszej świątyni. Do tego jubileuszu przygotowujemy się od kilku tygodni. Przez cały październik podczas nabożeństw różańcowych przedstawialiśmy ich uczestnikom archiwalne zdjęcia z budowy kościoła, mówiliśmy też o jej historii. Wszystko po to, by pamięć heroicznych wydarzeń z listopada 1972 roku przekazać kolejnym pokoleniom. Mamy też dla parafian i wszystkich zainteresowanych naszą historią film dokumentalny pod tytułem „Kościół 24 h”.