Święci i znoszący

ks. Artur Stopka

Prof. Luft stanowczo zaprotestował przeciwko próbom zawłaszczania Kościoła „przez hałaśliwą mniejszość zamieniającą go w partię polityczną”.

Święci i znoszący

Przysłonięty fotografią ks. Bonieckiego z Nergalem bez większego echa przeszedł opublikowany w kilku mediach list otwarty prof. Stanisława Lufta, skierowany do polskiego episkopatu. Tymczasem jest to, przynajmniej dla mnie, dokument przejmujący, którego nie tylko nie wypada, ale nie należy ignorować, jeżeli jest się choć trochę zatroskanym o dobro Kościoła katolickiego w Polsce.

Prof. Luft napisał list w pewnym sensie czując się wywołanym, a nawet sprowokowanym „publiczną zaczepką” pod jego adresem, która musiała go bardzo dotknąć. Wykorzystał jednak okazję, aby z głębi swojego życiowego doświadczenia i zaangażowania w życie Kościoła, podzielić się kilkoma myślami o szerszym wymiarze.

Nie tylko mnie w liście prof. Lufta szczególnie poruszyło jedno zdanie: „Zamiast Kościoła miłości i tolerancji proponuje się nam Kościół walki, a nawet wojny”. Moją uwagę przykuło słowo „tolerancja” w zestawieniu ze słowem Kościół. „Kościół tolerancji?” – pomyślałem, przekonując się choćby tylko na podstawie facebookowych dyskusji, że nie tylko mnie takie zestawienie zastanowiło. Czy tolerancja jest konstytutywną cechą Kościoła? Czy potrzebujemy jej w jego wnętrzu, skoro łączy nas miłość?

Natychmiast zrodziło się we mnie skojarzenie z o. Józefem Marią Bocheńskim, który wśród „Stu zabobonów” zamieścił między innymi właśnie tolerancję. Chociaż, niedokładnie ją samą, ale kilka sposobów jej potraktowania. Objaśniając pojęcie napisał: „Tyle co znoszenie. Nazywamy “tolerancyjnym” człowieka, który toleruje, to jest znosi innych, ich poglądy, ich sposób życia itp. Tolerancja jest wypróbowanym sposobem współżycia w łonie tego samego społeczeństwa różnych grup ludzi, różniących się pod względem światopoglądu, względnie zasadniczych tez politycznych. W tej dziedzinie tolerancja jest pożyteczną dyrektywą ustrojową” – napisał wybitny dominikanin.

Znoszenie! Czy nie o tym pisał św. Paweł Apostoł w Liście do Kolosan? „Jako więc wybrańcy Boży - święci i umiłowani - obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! Na to zaś wszystko przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości” (Kol 3,12-14).

Prof. Luft stanowczo zaprotestował przeciwko próbom zawłaszczania Kościoła „przez hałaśliwą mniejszość zamieniającą go w partię polityczną”. Myślę, że problem nie dotyczy tylko dziedziny polityki. To sprawa szersza, dotycząca narzucania innym przez wąskie i faktycznie niezbyt liczne grupy w Kościele m. in. własnej wizji pobożności, przeżywania wiary, obrazu Boga itp.

Przed laty obserwowałem, jak w nowo poświęconym kościele parafianie szukali swojego miejsca, tego punktu w przestrzeni budynku, w którym zwykle będą uczestniczyć we Mszy św. To trwało kilka tygodni. Jedni znaleźli swoje miejsce w pierwszej ławce, inni w ostatniej, jedni po lewej, drudzy po prawej wielu w środku, byli tacy, którzy dobrze poczuli się na chórze i tacy, którzy nawet nie pomyśleli o tym, aby tam się wdrapać. Nikt nikomu nie wyznaczał, gdzie ma się podczas Najświętszej Ofiary znajdować. Nikt nikogo nie przestawiał ani nie przesadzał. Uczyli się nie tylko swoich miejsc, ale także stojących lub siedzących obok ludzi. To im przecież najczęściej mieli przekazywać znak pokoju…

Noszę ten obraz sytuowania się parafian w świątyni w sercu i przywołuję za każdym razem, gdy spotykam się z ludźmi próbującymi ustawiać innych w Kościele na „swój” obraz i podobieństwo oraz według własnego widzimisię.

TAGI: