Przebudzenie

Piotr Legutko i Miłosz Kluba

GN 43/2012 |

publikacja 25.10.2012 00:15

Kraków się obudził. Przez trzy dni serce miasta biło na stadionie Cracovii i w Łagiewnikach.

Przebudzenie Henryk Przondziono/GN Sobota. Stadion Cracovii. Ewangelizacja Krakowa była misją teoretycznie niemożliwą, połączeniem spektakularnego masowego eventu z indywidualnym spotkaniem Boga w ciszy i modlitwie

Oba miejsca połączyła nowa ewangelizacja i wizerunek Jezusa. – Jest tylko jeden duch, który nas tu gromadzi i jest to Duch Święty. To spotkanie nie ma innej twarzy niż twarz Jezusa Miłosiernego z Łagiewnik – mówił w piątek do zgromadzonych na stadionie bp Grzegorz Ryś. – Wokół nas jest tylu, którzy nie znają Jezusa, albo znają Go niewystarczająco, dla których przestał być Panem i Zbawicielem. Czy można pozostać wobec tego obojętnym? – pytał w niedzielę w Łagiewnikach kardynał Stanisław Dziwisz. Kościół krakowski pokazał, że nie jest obojętny.

Misja niemożliwa

To nie był koncert, choć pieśni słychać było na krakowskich Błoniach przez wiele godzin. To nie był także religijny show w amerykańskim stylu, choć nie brakowało emocji i porywających świadectw. Ewangelizacja Krakowa była misją teoretycznie niemożliwą, połączeniem spektakularnego masowego eventu z indywidualnym spotkaniem Boga w modlitwie. „Chcemy przeżyć spotkanie Osoby z osobą, spotkać Jezusa w Jego słowie” – zapowiadał bp Ryś. I słowa dotrzymał. Scenariusz był głęboko przemyślany i przemodlony. W piątek ogłoszenie Ewangelii o spotkaniu Jezusa z Nikodemem. Ewangelię wniesiono na stadion, ale swój tekst miał każdy, by mógł indywidualnie przeżyć tamto spotkanie. Potem modlitwa za miasto i przejście na Rynek Główny, przed wizerunek – oczywiście – Jezusa Miłosiernego. Sobota to kerygmat, uroczysta proklamacja. Ogłoszenie najważniejszej prawdy wiary, że Bóg nas kocha. I liczne osobiste świadectwa, że to prawda. Wreszcie niedziela, już w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Koniec, który zarazem jest początkiem, bo w finale uczniowie zostają przez kardynała Dziwisza rozesłani, by głosili Ewangelię. W szkole, w pracy, w rodzinie. W Krakowie.

Miasto piękne i… straszne

Wbrew pozorom to papieskie miasto, miasto stu kościołów, potrzebuje ewangelizacji jak mało które w Polsce. Bo to także miasto stu knajp i niekończącej się fiesty. Na miasto spada prawdziwa lawina turystów, szukających tu mało wyszukanych rozrywek. Nocą Kraków wygląda pięknie… i strasznie. Historyczna stolica Polski to także stolica gier komputerowych i siedziba największych portali internetowych. To stare miasto młodych ludzi, gdzie mieszka 200 tysięcy uczniów i studentów. Marketingowo rzecz ujmując, oni właśnie stanowili główny „target” nowej ewangelizacji. Do nich adresowana była kampania promocyjna, to ich budzono w trakcie happeningów i ściągano na stadion przez media społecznościowe. Jak się okazało, skutecznie. Rozmach akcji „Bliżej. Mocniej. Więcej” porównać można do dużych kampanii marketingowych. 30 plansz reklamowych w najważniejszych punktach miasta, spoty w mediach i środkach miejskiej komunikacji, woda z napisem „Jestem” rozdawana na ulicach. „Haczyk”, jaki zastosowano w kampanii polegał na nieoczywistości zarówno hasła, jak i przesłania. Pomysłodawcy, skupieni wokół Sekretariatu ds. Nowej Ewangelizacji Archidiecezji Krakowskiej chcieli przede wszystkim zaintrygować, skupić na sobie uwagę, co w dużej mierze się udało. – To była preewangelizacja, przygotowanie do właściwego działania. Ewangelizacja jest bowiem możliwa tylko poprzez bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem – tłumaczy bp Grzegorz Ryś, spiritus movens całego przedsięwzięcia.

Płynie rzeka modlitwy

BMW jechało przez Kraków nie przez trzy dni, a przez cały wrzesień. Równolegle do kampanii w mediach przygotowanie do ewangelizacji trwało w kościołach. Głównie poprzez modlitwę. – Wszystko trzeba omodlić, wszystko musi być na kolanach – mówi Krystyna Sobczyk z Diakonii Modlitwy Wstawienniczej, działającej przy Sekretariacie ds. Nowej Ewangelizacji Archidiecezji Krakowskiej. Skala i rozmach tego omodlenia okazały się chyba największym zaskoczeniem, także dla organizatorów. Jednym z najbardziej spektakularnych wydarzeń modlitewnych było „Jerycho”. Przez sześć dni i sześć nocy trwała w kościele św. Katarzyny na Kazimierzu nieustanna modlitwa przed Najświętszym Sakramentem. Kolejne wspólnoty, zmieniając się co 12 godzin, prowadziły modlitwę za ewangelizację i za miasto. Eucharystia, Różaniec, Droga Krzyżowa, Koronka do Miłosierdzia Bożego, suplikacje, adoracja – w sumie 144 godziny nieprzerwanej modlitwy. W akcję włączyły się także siostry zakonne. Za krakowskie BMW trwała (i trwa) modlitwa między innymi w zakonach we Francji, w Niemczech i Austrii. Wiele grup podjęło konkretne zobowiązania. – Śmiało można powiedzieć, że do nieba płynie rzeka modlitwy w tej intencji – mówi Krystyna Sobczyk. Podczas spotkań na stadionie w różne posługi zaangażowanych było około trzech tysięcy wolontariuszy: pilnujących porządku, dbających o obsługę techniczną, występujących na scenie, ale także służących rozmową i modlitwą – zwłaszcza drugiego dnia. – Jest wielka potrzeba modlitwy, dlatego tu jesteśmy – mówi Lucyna ze wspólnoty Rycerstwo Świętego Michała Archanioła, jedna z 500 (!) osób pomagających w modlitwie. Joanna Stabryła ze wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym „Metanoia” przyznaje, że zaskakiwała ją szczerość i otwartość, z jaką ludzie proszący o wstawiennictwo mówili o swoich problemach. – Przychodziły osoby bardzo poranione, prosiły o modlitwę, a ja płakałam razem z nimi – mówi.

Cisza dnia pierwszego

W czasie koncertów i prób śpiewu, jeszcze przed rozpoczęciem piątkowego „Bliżej. Mocniej. Więcej”, echo tego, co działo się na stadionie Cracovii, niosło się na całe krakowskie Błonia. Potem najbardziej przejmująca była cisza. – Ta cisza była najważniejszym elementem naszego spotkania – mówił bp Grzegorz Ryś, gdy kończył się czas na rozważanie w milczeniu odczytanej Ewangelii. – To nie był tylko brak rozmów. Chcieliśmy przeżyć to, co przeżył Nikodem: osobiste spotkanie z Jezusem – tłumaczył biskup. Na stadionie było wtedy około siedmiu tysięcy osób. W centrum, na murawie, rozciągnięto billboard, który w czasie kampanii promującej ewangelizację miasta wisiał na jednym z krakowskich budynków. Napis „Wszystko przemija, a ja wciąż Jestem” było widać z każdego miejsca stadionu. Kulminacyjnym momentem pierwszego dnia ewangelizacji była modlitwa za Kraków. Odwróceni tyłem do murawy, a twarzami do miasta, z wyciągniętymi rękami, wszyscy zebrani na stadionie Cracovii błogosławili Kraków. – By Twoje oblicze, Panie, zawsze było pogodne, byś nie smucił się, patrząc na to miasto, które tworzymy – prowadził modlitwę bp Grzegorz Ryś. Gdy zakończył, uczestnicy wydarzenia podawali sobie ręce na znak przyjaźni i podziękowania: Dobrze, że jesteś – powtarzali. Dobrze, że jesteś – skandowano także dzień później, gdy na stadionie nieoczekiwanie pojawił się kardynał Stanisław Dziwisz. Jego obecność przewidziana była pierwotnie tylko w niedzielę, w Łagiewnikach.

Próba podziału

Kardynał przyleciał specjalnie z Synodu Biskupów w Rzymie. Pojawił się na stadionie wprost z lotniska. Przechadzał się wzdłuż sektorów, przekazał pozdrowienia „od Jana Pawła II”. Bardzo osobistym wystąpieniem porwał ponad dziesięć tysięcy ludzi. Była to jasna odpowiedź na publikacje „Gazety Wyborczej”, próbującej przeciwstawić „otwarty Kościół biskupa Rysia” kardynałowi zamkniętemu w „radiomaryjnej twierdzy”. – Przeżyłem to osobiście, jako próbę podzielenia nas wewnątrz krakowskiego Kościoła – mówi bp Grzegorz Ryś. – I ja się z tym wewnętrznie nie godzę. To nie była akcja biskupa Rysia, tylko całej diecezji. To ksiądz kardynał zaraz po sakrze biskupiej wyznaczył mnie do tego dzieła. Kardynał w detalach był o wszystkim informowany, co więcej, niektóre decyzje podejmował osobiście, na przykład tę o stadionie Cracovii jako miejscu spotkania – dodaje. W niedzielę nikt już nie mógł mieć wątpliwości, że krakowski Kościół jest razem, a głos jego lidera zabrzmiał bardzo mocno: – Chrystus potrzebuje naszych umysłów i serc, naszych ust, dłoni i stóp, aby Jego Dobra Nowina dotarła do każdego człowieka. Potrzeba nam wiary i odwagi apostołów, którzy napełnieni Duchem Bożym w dniu Pięćdziesiątnicy głosili wielkie dzieła Boże. Skoro poznaliśmy „drogi życia” (Dz 2, 28), powinniśmy nie tylko sami nimi kroczyć, ale także ukazywać je innym, aby wyszli z krainy bezsensu i śmierci, z pustyni, na której nie ma życia – mówił do 6 tysięcy wiernych kardynał Stanisław Dziwisz.

Ewangelizacja 3D

To, co działo się w piątek i w sobotę na stadionie Cracovii, przypominało spektakl w 3D. Dla jednych było to przede wszystkim doświadczenie żywego Kościoła: w śpiewie i modlitwie. Dla innych czas niezwykłych spotkań, nawiązywania relacji. Ale najważniejszy był trzeci wymiar: osobistego spotkania z Bogiem. Podczas gdy w sektorach trwały rozmowy i modlitwy, na boisku ponad stu pięćdziesięciu księży czekało na osoby, które chciały się wyspowiadać. Paweł ze wspólnoty „Namarka” przyznaje, że modlitwa wstawiennicza i spowiedź przyciągały zdecydowanie więcej osób niż rozmowa z doradcą. Kapłani wyjaśniają to prosto: rozmowy miały być przede wszystkim dla osób niezdecydowanych, niepewnych, czy chcą przystąpić do spowiedzi. Tymczasem na stadionie najwięcej było członków różnych grup i wspólnot, mocno zaangażowanych w życie Kościoła. – Nie zetknąłem się z jakimś gwałtownym nawróceniem, ani z kimś, kto bardzo długo nie był u spowiedzi – mówi ks. Mirosław Żak, na co dzień związany z duszpasterstwem trzeźwości. Zaznacza jednak, że wielu osobom to spotkanie pomogło pogłębić wiarę i było to widać podczas sakramentu. – Myślę, że tu najistotniejsze jest, żeby w tych, którzy są blisko Kościoła, tchnąć ducha misyjnego, żeby uświadomić, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za dawanie świadectwa, zwłaszcza w naszych środowiskach – tłumaczy duszpasterz. Podkreśla, że 80 proc. mężczyzn, którzy prowadzą pogłębione życie religijne, nawróciło się pod wpływem postawy swoich kolegów z pracy: – To ogromne zadanie dla świeckich.

Ciąg dalszy nastąpi

Próby podziału okazały się więc, paradoksalnie, także ważnym doświadczeniem łączącym wiernych. Może i dzięki nim w Krakowie zobaczyliśmy Kościół zintegrowany wokół Ewangelii. Ludzi w różnym wieku, z wielu środowisk, modlących się publicznie, wspólnie. – Znaleźliśmy się w doświadczeniu Kościoła na zupełnie innym poziomie. Tym, który naprawdę ludzi wierzących obchodzi – cieszył się bp Ryś. To było także przełomowe doświadczenie dla wspólnot, które porwały się na tak spektakularne przedsięwzięcie. Trzy tysiące wolontariuszy, siedem diakonii, wiele nieprzespanych nocy. I poczucie, że coś się przełamało. Gdy 30 września na placu Jana Nowaka Jeziorańskiego podczas happeningu „Budzenie Krakowa” rozdzwoniły się budziki, mogło to jeszcze wyglądać na robienie dobrej miny do przegranej sprawy. W niedzielę 21 października nastroje były już zupełnie inne. Nawet nie dlatego, że dzień wcześniej udało się przyprowadzić na stadion ponad 14 tysięcy ludzi. Chyba nawet ważniejsze okazało się doświadczenie wspólnego przygotowania całego przedsięwzięcia. I poczucie, że będzie ono miało swój ciąg dalszy. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.