Dla kogo Rok Wiary?

Wypowiedzi wysłuchał ks. Zbigniew Wielgosz; GN 42/2012 Tarnów

publikacja 28.10.2012 06:00

Diecezja tarnowska! – mówią z uznaniem księża z innych części Polski. Czy w takiej diecezji potrzebny jest Rok Wiary? Jakie są przestrzenie, w których jest on najbardziej konieczny?

Mamy cały rok na to,  by na nowo postawić Chrystusa  w centrum naszego życia Roman Koszowski Mamy cały rok na to, by na nowo postawić Chrystusa w centrum naszego życia

Diecezja tarnowska! – mówią z uznaniem księża z innych części Polski. Zresztą wielu z nich stąd pochodzi, choć drogę powołania do kapłaństwa zrealizowali gdzie indziej. Powodów do radości, a może nawet dumy, jest wiele. Pierwsze miejsce w statystykach, jeśli chodzi o uczestników niedzielnych Mszy św., jak i przystępujących do Komunii św. na przestrzeni ostatnich 20 lat. Najwięcej powołań. Imponujące zaangażowanie misyjne, zarówno w liczbie księży diecezjalnych, którzy pracują na misjach, jak i w wymiarze współpracy misyjnej, a szczególnie ofiarności na rzecz misji. Wielkoduszna hojność wiernych dla dzieł Caritas w diecezji, Polsce i na całym świecie. Do tego trzeba dodać wielotysięczną grupę ministrantów, lektorów i ceremoniarzy, dziewcząt w DSM, w grupach Papieskiego Dzieła Misyjnego Dzieci i Kolędników Misyjnych, młodych w grupach apostolskich. Znaczące zaangażowanie dorosłych w działalność ruchów i stowarzyszeń katolickich, ponad 700 nadzwyczajnych szafarzy Komunii św. Do tego mnogość duszpasterstw zawodowych i specjalnych… Dynamika dzieł ewangelizacyjnych imponuje. Można zadać prowokujące pytanie. Czy w takiej diecezji potrzebny jest Rok Wiary? Jakie są przestrzenie, w których jest on najbardziej konieczny? Gdzie można znaleźć świadków wiary? Oto kilka wypowiedzi, które mogłyby rozpocząć dyskusję w naszych domach, grupach, parafiach, a także na łamach „Gościa Tarnowskiego”.

Nie wstydzić się Jezusa

Andrzej, licealista z Perły, ceremoniarz, jest członkiem Ruchu Światło–Życie od 3 lat

– Wydaje mi się, że Rok Wiary jest bardzo potrzebny młodym, nasi rodzice mają już wiarę ugruntowaną, mocno osadzoną w tradycji. A młodym coraz trudniej jest się przekonać do wiary, pomimo że działa w naszej diecezji dużo ruchów i stowarzyszeń katolickich. Można zauważyć, że do kościoła chodzi mniej moich rówieśników. Gimnazjaliści mają swoje kontrolki (specjalne indeksy praktyk religijnych przed bierzmowaniem – przyp. aut.), dlatego ich widać częściej w kościele. Potem wielu z nich żegna się z nim. Tradycja wiary jest przekazywana – na przykładzie moich rodziców mogę to potwierdzić i myślę, że nie jestem w tym osamotniony. Świadectwo wiary rodziców jest bardzo ważne. Obok rodziny znalazłem je w Ruchu Światło–Życie, który pomógł mi odkryć, że Kościół to wspólnota, rodzina. Ruch wyrywa nas z anonimowości i pomaga lepiej przeżywać dar wiary. W Ruchu jesteśmy prawie w jednym wieku, łatwiej nam – niż w domu – otworzyć się, myślę, że różnica wieku w domu utrudnia dialog. W rodzinie jest najtrudniej. Wszyscy wiedzą, że jestem w Ruchu, ale przyjmują to tylko do wiadomości, choć zdarza się, że ktoś z moich kolegów chce porozmawiać o rzeczach ważnych, związanych z Bogiem, wiarą. Czasem uda mi się zachęcić, by poszli ze mną do katedry, gdzie jest adoracja Najświętszego Sakramentu, i bywa, że jakaś grupka ze mną idzie. Nie spotkałem się z wyśmianiem, że jestem wierzący. Była w klasie akcja z breloczkami z napisem „Nie wstydź się Jezusa”. Jak o tym powiedziałem, to do dziś wszyscy w klasie je noszą. Jak im pomóc w drodze do wiary, Boga? Pokazać życiem, że wiara daje szczęście, że się jej nie wstydzę.

Msza św. z ciarami

Magda, licealistka, z Olszyn k. Wojnicza, w Ruchu Światło–Życie od 6 lat

– Nasza diecezja jest pobożna…, ale era technologii, uzależnienie od komputera, używki oddalają młodych od Boga. Jest tak, że idą na Mszę św., ale nie trafiają do kościoła, czasem przychodząc na błogosławieństwo. Tradycja wiary jest przekazywana, ale młodzi się przeciw temu buntują. Jeżeli rodzic tylko będzie nakazywał, a nie wytłumaczy, że wiara to coś bardzo ważnego, to młody człowiek odrzuci taki sposób zachęty podstawowym pytaniem „po co?”. Konieczny jest też przykład, słowa nie wystarczą. A jeśli już tylko słowa, to nie powinny być one nakazami, ale dialogiem, rozmową, tak żeby młody zrozumiał. Dorośli czasem mówią o wierze, ale ze swojej dorosłej perspektywy, z pozycji człowieka, który w sprawach wiary ma wszystko uporządkowane. Jest więc jakiś problem w komunikacji. Mama mnie zachęciła do Ruchu, pochodzi z Katowic, powiedziała, że jak tego nie spróbuję, to będę żałować, dziś dziękuję jej za to. Ruch pomaga we wzajemnym dialogu, uczy patrzeć w jedną stronę. Kiedy zachęcałam rówieśników do wyjazdu na oazę, napotykałam duży opór, a przecież w Ruchu, na Mszy św. ciary po człowieku chodzą, wielkie przeżycie duchowe, doświadczenie wspólnoty, odbicia od codzienności. Szanowali to, że jestem w Ruchu, ale nic poza tym. W szkole spotykam ludzi, którzy mnie odrzucają, że jestem wierząca. Więcej jest jednak obojętnych.

Lejce do życia

Jan Kiełbasa, mąż, ojciec trzech synów, Tarnów

– Wiara jest dla mnie czymś dynamicznym, nie jest dana raz na zawsze, staje się. Myślę, że przestrzenią dla Roku Wiary jestem najpierw ja sam. Rodzice dali mi świat wartości. Ale pamiętam też taki moment, kiedy w katedrze zobaczyłem dorosłego faceta, w skórze, długie włosy, który stał z przodu i miał złożone ręce. To również było mocne świadectwo – warto wierzyć i nie bać się tego okazywać. Inne przestrzenie dla Roku Wiary? Po pierwsze: rodzina i środowisko. Obok naszej rodziny żyją ludzie, którzy wierzą, i to nam pomaga. Jeden z moich synów powiedział kiedyś: „Z Panem Bogiem to jest taki handel”, a ja się strasznie ucieszyłem, że dziecko zaczyna myśleć o wierze, a nie traktować jej jako dobrodziejstwa rodzica, które na etapie buntu nastolatka odrzuci, bo to jest mamy, taty, ale nie moje. Chcemy im dać lejce do życia, by kiedyś mogły sobie poradzić same. Po drugie: sytuacja narzeczonych, gdzie wiara jest praktycznie nieobecna. Następnie cała sfera życia społecznego, politycznego, na naszym lokalnym podwórku – chodzi o to, by ludzie, którzy uważają się za wierzących, potrafili być ponad podziałami, wiedząc, że właśnie łączy ich chrześcijaństwo, wiara. I wreszcie małżonkowie. Uczestniczę z żoną w wieczorach dla narzeczonych i ze statystyk mogę sądzić, że, podobnie jak w całej Polsce, 30 procent z nich się rozejdzie po ślubie. Ale jeśli będą chodzić co niedzielę do kościoła, odsetek rozejść spada do 2 procent, a w momencie, kiedy codziennie klękają do modlitwy, odsetek spada do 0,5 procenta. Kolejną sprawą dla ewangelizacji w Roku Wiary jest budowanie właściwego obrazu Boga. Znam ludzi, dla których Bóg to ktoś odległy, niezainteresowany ich sprawami. Może Rok Wiary skróci te „rozciągnięte” relacje, przybliży ludzi do Boga jako Ojca.

Rozłąka osłabia

Andrzej Szkotak, 25 lat, mąż, Bruksela

– Pochodzę z małej, wiejskiej parafii diecezji tarnowskiej. Wychowanie w duchu wartości chrześcijańskich wielokrotnie pomagało mi w dokonywaniu właściwych wyborów życiowych. Dziś, patrząc z perspektywy Polaka mieszkającego w Brukseli, dostrzegam to jeszcze wyraźniej. Niemal każdego dnia człowiek musi stawiać czoła czyhającym zagrożeniom. W takich sytuacjach, dzięki wierze wyniesionej z domu rodzinnego, potrafię się obronić. Niestety, tutaj na obczyźnie, wielu moich rodaków, często wywodzących się z podobnych środowisk, oddala się od Kościoła. Z pewnością jedną z przyczyn tego zjawiska jest dłuższa rozłąka ze społecznością wiary domu rodzinnego oraz zanik tradycyjnych wartości. Dodatkowo w Belgii wpływ na to ma również postępująca laicyzacja tego niegdyś katolickiego kraju. Ogłoszony przez papieża Benedykta XVI Rok Wiary powinien stanowić okazję do głębszego przyjrzenia się swoim relacjom z Bogiem. My, Polacy na emigracji, powinniśmy sobie postawić ponownie pytanie: w co tak naprawdę wierzymy? Czy pogoń za pieniądzem nie przysłania nam tego, co najważniejsze? Dla mnie osobiście Rok Wiary będzie czasem szczególnym. Mam nadzieję zostać ojcem i – co za tym idzie – stanę przed trudnym wyzwaniem przekazania wiary mojemu dziecku.