Aria na strunie E

ks. Włodzimierz Lewandowski

Zaufać wszystkim, którzy nie mieszczą się w strukturach i formach, których nie dopasuje się do żadnej ramki.

Aria na strunie E

W korespondencji z Rzymu ks. Tomasz Jaklewicz porównał to, co dzieje się na Synodzie do wrzącego kotła. Wielość punktów widzenia, spostrzeżeń, uwag, przemyśleń, świadectw – to wszystko może dziwić, a nawet niepokoić. W tle bowiem pojawia się pytanie o jakąś jednolitą strategię, program i coś, co poderwie wspólnotę wierzących do zaangażowania się w całkiem nowy sposób. Problem na tym jednak polega, że pytanie o jednolitą strategię jest bardziej niebezpieczne od wspomnianej wielości. Dlaczego? Jakoś nie potrafię wyobrazić sobie takich samych katechez już nie dla Kościoła w Europie i w Azji. Nie wyobrażam sobie takich samych katechez dla Kościoła nie tylko w Polsce, ale w ramach tej samej diecezji. Że to wszystko będzie miało jednakowy kształt i formę. Raz, że pachnie to skostnieniem. Dwa – to swoiste „ograniczenie” dla Ducha Świętego, zawsze zaskakującego nowymi formami i charyzmatami.

Na te ostatnie już kilkakrotnie zwracali uwagę ojcowie Synodu. Wątek pojawia się również w komentarzach synodalnych. Zarówno u piszących o Synodzie dziennikarzy jak i u świeckich audytorów. Warto się przy nim zatrzymać z tego prostego względu, że charyzmaty i znaki są czymś, co od samego początku towarzyszy głoszeniu Dobrej Nowiny potwierdzając ją i uwiarygadniając. Te znaki czasem mają znamiona cudu, a czasem są wręcz zabawne. Dziś trudno wyobrazić sobie świętego Filipa Nereusza z ostrzyżoną w szachownicę głową, stojącego na środku rynku i głoszącego kazanie. Już słyszę te głosy świętego oburzenia, te zarzuty, że chce być popularny i zyskać rozgłos, że buduje na sobie. A wtedy Kościół, jak to napisał nie tak dawno Marcin Jakimowicz, zaufał mu, pozwolił działać. A co najważniejsze cieszył się z owoców.

Zaufanie. Klucz do Kościoła otwartego. Nie w znaczeniu polskich przepychanek między „frakcją toruńską a łagiewnicką”. I nie w znaczeniu, jakie miał na myśli w swoim synodalnym wystąpieniu biskup z Bazylei, gdy mówił o konieczności otwarcia domu parafialnego dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zaufać wszystkim, którzy nie mieszczą się w strukturach i formach, których nie dopasuje się do żadnej ramki, którzy będą zaskakiwać i szokować, budzić po nocach, a czasem czynić cuda. Dla których ewangelizacja nie będzie celebrowaniem wielebności i przewielebności, ale głoszeniem chwały Zmartwychwstałego.

Mam nadzieję, że rozpoczynająca się jutro ewangelizacja Krakowa będzie sprawdzianem ile takiego zaufania w Kościele polskim jest. I mam nadzieję, że dzięki niemu będziemy świadkami, jak tworzy się dalszy ciąg rozpoczętej w dniu Pięćdziesiątnicy arii na strunie E. (Dlaczego nie G? Liczę na inteligencję Czytelników.)