Gra pozorów

Andrzej Macura

Wiemy w czym rzecz. Musimy jeszcze tylko znaleźć odwagę, by pójść pod prąd.

Gra pozorów

Wystąpienia hierarchów podczas odbywającego się z Rzymie Synodu Biskupów o Nowej Ewangelizacji niewątpliwie można nazwać burzą mózgów. Pada wiele diagnoz, przedstawiane są ciekawe pomysły. Potrafimy dostrzec korzenie tego czy innego zła. Znamy też lekarstwo. Pytanie tylko, czy zdołamy je przekuć na konkret. Bo nieraz zwyczajnie brakuje nam odwagi, by pójść pod prąd panującym modom i stylom.

Ot, wystąpienie bp. Enrico dal Covolo, rektora Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego w Rzymie. Pomijając nawet niezwykle ważną, a poruszaną przez niego kwestię konieczności świadectwa dawanego przez formatorów rodzi się pytanie o taki drobiazg jak to, czy katolickie szkoły i uczelnie będą miały dość odwagi, by przeciwstawić się niektórym „dogmatom” współczesnego świata. Państwa narzucają nie tylko treść nauczania, ale także sposób, w jaki jest prowadzone. Metodyka górą! Górą drobiazgowe plany nie uwzględniające takich losowych wypadków jak występujący prawie co roku okres większej ilości zachorowań na grypę. Wszystko dobrze wygląda na papierze, ale analfabetów (a jakże, często ze świadectwami ukończenia szkół) mamy coraz więcej. Kto się odważy krzyknąć, że król wdział na siebie przykuse ubranko? Przecież jak się będzie za dużo pyszczyć można stracić państwowe dotacje, prawda?

Tymczasem coraz więcej spraw na świecie toczy się nie wedle jakichś rozumnych prawideł, ale współczesnych przesądów. Taka gra pozorów. O jednym z nich – wpływie emisji CO2 na klimat Ziemi – przypomnieli nam wczoraj polscy parlamentarzyści przegłosowując uchwałę w której stwierdzono, że  prowadzenie jednostronnej polityki klimatycznej, w oderwaniu od ustaleń globalnych, jest niecelowe. Chwała im za to.

Zdecydowaną większość gazów  cieplarnianych w atmosferze stanowi para wodna, człowiek emituje jedynie skromną część dwutlenku węgla, który zresztą jest wykorzystywany przez rośliny. Na chłopski rozum, jak jest go więcej, rośliny mają się lepiej. Do tego dochodzi znana naukowcom od lat prawidłowość, że klimat Ziemi ciągle się zmienia. W takiej np. Polsce w średniowieczu było znacznie cieplej niż dziś. I co? Unia ciągle próbuje wymóc na Polsce coraz większe ograniczenie emisji CO2. Mimo że zobowiązania wynikające z protokołu z Kioto dawno przekroczyliśmy. Bo nie tylko utarło się myśleć, że dwutlenek węgla to nasz wróg. Idą jeszcze za tym konkretne pieniądze z handlu limitami emisji i spokój o tych bogatych państw, którzy krajom mniej technologicznie zaawansowanym, a przejmującym się tą gadaniną,  stwarzają dziś sztuczne utrudnienia w rozwoju, zapewniając sobie supremację na światowym rynku.

A takich przesądów lub najmniej  mocno niepewnych dogmatów jest znacznie więcej. Ot, w kwestii wychowania, szczepień, ochrony własności intelektualnej itd itp. Czy ludzie Kościoła dojrzeli do tego by także w takich sprawach pójść pod prąd czy będą uczestnikami tej gry pozorów?