Katolicy wierni i "farbowani"

KAI |

publikacja 12.10.2012 10:00

Jedyna w tegorocznej amerykańskiej kampanii prezydenckiej oraz pierwsza w historii debata między dwoma katolickimi kandydatami na wiceprezydentów USA odbyła się 11 października. Jednym z ważniejszych punktów dyskusji między Joe Bidenem a Paulem Ryanem z Partii Republikańskiej był stosunek do aborcji.

Katolicy wierni i "farbowani" PAP/EPA/JIM L SCALZO/RICK WILKIN/POOL Joe Biden i Paul Ryan

Niemal półtoragodzinna dyskusja transmitowana przez telewizję udowodniła, że dwaj katolicy mogą udzielać różnych odpowiedzi na kwestie dotyczące obrony życia. Choć większość poruszanych zagadnień dotyczyła przede wszystkim gospodarki i polityki zagranicznej, to jednak w pewnym momencie prowadząca program Martha Raddatz poprosiła polityków, by wyjaśnili, jak ich katolicka wiara wpływa na poglądy nt. aborcji.

„Uważam, że życie zaczyna się od poczęcia” – pierwszy odpowiedział Ryan. Wytłumaczył, że wiara jest ważnym czynnikiem w jego poglądach w sprawie obrony życia. Zauważył jednak, że ważną rolę odgrywają tu także „rozum i nauka”.

Opowiedział, co czuł, gdy 10 lat ten zobaczył na USG swoje pierwsze dziecko –Lizę. Zaznaczył, że aborcja to „trudna” kwestia”, oraz, że szanuje ludzi, którzy prezentują inny pogląd w tej sprawie. Zadeklarował, że administracja Mitta Romney'a będzie sprzeciwiać się aborcji z wyjątkiem przypadków gwałtu, kazirodztwa oraz gdy zagrożone jest życie matki.

Ryan skrytykował forsowaną przez Obamę reformę zdrowotną, która nakazuje pracodawcom wbrew ich sumieniom opłacanie pracownikom w ramach ubezpieczenia zdrowotnego kosztów antykoncepcji, aborcji i sterylizacji. Jak zauważył, w efekcie dochodzi do sytuacji, gdy Kościoły pozywają państwo i przed sądem starają się zapewnić wolność religijną. Dodał, że polityka rządzącej administracji wspiera aborcję na żądanie, finansowaną z pieniędzy podatników, a także za pośrednictwem pomocy zagranicznej propaguje zabijanie dzieci nienarodzonych w innych krajach.

Ryan wypomniał także Bidenowi jego kontrowersyjną wypowiedź z ubiegłego roku podczas wizyty w Chinach, gdy wiceprezydent zasugerował, że rząd amerykański nie kwestionuje brutalnej polityki jednego dziecka prowadzonej przez Państwo Środka.

Wiceprezydent Biden tymczasem podkreślał, że w swym „osobistym życiu” akceptuje naukę Kościoła katolickiego mówiącą, że życie zaczyna się od poczęcia. „Nie chcę narzucać tego równie gorliwym chrześcijanom, muzułmanom i żydom. W przeciwieństwie do mojego przyjaciela tutaj, po prostu nie zgadzam się” – mówił, wyjaśniając, że jego zdaniem nie może mówić innym kobietom, że nie wolno im „kontrolować swego ciała”. „Według mnie, to decyzja między nimi a lekarzem i Sądem Najwyższym” – kontynuował.

Kwestię kontrowersyjnej reformy zdrowotnej i łamania przez obecny rząd wolności religijnej Biden całkowicie zbagatelizował, zaprzeczając, by jakakolwiek instytucja katolicka była zmuszana do opłacania środków, których stosownie Kościół uważa za moralnie złe. Stanowisko Bidena spotkało się z natychmiastową reakcją obrońców życia, którzy w wydanym oświadczeniu zarzucili politykowi Partii Demokratycznej jawne lekceważenie konstytucyjnie gwarantowanego prawa do wolności religijnej.

Biden w typowym dla siebie stylu zamiast argumentów merytorycznych próbował ironizować i kpić z rywala, przypominając mu, że kiedyś był przeciwko aborcji nawet w przypadkach gwałtu czy kazirodztwa, a na kształt obecnych poglądów kongresmana miał wpływ republikański kandydat na prezydenta.

Deklarujący się jako katolik Biden, twierdzący, że – „zawsze nosi różaniec w kieszeni”, od lat nie ukrywa swoich poglądów proaborcyjnych. W 2008 roku przed zwycięskimi dla Obamy wyborami bp John Ricard z diecezji Pensacola-Tallahassee wezwał polityka do dokonania „rachunku sumienia” „Wzywam pana do okazania wsparcia dla Ciała Chrystusa w najbardziej bezbronnych Jego członkach: dzieciach nienarodzonych” – napisał wówczas hierarcha w liście na wieść o tym, że polityk ten uczestniczył w niedzielnej Mszy św. i przyjmuje komunię w jednej z parafii w jego diecezji.

W przeprowadzonym po czwartkowej debacie sondażu CNN 48 proc. ankietowanych wskazało na zwycięstwo Ryana a 44 proc. na Bidena.