Szept błogosławionego

GN 41/2012

publikacja 13.10.2012 22:03

O papieżu rodziny, liberalizacji życia i zagrożonych wartościach z ks. Michałem Tunkiewiczem, koordynatorem Dnia Papieskiego w archidiecezji warmińskiej, rozmawia Krzysztof Kozłowski.

Szept błogosławionego

Krzysztof Kozłowski: Tegoroczny Dzień Papieski odbywa się pod hasłem: „Jan Paweł II – Papież Rodziny”. Dlaczego takim?

Ks. Michał Tunkiewicz: – W poprzednich latach ukazywaliśmy Jana Pawła II w rożnych wymiarach. Okazuje się, że do tej pory nie mówiliśmy o nim jako o promotorze życia rodzinnego. Trzeba pamiętać, że jednym z pierwszych dokumentów papieża była m.in. wydana w 1981 r. adhortacja poświęcona rodzinie – „Familiaris consortio”. Pierwszy synod zwołany przez Jana Pawła II był poświęcony rodzinie. Dlatego cieszę się, że to hasło przewodzi tegorocznemu Dniowi Papieskiemu. Dobrze jest, że próbujemy ukazać go jako ojca i promotora życia rodzinnego, zwłaszcza że on podczas pontyfikatu często mówił o rodzinie, wyrażał swoją troskę o nią, również podczas pielgrzymek do Polski. Zależało mu na tym, by zachować te wartości, które są dla każdego człowieka cenne i drogie. Myślę, że jest to również efekt spotkania rodzin w Mediolanie. Dzień Papieski jakby w naturalny sposób wpisał się również w Warmińsko-Mazurskie Dni Rodziny.

Obecnie promotorzy różnych ideologii próbują zmienić obraz rodziny. Promuje się związki partnerskie, związki osób tej samej płci. Czy to jest również odpowiedź na te zagrożenia?

– Liberalizacja życia sprawia, że uaktywniły się środowiska, które próbują zmienić naturalny obraz rodziny. Dotyka to również kwestii odpowiedzialności za dokonane wybory. Patrząc na młodzież – to jest trochę bolesne – coraz więcej z nich zakłada, że w przypadku niepowodzenia w małżeństwie, rozejdą się. Zastanawiam się, czy oni, jako katolicy, myśląc o tym, ważnie zawierają sakrament małżeństwa. Z drugiej strony coraz więcej młodych małżeństw rozpada się i to nie bacząc na dobro dziecka. Dawniej – i nie jest to myślenie dinozaura – wartość dziecka dla małżonków była wartością nadrzędną. Mimo rożnego rodzaju niepowodzeń byli ze sobą. Kiedyś do rozwodów, jeśli miały miejsce, w większości przypadków dochodziło w momencie usamodzielnienia się potomstwa.

Oczywiście, istnieje również problem związków osób tej samej płci. Rozumiem, że na przestrzeni rozwoju ludzkości taka orientacja zawsze była, doświadczała człowieka. Jednak nigdy wcześniej nie była ona tak promowana jak teraz. Nie było również prób legalizowania tych związków. Dzisiaj ludzkość idzie w tym kierunku, że moją słabość czy też niedoskonałość albo to, co jest we mnie niezgodne z prawem natury, próbuje się zalegalizować. Organizacje zorientowane na laksyzm [łac. rozluźnienie – przyp. aut.] życia moralnego dążą do tego, by to, co jest anormalne, nazywać normalnością. Trzeba podkreślić, że Jan Paweł II szanował ludzi o innej orientacji seksualnej, ale mocno podkreślał i ukazywał rodzinę jako związek mężczyzny i kobiety jako przyszłość Kościoła i narodu. Nie oszukujmy się – zdrowa rodzina jest w każdym wymiarze korzystna.

Jan Paweł II wiele pisał o rodzinie. Jedną z jego publikacji jest książka „Miłość i odpowiedzialność”.

– Napisał ją jeszcze jako kard. Karol Wojtyła. Myślę, że powinna to być lektura obowiązkowa nie tylko dla małżonków, ale też i dla księży. Ona jest rewelacyjna. Młodzież, która do niej sięga – może początkowo ma trudności, bo kard. Wojtyła pisał ją językiem filozofa – mówi, że poznała dzięki niej piękno ludzkiej miłości, która koresponduje z miłością Bożą.

Czy obecnie mowa Kościoła o rodzinie nie jest głosem wołającego na pustyni? W szumie medialnym może się on stać dla uszu jedynie szeptem.

– Jan Paweł II ciągle jest dla nas autorytetem. Nie spotkałem się jeszcze z reakcją negatywną co do jego nauki. Jeśli organizujemy coś i przywołujemy postać błogosławionego, nigdy nie trafiłem na odmowę lub krytykę. Warto jest przywoływać jego nauczanie, nawet jeżeli staje się ono jedynie szeptem. Trzeba pamiętać, że ludzkość rozwija się sinusoidalnie. Po okresie dekadencji zawsze nadchodzi czas powstania z kolan, kiedy odradzają się prawdziwe wartości.

Ale dziś, jeśli ktoś mówi o rodzinie w duchu jedności, miłości, bycia razem mimo trudności, zawsze utożsamiany jest z Kościołem, choćby był ateistą.

– I to jest smutne. A przecież każdy powinien o rodzinę dbać. Faktem jest, że media często ukazują postawę człowieka z prawem do własnego szczęścia, z prawem do realizacji samego siebie, nawet kosztem drugiego człowieka. Uważam, że oczywiście powinniśmy podkreślać te wartości, ale nade wszystko odpowiedzialność za człowieka, z którym się jest. Nie tylko dzisiaj, jutro, ale i przez całe życie.