publikacja 13.10.2012 07:00
Niektórzy ostentacyjnie nie chcą z ich rąk przyjmować Komunii świętej. Inni zaś myślą o nich z wdzięcznością, bo w udręczeniu chorobą i cierpieniem przynoszą im Chrystusa.
Piotr Tumidajski
Kilkumiesięczny kurs kończy się uroczystym błogosławieństwem biskupa
Piotr Ładoś jest jednym z 8 nadzwyczajnych szafarzy Komunii św. posługujących w parafii Matki Bożej Zwycięskiej w Krakowie-Borku Fałęckim. Trzyletnia posługa wśród chorych upewniła go w przekonaniu, że to, co robi, ma sens. – Chorzy, których odwiedzałem, bardzo cieszyli się, że w każdą niedzielę przynoszę im Pana Jezusa. Było to dla nich wielkie wydarzenie, na które czekali z utęsknieniem. Zawsze staram się pełnić swoją posługę najlepiej, jak tylko potrafię. Wspólnie z chorym długo modlimy się, także po Komunii. Jest czas na rozmowę, wsparcie duchowe, pociechę – opowiada ze wzruszeniem. Szafarze, przychodząc do chorego co tydzień, po pewnym czasie traktują go jak członka rodziny. – Pani Bronisława, „moja pierwsza chora”, stawała się z tygodnia na tydzień coraz słabsza. Widać było, jak gasła. Towarzyszyłem jej w ostatnim pożegnaniu na pogrzebie. Ufam, że moja posługa, choć w jakiejś części, pomogła jej w zbawieniu. W tym samym czasie przybyła mi kolejna chora. Znowu mam trzy podopieczne, które z każdym tygodniem stały się mi bliższe tak po ludzku, w zwykłych rozmowach – opowiada jeden z szafarzy.
Powinni być w każdej parafii
– Podstawowym zadaniem nadzwyczajnych szafarzy Komunii św. jest służenie chorym, zanosząc im Chrystusa w niedzielę. Wiadomo, że w ten dzień kapłani są zajęci duszpasterstwem parafialnym i nie są w stanie iść do wszystkich cierpiących, którzy tego pragną. A chorzy są przecież w każdej parafii. To znaczy, że nadzwyczajny szafarz Komunii św. może realizować swoje powołanie z pożytkiem dla konkretnych osób. Oczywiście, gdy brakuje kapłanów i diakonów, wtedy może on również udzielać Komunii św. w zgromadzeniu liturgicznym – wyjaśnia ks. Jerzy Serwin, diecezjalny duszpasterz nadzwyczajnych szafarzy, odpowiedzialny za ich formację duchową.
Kardynał Stanisław Dziwisz dostrzega duchowe potrzeby chorych i dlatego chce, aby w każdej parafii byli mężczyźni, którzy będą im służyć, zanosząc Komunię świętą. W 2009 r. napisał nawet list do wszystkich proboszczów naszej archidiecezji, prosząc, by w swojej parafii poszukali do tego zadania odpowiednich kandydatów. Co więcej, kardynał napisał również w tym liście, że brak świeckich szafarzy w parafii jest duszpasterskim zaniedbaniem wobec chorych. W naszej diecezji są takie parafie, które mogą uchodzić za wzór duszpasterskiej troski o chorych. W parafii Jana Chrzciciela w Krakowie na Prądniku Czerwonym jest aż 9 szafarzy, którzy w każdą niedzielę zanoszą Komunię do ponad 30 chorych. Świeccy szafarze Komunii św. są także potrzebni w szpitalach, gdzie często kapelani są zapracowani ponad siły. I nie chodzi wcale o to, aby mieli ich zastąpić. Ich posługa da natomiast kapelanom więcej czasu na rozmowę z chorymi i spowiedź. Tak dzieje się na przykład w Szpitalu im. Babińskiego. Tam w każdą niedzielę z Komunią św. udaje się szafarz Piotr Ładoś. – Odwiedzam chorych leżących na czterech oddziałach. Niekiedy zanoszę Komunię kilkudziesięciu pacjentom. Dopiero tam widzę, jak bardzo ludzie potrzebują oparcia w Bogu – opowiada.
Stereotyp żywy
Niestety, w dalszym ciągu wielu ludzi ma błędne przeświadczenie, że Komunii św. mogą udzielać wyłącznie osoby konsekrowane. Nic więc dziwnego, że na świeckich nadzwyczajnych szafarzy patrzą z nieukrywanym zgorszeniem. Takie podejście nie ma jednak uzasadnienia ani historycznego, ani teologicznego. Przecież w pierwszych wiekach chrześcijaństwa bardzo często wierni niebędący kapłanami zanosili Pana Jezusa chorym oraz tym, którzy nie mogli uczestniczyć we Mszy świętej. Po Soborze Trydenckim utrwaliła się praktyka, że tylko kapłani rozdawali wiernym Ciało Pańskie. Trwało to aż do Soboru Watykańskiego II, którego nauczanie dało podstawy, aby Kościół powrócił do praktyki z pierwszych wieków. Ostateczne podstawy prawne zostały uregulowane w nowym Kodeksie prawa kanonicznego, który wszedł w życie w 1983 roku. Zgodnie z nim, konferencje episkopatów poszczególnych krajów mogą decydować o wprowadzeniu posługi świeckich nadzwyczajnych szafarzy Komunii świętej. Biskupi polscy zauważyli, że i u nas są oni potrzebni. Pierwszą diecezją, w której szafarze zostali ustanowieni, była diecezja katowicka. Stało się to jesienią 1990 roku.
12 grudnia 2005 r. kard. Stanisław Dziwisz podpisał dekret ustanawiający w archidiecezji krakowskiej posługę świeckich pomocników w udzielaniu Komunii świętej. Od tego czasu co roku, po wcześniejszych kilkumiesięcznych przygotowaniach, kilkudziesięciu mężczyzn przyjmuje błogosławieństwo do tej posługi. W tej chwili jest ich w naszej diecezji 280 w ponad 90 parafiach.
Powołani, a nie wyznaczeni
– Posługa nadzwyczajnego szafarza Komunii św. jest tak wielka, że nic większego – obok stałego diakonatu – nie może się stać w życiu religijnym świeckiego mężczyzny. To rodzaj powołania. Chrystus wybiera sobie świeckich ludzi do posługi sakramentalnej, by byli pomocnikami tych, którzy Jego kapłaństwo uobecniają – mówi z przekonaniem ks. Jerzy Serwin. Różne są drogi do tej zaszczytnej służby w Kościele. Niektórzy mężczyźni myśleli o tym, by pełnić posługę szafarza Komunii św., zanim jeszcze otrzymali taką propozycję od swojego duszpasterza. Inni przyjęli ją z radością, ale i drżeniem serca. Zawsze to jednak ostatecznie ksiądz proboszcz proponuje, aby ktoś był jego współpracownikiem w bardzo odpowiedzialnej dziedzinie, jaką jest życie sakramentalne chorych w parafii. Niestety, w wielu parafiach nie jest to łatwa sprawa. Jeden z gorliwych proboszczów opowiada, że już kilka lat szuka kandydatów. Problem polega na tym, że ci, którym proponował posługę szafarza, z różnych względów odmawiali. Inny duszpasterz mówi z radością, że wreszcie w tym roku udało mu się przekonać dwóch mężczyzn i ma nadzieję, że pociągną oni za sobą innych, bo są duże potrzeby w parafii, w której pracuje. Zanim szafarz zacznie pełnić posługę, musi przejść kilkumiesięczny kurs. Nie może się sam nań zgłosić, musi mieć rekomendację swojego proboszcza. W naszej archidiecezji kurs odbywa się zawsze w Łagiewnikach. Rozpoczyna się w październiku, a kończy tuż przed Wielkanocą. Każde spotkanie składa się z czterech wykładów dotyczących zagadnień teologicznych. Są też ćwiczenia praktyczne, jak do tej posługi należy się przygotować. Oprócz tego są wykłady z zagadnień psychologicznych (trzeba umieć rozmawiać z osobami chorymi, starszymi i umierającymi). Przyjęcie błogosławieństwa nie kończy formacji duchowej. Szafarze otrzymują od biskupa ordynariusza misję kanoniczną tylko na rok. Na podstawie opinii proboszcza i przeżytych rekolekcji przedłuża się ją na rok następny. Nasi szafarze jeżdżą na obowiązkowe rekolekcje weekendowe w Bystrej Podhalańskiej.
Najpierw jest mężem
Pisząc o nadzwyczajnych szafarzach, trzeba też wspomnieć o tych, które są w ich życiu najważniejsze – o żonach. Bo najpierw muszą wyrazić zgodę, by mąż pełnił taką posługę. Ale zazwyczaj z ich strony jest coś więcej – dają mężowi duchowe wsparcie. Od kilku lat żony szafarzy mają nawet specjalne rekolekcje. – Żona była w tym roku po raz pierwszy na rekolekcjach, ale tak jej się spodobało, że powiedziała, abym ją zapisał również w przyszłym roku – cieszy się Piotr Ładoś. Wszyscy zgodnie przyznają, że pełnienie posługi szafarza nie zaburza małżeństwa. Wręcz przeciwnie. Małżeństwo jest na pierwszym miejscu. – Od kiedy mój mąż posługuje jako nadzwyczajny szafarz, udzielając Komunii na Mszy św. i zanosząc Pana Jezusa chorym, wspieram go nie tylko modlitwą, ale także obecnością wśród chorych naszej parafii. Cierpienie tych ludzi uczy nas wielu rzeczy. Pomaga nauczyć się pokory i cierpliwości, współczucia, wielkoduszności i miłości. Staje się źródłem naszej siły – mówi żona jednego z szafarzy. A małżonka innego opowiada z radością, jak bardzo umocniło się ich małżeństwo i jak bardzo odżyła ich miłość.