Odeszła do nieba

Aleksandra Zapotoczny: "Bliscy święci". Wydawnictwo Rafael

rafael.pl/ |

publikacja 15.10.2012 07:00

Maria Teresa i Ruggero Badano – rodzice błogosławionej mieszkają w Sanello ich rodzinnym mieście, należą do Ruchu Focolari i przekazują świadectwo świętości swojej córki podczas spotkań z młodymi. Odwiedzili Polskę, uczestniczyli także w Światowych Dniach Młodzieży w Madrycie.

Odeszła do nieba Aleksandra Zapotoczny: "Bliscy święci". Wydawnictwo Rafael

Kim była Chiara?

Maria Teresa Badano: Była dla nas cudowną dziewczynką. Po tak długim oczekiwaniu, jej narodzenie było dla nas ogromnym szczęściem. Córka uzupełniała nasz związek, potęgowała miłość między nami. W duszy jednak od samego początku odczuwaliśmy, że nie jest do końca naszą córką, ale przede wszystkim dzieckiem Boga i właśnie w ten sposób pragnęliśmy ją wychować, szanując tę jej wolność. Jej babcia, a moja mama, często powtarzała: „Twoja córka nie jest z tego świata”.

Jako nastolatka była wysportowana. Grała w tenisa, jeździła na łyżwach, uwielbiała góry i morze. Była słodka i zdeterminowana. To dało się odczuć od najmłodszych lat. Od początku próbowałam jej wytłumaczyć, że ma dwóch ojców; tego, którego może zobaczyć i Tego, z którym może porozmawiać; więc uczyłam ją modlitw. Pewnego dnia, kiedy zaproponowałam jej, byśmy razem zmówiły modlitwę, usłyszałam odmowę. Zapewniłam ją wówczas, że mogę pomodlić się podwójnie, za siebie i za nią. Chwile potem jednak Chiara przyłączyła się do mnie i razem wypowiadałyśmy słowa modlitwy.

Uwagę dorastającej Chiary zwracały osoby chore i cierpiące, którym później zaczęła pomagać. Chiara kochała wszystkich tak… instynktownie.

Ruggero Badano: Czekaliśmy na narodzenie Chiary bardzo długo. Nie uznawałem małżeństwa bezdzietnego, dlatego zacząłem się modlić. Pojechałem do sanktuarium maryjnego i prosiłem tam Boga o to dziecko.

Rozmowa Chiary z Chrystusem trwała 25 minut…

M.T.B.: Dla mnie były one wiecznością… Ale zgoda Chiary zmieniła radykalnie jej życie. Pytałam Chrystusa, ile razy jeszcze moja córka będzie musiała powtórzyć swoje „tak”? Chiara była konsekwentna. Podążała drogą swojej kalwarii według woli Bożej. O chorobie naszej córki, jako rodzice dowiedzieliśmy się wcześniej, pamiętam, że przytuliliśmy się wraz z mężem, wiedząc że tylko Bóg może nam pomóc w akceptacji tej sytuacji. Chiarę oddaliśmy w opiekę Maryi, bo tylko ona mogła wziąć ją za rękę i myślę, że trzymała ją do końca. Widok chorego dziecka, któremu nie można pomóc, jest dla matki bardzo trudny.

Jak określilibyście te dwa lata choroby Chiary?

R.B.: Podczas choroby Chiary zapanowała w naszych sercach niezwykła atmosfera. Mogę powiedzieć, że te dwa lata były czasem błogosławionym przez Boga. Chrystus pozwolił nam żyć w innym wymiarze, jakimś nadprzyrodzonym, stąpaliśmy, nie dotykając ziemi. Pamiętam jej uśmiech. Myślałem, że uśmiecha się do nas, by nam ulżyć w cierpieniu, kiedy wchodzimy do jej pokoju lub przytrzymywaliśmy bezwładne nogi. Ale zaglądając do niej przez dziurkę od klucza, zauważyłem, że uśmiech nie znikał z jej twarzy, nawet kiedy zostawała w pokoju sama. Ona uśmiechała się do Boga.

Chiara sama przygotowała swoją ceremonię pogrzebową…

M.T.B.: Tak, pewnego dnia zwróciła się do mnie z prośbą, żeby pochować ją w sukni ślubnej, bo ona poślubia Chrystusa… Wzięliśmy jej wszystkie wymiary, na leżąco, gdyż nie mogła już chodzić. Suknie uszyły jej członkinie Ruchu Focolari, kiedy była już gotowa, poprosiła, by ją ktoś przymierzył. Suknie przywdziała na siebie Chicca i stanęła na krześle, aby moja córka lepiej mogła ją zobaczyć, leżąc na łóżku. Wtedy Chiara uczuliła mnie, abym ubierając ją, powtarzała: „Teraz Chiara ogląda Jezusa”.

Potem wraz z Chiccą wybrały pieśni na pogrzeb. Poprosiła mnie, abyśmy wraz z ojcem śpiewali najgłośniej, bo, kiedy umiera dziewiętnastolatka w niebie jest wielka uroczystość. Podczas pogrzebu, kiedy milkłam, mój mąż, trzymając mnie za rękę, powtarzał: „Pamiętaj, o co prosiła Chiara”.

A kiedy nadeszła godzina...

M.T.B.: Ostatnie chwile życia Chiary były najpiękniejszymi i najświętszymi. Poprosiła, abym do niej podeszła. Swoje ręce włożyła mi we włosy, które praktycznie rozczochrała. Powiedziała wtedy do mnie: „Mamo, bądź szczęśliwa, bo ja jestem”.

Poprosiła mnie także, abym otworzyła drzwi, gdyż chciała pozdrowić wszystkich przybyłych do naszego domu. Nie chciałam jej na to pozwolić, chcąc zaoszczędzić jej cierpienia i smutku. Chiara zdecydowała się zdjąć maskę tlenową, żeby nikogo nią nie przerazić i żegnała każdą przybyłą osobę, jedna po drugiej. Patrzyłam na nią, była radosna. Przygotowała się do wyprawy do raju, bo była przekonana, że tam właśnie zamieszka…

Wielu rodziców, którzy stracili swoje dziecko nie potrafi się z tym pogodzić. Jak dotrzeć do nich i próbować ich pocieszyć?

M.T.B.: My, niestety, nie możemy ich niczego nauczyć, ponieważ rodzice, którzy stracili dziecko, doznają w pewnym sensie łaski, bo ich dziecko poszło do nieba. Jest to jednak taki straszny ból, przed którym można jedynie pochylić głowę. Kiedy ktoś nas pyta, jak sobie z tym bólem poradziliśmy, odpowiadamy, że nie poradziliśmy sobie z nim, to Jezus obdarzył nas łaską, dzięki której zrozumieliśmy, że żadne ludzkie współczucie nam nie pomoże. Można jedynie uklęknąć przed Chrystusem, połączyć się z Nim i prosić o siły, by iść na przód. Tylko Bóg taki ból pomoże unieść. Myślę, że Chiara, kiedy godziła się na swoją chorobę, prosiła Jezusa, aby dał nam siły. Jedynie tak to można pojąć.

R.B.: Zgadzam się całkowicie z moją żoną. Nie jest łatwo powiedzieć rodzicowi, który stracił dziecko, jak ma się zachować. Możemy jedynie opowiedzieć, jak Jezus nam pomógł.

Wasza córka jest błogosławioną…

M.T.B.: Na beatyfikację przybyło 25 tysięcy ludzi, głownie młodzież, co świadczy o tym, że pamięć Chiary żyje wśród nich. Niektórzy obierają ją sobie za towarzyszkę swojego życia. To prawda, że straciliśmy córkę, ale zyskaliśmy wiele innych dzieci… Chiara uważała, że młodzi maja przed sobą przyszłość i tylko jedno życie, które warto dobrze przeżyć. Porównywała je do pochodni, z która biegnie się na olimpiadzie.

Radość z beatyfikacji jest nie do opisania, nie potrafię jej oddać słowami. Podobnie jak nie potrafię opisać radości, kiedy Chiara narodziła się, a także cierpienia, kiedy odeszła do nieba…

Nigdy nie przypuszczałam, że Chiara może dość do takich honorów Kościoła. Oczywiście ważnym momentem w jej życiu było spotkanie z Ruchem Focolari, który czuwał nad jej formacją. Jej wzrastanie odbywało się, zachowując wszelkie normy, ale mierząc wysoko, co jest naturalne, dla kogoś, kto wybiera tę drogę formacji duchowej. Nasza córka, będąc członkiem Ruchu Focolari, umiała postawić w życiu Boga na pierwszym miejscu, ofiarowywać mu niepowodzenia i cierpienia i to przeistaczało się w miłość do Niego… Chiara kroczyła drogą, zakochując się w Chrystusie.

Byliście Państwo na Światowym Spotkaniu Młodzieży w Madrycie, a także w Polsce, jakie przesłanie adresujecie do młodych, którzy tłumnie przybywają na spotkania z Wami?

M.T.B.: Celem naszych wyjazdów jest zaniesienie przykładu Chiary na cały świat. Dwa tygodnie przed odejściem do nieba zwróciła się do nas takimi słowami: „Później wyjedziecie w świat, by opowiadać o tym, co tutaj przeżywaliśmy”. Można powiedzieć, że Chiara miała w sercu pragnienie pokazania młodym ludziom miłości, którą obdarzyła Boga. Pragnęła, by wszyscy mogli poznać Chrystusa, którego ona pokochała.

Dzisiaj w Waszych oczach błyszczą łzy, ale są to jedynie łzy radości…

M.T.B.: To prawda. Tylko raz zapłakałam naprawdę. W Walentynki Chiara zamówiła dla nas stolik w restauracji i poprosiła, byśmy w ten wieczór nie myśleli o niej… Zrozumiałam, że przygotowuje nas na drogę, którą wkrótce pójdziemy sami. Chciała, żebyśmy godzili się na Wolę Bożą; doświadczając raju już na ziemi.

R.B.: Jeszcze za jej życia odczuwaliśmy świętość, którą sama przeżywała, leżąc na łóżku w swoim pokoju.

***

Chiara Luce Badano

Pokój Chiary Luce Badano jest pełen światła… Mebelki z jasnego drzewa, na półkach książki i pluszowe miśki, a na szerokim łóżku kolorowe poduszki. W tym właśnie pokoju rozegrało się mistyczne spotkanie…

Był rok 1988. Chiara miała 17 lat. Zdiagnozowano u niej raka kości. Rodzice o chorobie dowiedzieli się wcześniej, ale ich córka tę informację miała usłyszeć z ust lekarza. Kiedy Chiara wróciła ze szpitala, swoje kroki skierowała prosto do swojego pokoju. Położyła się na łóżku, a na jej twarzy rysował się ból… Jej wewnętrza walka trwała 25 minut. Kiedy wstała, była pogodna i radosna. „Rozmawiałam z Chrystusem – oświadczała swojej mamie – I wypowiedziałam mu moje: «tak»”.

Chiara Badano urodziła się 29 października 1971 roku w Sassello (Liguria, północne Włochy), zmarła 7 października 1990 roku. Od dziewiątego roku życia należała do Ruchu Focolari. Od Chiary Lubich, założycielki Ruchu, otrzymała niezwykły przydomek: Chiara Luce – czyli „Jasne światło”, kiedy informowała ją w liście, że odkryła na nowo Ewangelię, „w nowym świetle”. Z Ruchem Focolari zapoznała ją jej przyjaciółka Chicca.

Rodzice czekali na Chiare jedenaście lat. Przyjście na świat upragnionej córki ożywiło ich miłość i wiarę. Chiara była normalnym dzieckiem; nastolatką z pragnieniami i problemami swojego wieku. Któregoś razu, podczas gry w tenisa, jej ramie przeszył tak silny ból, że rakieta wypada z jej dłoni… Bolesna diagnoza i słowa wypowiedziane przez Chiarę: „Jeśli Ty tego chcesz, Jezu, ja także tego pragnę”.

Badania, terapia, naświetlania, operacje… Chiara przyjmowała cierpienie dojrzale, ze świadomością, że robi to dla Jezusa. Pokój, w którym przyjęła go do swojego życia, zamienia się w salę szpitalną i domowy kościół. W pokoju tym da się poczuć atmosferę nieba. Chiara często „zastyga” w szczęśliwości, z której trudno ją wybudzić. W największym bólu słychać, jak powtarza: „Dla Ciebie, Jezu”.

Potem następują przygotowania do… „zaślubin”. Tak właśnie Chiara nazywa swoje odejście do nieba, do Jezusa. Jeszcze tylko uszycie sukni ślubnej, choć już bez przymiarki – Chiara ma sparaliżowane nogi – i wybór pieśni na uroczystość… I jej ostatnia wola: swoje rogówki, jedyną cześć ciała nienaruszoną przez chorobę, chce oddać do transplantacji…

Sposób, w jaki znosiła cierpienie wpłynął na opinię świętości, którą zyskała w chwili śmierci. Proces beatyfikacyjny rozpoczął się 6 czerwca 1999 roku. Na ołtarze została wyniesiona 25 września 20102 roku w sanktuarium Matki Bożej Miłości pod Rzymem.

Chiara stała się patronką młodzieży. Jako cud do procesu beatyfikacyjnego wybrano uzdrowienie z zapalenia opon mózgowych szesnastoletniego chłopaka.

29 października jest dniem wspomnienia Chiary Luce Badano.

***

„Stając wobec tej młodej dziewczyny, Kościół dziękuje Bogu w Trójcy za jej życie pełne miłości i dobroci. Chiara Badano, współczesna dziewczyna, lubiącą sport, pozytywna, przekazuje nam orędzie optymizmu i nadziei. Także dzisiaj krótki okres młodości może być przeżywany w świętości. Także dziś istnieją młodzi, szlachetni, którzy w gronie rodzinnym, szkole, społeczeństwie nie marnują swojego życia”.

abp Angelo Amato, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych; fragment homilii wygłoszonej podczas beatyfikacji

***

Modlitwa za wstawiennictwem Chiary Luce Badano

Ojcze, źródło wszelkiego dobra, dziękujemy Ci za wspaniale świadectwo życia bł. Chiary Luce Badano. Chiara Luce, ożywiona łaską Ducha Świętego i prowadzona światłem Jezusa, wierzyła niezłomnie w Twoją nieskończoną miłość, którą starała się odwzajemniać ze wszystkich sił, powierzając się z pełną ufnością Twojej Ojcowskiej woli. Pokornie Cię prosimy: udziel również nam tego daru, byśmy żyli z Tobą i dla Ciebie, a jednocześnie ośmielamy się prosić, jeśli jest to zgodne z Twoją wolą, o łaskę. Przez zasługi naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Amen.