Oaza na całe życie

GN 38/2012 Gliwice

publikacja 05.10.2012 07:00

O odwadze, współpracy ze świeckimi i odpowiedzialności za wspólnotę z ks. Markiem Olekszykiem, 
nowym moderatorem diecezjalnych 
Ruchu Światło–Życie, rozmawia Klaudia Cwołek.


– Chciałbym, żeby było w ruchu jak najwięcej życia – życzy sobie ks. Marek Olekszyk Klaudia Cwołek – Chciałbym, żeby było w ruchu jak najwięcej życia – życzy sobie ks. Marek Olekszyk

Klaudia Cwołek: Kiedy pierwszy raz zetknął się Ksiądz z Oazą?


Ks. Marek Olekszyk: – Miałem może 16 lat. W mojej rodzinnej parafii Przemienienia Pańskiego w Bobrownikach Śląskich działała mała grupa oazowa. Zaczęło się od tej wspólnoty i wyjazdów na rekolekcje wakacyjne. Z czasem odkryłem, że jest to droga na całe życie chrześcijańskie.


Dla wielu oaza jest jednak przygodą młodości, po której rozstają się z ruchem. W jakim sensie może być propozycją na całe życie?


– Ruch Światło–Życie daje całościową wizję Kościoła, ukazującą, jakie jest w nim miejsce człowieka wierzącego, nie tylko księdza, ale każdego, bo wszyscy powołani są do wzrastania w świętości, czytania słowa Bożego i życia nim na co dzień. Czasem tak bywa, że ktoś uczestniczy w niedziele we Mszy św., a potem prowadzi samotne życie chrześcijańskie. My proponujemy formę bardziej wspólnotową, w grupach młodzieżowych, dorosłych czy rodzin w Domowym Kościele. Jako kapłani związani z oazą też spotykamy się co jakiś czas.


Czym wyróżnia się życie księdza związanego z ruchem?


– Nie wiem, czy aż tak bardzo się wyróżnia. Nie byłem w innej roli, bo od początku mojego kapłaństwa jestem związany z oazą. Na pewno kładziemy nacisk na otwartość wobec ludzi świeckich. Oni też tworzą Kościół i są w nim potrzebni. Nie byłoby żadnych rekolekcji oazowych, gdyby nie było świeckich animatorów. To było odkrycie ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela ruchu, który wskazywał, że forma rekolekcji, gdzie głosi się kazania, a potem następuje ewentualnie spowiedź, jest mało skuteczna, potrzeba czegoś więcej. Animatorami są często rówieśnicy czy osoby zaledwie trochę starsze od uczestników rekolekcji i oni dają świadectwo swojej wiary. Podobnie jest w Domowym Kościele. Ksiądz jest duchowym asystentem, ale to rodziny mobilizują się nawzajem do wzrostu. Kładziemy też nacisk na zgłębianie liturgii, żeby ją nie tylko odprawić, ale celebrować i przeżywać. W osobistym codziennym życiu ważna jest medytacja, którą nazywamy Namiotem Spotkania, odwołując się do określenia z Księgi Wyjścia. Staramy się też spotykać w małych grupach, żeby dzielić się tym, jak przeżywamy naszą wiarę, i podejmować odpowiedzialność w rejonach, parafiach czy dziełach rekolekcyjnych.


Czy w kontaktach ze świeckimi pojawiają się jakieś szczególne trudności? Mam wrażenie, że księża nieraz unikają bliższej współpracy. Z czego to może wynikać?


– Świeccy dużo wymagają od księdza, oczekują, żeby miał czas z nimi porozmawiać, coś wyjaśnić i dać świadectwo swojego życia. To jest dość trudne. Zdaję sobie sprawę, że może niejeden ksiądz nie chce odsłaniać się i pokazywać, jak żyje, uważa że to jego sprawa. Jak się jest na rekolekcjach oazowych, to przebywa się z innymi przez cały dzień, nie można uciec do swojej klauzury parafialnej. To jest trudne, ale i piękne.


Czy Ksiądz ma już jakieś plany i marzenia w związku z nową funkcją moderatora diecezjalnego?


– Chociaż spodziewałem się tej nominacji, to dopiero próbuję się rozeznać w tym wszystkim, co do mnie należy i co ks. Jarek Buchenfeld mi przekazał. Jak nad tym zapanować, żeby niczego nie zepsuć i nie zawalić, a dać jak najwięcej dobrego. Trudno mi mówić o marzeniach, bo one są czasami najmniej realne. Chciałbym, żeby było w ruchu jak najwięcej życia. Żeby ci, którzy byli na rekolekcjach wakacyjnych, angażowali się w małe grupy przy parafii i żeby sami stawali się animatorami dla innych. Taka jest idea ruchu. Jeśli nie ma przełożenia na codzienność, to wszystko będzie usychać. Mam wrażenie, że oaza czasami kuleje właśnie dlatego, że ci, którzy wracają z rekolekcji, nie do końca przejęli się ich treścią. Chodzi o to, żeby oprócz fajnych przeżyć podjąć odpowiedzialność za oazę.


Trwa proces beatyfikacyjny ks. Franciszka Blachnickiego. Co w tej postaci Księdza najbardziej pociąga?


– Odwaga. On nie bał się przełamywać schematów. Jemu było trudniej niż nam dzisiaj, gdy różne ruchy w Kościele są czymś oczywistym. W sytuacji PRL-u była to odwaga przeciwstawienia się urzędowym zakazom i całemu systemowi, który był przeciwny religii. Nie bał się też pokazać nowego kierunku swoim przełożonym i innym duszpasterzom, mimo że wielu nie akceptowało jego pomysłów. On nas nauczył, że nie mamy pytać, czy wolno, ale czy trzeba. A jak trzeba, to robimy.•
Strona Ruchu Świato–Życie w diecezji gliwickiej:
www.gliwice.oaza.pl.