Zarażeni Kościołem

Mirosław Jarosz; GN 37/2012 Świdnica

publikacja 18.09.2012 07:00

Przez trzy dni młodzi z całego świata budowali mosty między sobą. Teraz będą to robić w swoich parafiach.

Zarażeni Kościołem Archiwum parafii w Pieszycach/ GN Grupa młodzieży z Pieszyc pierwszy raz była na Genfeście.

Ksiądz Edward Dzik z Pieszyc z Ruchem Focolari zetknął się po raz pierwszy w 1972 roku, jeszcze w trakcie studiów w seminarium. Od tamtej pory zafascynowany jest duchowością jedności, którą ten ruch propaguje. Uczestniczył już kilkukrotnie w światowych spotkaniach. Focolari – to budowanie jedności, czyli coś, co jest niezwykle trudne – wyjaśnia ks. Dzik. – Zachwycają mnie relacje miłości wzajemnej między uczestnikami spotkań, rodzące obecność Jezusa. To jest największa siła ruchu. Focolare to z włoskiego ognisko domowe. Ruch przekonuje, że trzeba żyć tak, by pośrodku każdej wspólnoty płonęło ognisko miłości. Jezus jest tą miłością.

Teraz młodzi

Ksiądz Edward również tym razem chciał pojechać na światowe spotkanie ruchu. Niestety ważne obowiązki duszpasterskie zatrzymały go w parafii. Do wyjazdu przekonał więc dwóch swoich wikariuszy: ks. Krzysztofa Szydełko i ks. Krzysztofa Iskrę, którzy zabrali ze sobą grupę młodzieży. Na Genfest, który odbywał się od 31 sierpnia do 2 września w Budapeszcie, pojechali również ze swoimi grupami młodzieży ks. Ryszard Szkoła z Wałbrzycha i ks. Jan Sroka z Ząbkowic Śląskich. W sumie diecezję świdnicką reprezentowało 20 osób. – Proboszczowi bardzo zależało, byśmy tam byli. Do tego stopnia, że oddał nam nawet swój samochód na podróż – śmieje się ks. Krzysztof Szydełko. – Ale faktycznie było warto. Zarówno my, jak i młodzież jesteśmy pod wielkim wrażeniem tego, co tam doświadczyliśmy. My, kapłani, szukamy drogi dotarcia do młodych. Focolari to jedna z możliwości – tłumaczy kapłan. – Nie chodzi o to, by wszyscy byli w Focolari, bo jest i Taizé, i Odnowa Charyzmatyczna, i oaza, i cały szereg innych wspólnot. Chodzi o pokazanie młodym, że w Kościele jest wielkie bogactwo życia. – Trzeba zarazić ich Kościołem – dodaje ks. Dzik.

Wielka budowa

Genfest zrodził się z inspiracji Chiary Lubich, założycielki Ruchu Focolari. To spotkanie młodych z całego świata, okazja do poznania się, rozmowy, wspólnej modlitwy i zabawy. Jest zaproszeniem, by włączyć się w działanie, gdyż każdy jest bohaterem własnej historii oraz historii świata i może przyczynić się do przekroczenia bariery obojętności, uprzedzenia i egoizmu. Hasło tegorocznego spotkania „Let’s bridge – Budujmy mosty” wyraża w pełni pragnienie budowania mostów: między narodami i kulturami, między pokoleniami, w rodzinach, w ruchach i w innych grupach, między chrześcijanami różnych Kościołów, między religiami. – Wielkie wrażenie wywarły na nas świadectwa ludzi z różnych części świata, z miejsc dotkniętych wojnami, kataklizmami – mówi ks. Krzysztof Szydełko. – Siedzieliśmy przez kilka godzin i słuchaliśmy. Każdy z nas pomyślał o tym, że kiedy ludzie nawet w tak skrajnych warunkach mogą żyć Bogiem, to możemy Nim żyć tym bardziej my, w Polsce.

Ku jedności

Genfest to przede wszystkim wielkie święto. Kiedy więc spotyka się kilkanaście tysięcy ludzi z całego świata, musi być muzyka, zabawa, taniec. Wszystko w duchu jedności. Zadaniem Ruchu Focolari jest budowanie powszechnego braterstwa, tak aby dojść do ostatecznego celu, jakim jest realizacja modlitwy Jezusa, „aby wszyscy byli jedno”. Dlatego też ruch podejmuje dialog na wszystkich możliwych płaszczyznach – z innymi ruchami w Kościele katolickim, dialog ekumeniczny, z wyznawcami innych religii, z osobami o przekonaniach niereligijnych, a także dialog w różnych środowiskach kultury.

Ks. Dzik stanowczo odpiera zarzuty, że ruch jest zbyt otwarty. – Zdecydowanie bardziej bałbym się wpływu sekt niż kontaktu z przedstawicielami dużych religii lub nawet niewierzącymi – mówi kapłan. – Jeżeli my nie będziemy z nimi rozmawiać, nigdy nie zrealizujemy ewangelicznego nakazu, „aby wszyscy byli jedno!”. – Wydaje się, że udało się w tych młodych ludziach, z którymi byliśmy, zasiać pewien „Boży ferment” – kończy ks. Szydełko. – Teraz publikują zdjęcia z Genfestu na portalach społecznościowych, rozmawiają z rówieśnikami o tym, co przeżyli. Przekonanie, że można żyć lepiej, zaczyna się rozszerzać w ich środowisku.

Co we mnie zostało?

Basia Ołoszczyńska, 18 lat

– Najbardziej poruszyła mnie wspólnota różnych narodów, przedstawicieli różnych religii, która zebrała się, by stworzyć jedność. Każdy swoją postawą starał się pokazać, że nie żyje tylko dla siebie, ale również dla innych. Tam we wzajemnych relacjach ludzie zwracali uwagę na Boga. Na co dzień tego nie ma. Po tym spotkaniu jestem bardziej otwarta na rówieśników i ich problemy. Mogę odkrywać ich wartość i wyjątkowość. Wierzę, że jeżeli ja będę otwarta w stosunku do nich, to i oni otworzą się na innych.

Maciek Kajkowski, 14 lat

– Mimo że było tam tak wielu ludzi, wszyscy czuliśmy się jak jedna rodzina. Rozumieliśmy się, nie było kłótni, zamieszania. W tej atmosferze bardziej żyliśmy słowami Boga. Na co dzień, w szkole, nie każdy to rozumie. Tam było czuć dojrzałość duchową. Teraz inaczej patrzę na to, jak można rozmawiać z drugim człowiekiem, kogo można w nim zobaczyć. Myślę, że jestem teraz bardziej cierpliwy i bycie milszym dla innych nie sprawia mi już kłopotu.

Ola Łyżwa, 18 lat

– Zachwyciło mnie to, że zniknęły tam wszystkie bariery kulturowe, mimo że każdy był z innego kraju. Ludzie wspólnie się bawili, modlili i nikt się tego nie wstydził. Wszyscy wiedzieli, po co przyjechali. Teraz inaczej patrzę na ludzi, których spotykam. Wiem, że warto mieć własne zdanie i warto dzielić się nim z innymi.