Katecheza – twardy sport

GN 36/2012 Gdańsk

publikacja 17.09.2012 07:00

Jest kapłanem, sportowcem i duszpasterzem klubu Arka Gdynia Rugby. Z okazji rozpoczęcia roku szkolnego o zadaniach i problemach nowoczesnej katechizacji z ks. Tyberiuszem Kroplewskim, nowym wicedyrektorem Wydziału Katechetycznego Kurii Metropolitalnej, rozmawia ks. Rafał Starkowicz.

Katecheza – twardy sport ks. Rafał Starkowicz/ GN – Trzeba żyć tym, o czym się mówi – podkreśla ks. Tyberiusz.

ks. Rafał Starkowicz: Ma Ksiądz siedem lat kapłaństwa i jest jednym  z najmłodszych kurialistów. Jak to się stało, że został Ksiądz dyrektorem tak ważnego wydziału?

ks. Tyberiusz Kroplewski: – Doprawdy nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że Pan Bóg lubi nas zaskakiwać.

Wśród księży panuje opinia, że ma Ksiądz niezwykły kontakt z młodzieżą…

– Jest w tym pewnie dużo przesady. Uczyłem zaledwie w trzech szkołach: w ekonomiku na Seredyńskiego, a potem w dwóch gimnazjach: na Przymorzu i obecnie na Niedźwiedniku.

Będąc wicedyrektorem Wydziału Katechetycznego, chce Ksiądz nadal uczyć?

– Dla mnie to oczywiste. Chcę dalej mieć kontakt z młodzieżą m.in. dlatego, by dobrze spełniać swoje obowiązki tu, gdzie jestem.  Pracując poza katechizacją, łatwo stracić kontakt z problemami, jakiepojawiają się w szkole.

Profesor H. Samsonowicz w niedawnym wywiadzie sugeruje, że katecheza dzisiaj nauczana jest w sposób archaiczny…

– Katecheza się zmienia, choć nie zmieniają się treści, które przekazuje. Bo Ewangelia jest taka sama od wieków. Dziś nikt nie prowadzi zajęć, ucząc suchych formułek, które trzeba wykuć na pamięć. Katecheci z powodzeniem stosują nowe formy aktywizacji młodzieży. Ich przygotowanie jest coraz lepsze. Chodzi przecież zarówno o przekazanie wiedzy, jak i o kształtowanie ich życiowych postaw.

A zatem Księdza zdaniem w procesie katechizacji Kościół ma przekazywać wiarę?

– Oceniamy oczywiście wiedzę ucznia. Nie wolno jednak zapominać, że ta wiedza ma czemuś służyć. Ma kształtować życie człowieka. Inaczej jest po prostu bezużyteczna. Tego przekazywania wiary nie można zamknąć w kościelnym budynku.

W jaki sposób to połączyć?

– Człowiekowi potrzeba wymiaru praktycznego. Pracowałem ze szkolnymi kołami Caritas. Różne rzeczy mówi się o młodzieży, zwłaszcza o tej gimnazjalnej. Dziś mogę stwierdzić, że są w gimnazjalistach wielkie pokłady energii i chęć do działania. Trzeba tylko stworzyć im możliwości i właściwie ukierunkować te siły. Praca w kołach Caritas przynosi pomoc potrzebującym, ale także kształtuje tych, którzy pomagają. Gdyby moi uczniowie działali tam, chcąc tylko podwyższyć sobie ocenę ze sprawowania, ich wolontariat zakończyłby się wraz z ukończeniem szkoły. A ja wiem, że służą nadal. Niektórzy są już na studiach.

Jest Ksiądz też duszpasterzem gdyńskich rugbistów. Czy to ma jakiś wpływ na kontakt Księdza z młodzieżą w szkole?

– Jestem kapelanem klubu Arka Gdynia Rugby. Każdy, kto zetknął się ze środowiskami sportowymi Trójmiasta, wie, jak ogromne antagonizmy dzielą Arkę i Lechię. Tak jest pomiędzy drużynami piłkarskimi i ich kibicami. W świecie rugby jest inaczej. Organizujemy mecze, podczas których kibice obu drużyn siedzą obok siebie. I choć to twardy sport, choć czasem na boisku zdarzają się pyskówki, a nawet przepychanki, zawsze po spotkaniu podajemy sobie ręce. I idziemy na grilla albo – w przypadku dorosłych – na piwo. Mogę powiedzieć, że usunęliśmy nienawiść. Żeby tego dokonać, trzeba było nauczyć się sztuki mediacji. To też pomaga w szkole. Katecheza to także twardy sport.

Pertraktuje Ksiądz z trudnymi uczniami?

– Nie chodzi tu o żadne pertraktacje, ale o dostrzeżenie człowieka. Klasa to nie jakiś jednolity byt. To grupa konkretnych osób. Każda ma swoją historię, swoje cierpienia. A ci, którzy sprawiają problemy, najczęściej po prostu chcą zwrócić na siebie uwagę. Trzeba z nimi rozmawiać. Robię to czasem po lekcji, czasem na dyżurach… Trzeba w każdym z nich dostrzegać człowieka, każdego traktować poważnie, a czasem z humorem.

Czy jest jakaś ogólna recepta na to, by uczniowie szanowali katechetów i słuchali tego, co chcą przekazać?

– Trzeba żyć tym, o czym się mówi. To najważniejsza zasada.

Mówi się czasem złośliwie, że bierzmowanie jest sakramentem rozstania z Kościołem. Co gdański Wydział Katechetyczny robi, aby tak nie było?

– Stworzyliśmy nieformalny zespół, który ma opracować nowy podręcznik do bierzmowania. W skład tego zespołu wchodzą katecheci świeccy i księża. Podjęliśmy współpracę w tym względzie z Centrum Edukacji Nauczycieli. W CEN odbywa się kurs, który ma wykształcić tzw. ekspertów katechizacji. Będą oni wspierać osoby nauczające religii, a także czuwać nad poziomem przygotowania katechetów do pracy. A co do samego podręcznika – myślę, że powinno znaleźć się w nim miejsce na świadectwo tych, którzy bierzmowanie już przyjęli. Chcemy też ukierunkować młodzież na dalszą formację w parafiach.

Myśli Ksiądz, że to się uda?

– To trudne zadanie. Wymaga współpracy wszystkich, którym to leży na sercu. Zależy też od tego, czy młodzi w swoich parafiach znajdą odpowiedni klimat i interesujące ich propozycje.