Walka o wolność

GN 32/2012 Lublin

publikacja 14.08.2012 07:00

O abstynencji, jej wartości i owocach z Renatą i Januszem Krzychami, małżeństwem należącym do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, rozmawia ks. Rafał Olchawski.

Walka o wolność Ks. Rafał Olchawski/ GN Renata i Janusz Krzychowie 20 lat temu podjęli abstynencję w ramach Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.

Ks. Rafał Olchawski: Jak zaczęła się Wasza przygoda z KWC?

Janusz Krzych: – 25 lat temu jako młody chłopak zacząłem chodzić na parafialne spotkania Ruchu Światło–Życie w Kraśniku. Potem były wyjazdy na wakacyjne rekolekcje. To tam, mając 13 lat, zetknąłem się z Krucjatą Wyzwolenia Człowieka. Najpierw podjąłem odpowiednią dla wieku roczną krucjatę kandydacką, którą następnie kontynuowałem. W 1992 roku pojechałem na Kurs Oazowy dla Animatorów. Podczas tych rekolekcji podpisałem krucjatę członkowską, w której trwam już 20 lat. W tym roku mam swój mały jubileusz.

Renata Krzych: – Po raz pierwszy spotkaliśmy się właśnie na tym kursie dla animatorów. Wtedy jeszcze nie zwróciliśmy na siebie uwagi. Jednak znamienne jest to, że ja również w tym samym dniu, co mój przyszły mąż, podpisałam krucjatę członkowską. Wcześniej na wakacyjnych rekolekcjach  podejmowałam roczną abstynencję.

Co motywowało Was do podjęcia decyzji o powstrzymaniu się od picia alkoholu?

Janusz: – Jako 13-letni chłopak nie miałem żadnych przygód z alkoholem. Wtedy inicjacja alkoholowa zaczynała się później, niż to ma miejsce dzisiaj. Podejmowałem krucjatę kandydacką z potrzeby serca w intencji innych, którzy byli zniewoleni przez alkohol. Gdy przyszedł czas podpisania członkowskiej krucjaty, pierwsza motywacja była troszkę inna. Tkwiło we mnie przekonanie, że to będzie ochrona w czasie szkoły średniej, a następnie studiów. Podjąłem ją z myślą o sobie, by nie mieć problemów. Widziałem również w dalszej rodzinie alkoholików, którzy niszczyli rodziny. Ten szczególny post był i jest w ich intencji.

Renata: – Miałam o tym nie mówić, ale po prostu się nie da. Jedna i podstawowa prośba towarzyszyła mi podczas podejmowania decyzji o abstynencji. Mój ojciec był alkoholikiem. Post był w jego intencji. Słuchałam wcześniej wielu świadectw, które budziły nadzieję, że moje wyrzeczenie może dać wolność tacie. Kiedy pewien ksiądz przedstawiał problemy swojego domu, powiedział, że krucjata pozwoliła mu spojrzeć na ojca z miłością. To stało się też moim udziałem. Tato już nie żyje, ale z krucjaty nie zamierzam rezygnować. Gdy zmarł, pojawiło się pytanie, w czyjej intencji kontynuować to wyrzeczenie. Okazuje się, że tych motywacji jest wiele: nasz synek, małżeństwo i osoby, które mają problem z alkoholem, a niestety takich ciągle jest wiele.

Czy dostrzegacie owoce tego wyrzeczenia w swoim życiu?

Janusz: – To dzieło sprawiło, że zupełnie inaczej patrzę na człowieka uzależnionego. Jest to spojrzenie bez oceniania, osądzania, po prostu z miłością. Ten post stał się dla mnie również wielkim ćwiczeniem ducha. Widzę jasno, że są rzeczy, których mogę sobie odmówić i nie tyle coś tracę, co zyskuję jeszcze większe dobro. Gdy podczas studiów szukałem swojej tożsamości, krucjata ochroniła mnie, dając siłę, by nie ulegać pokusom, jakie niesie świat. Początek życia małżeńskiego też był związany z krucjatą, nasze wesele odbyło się bez alkoholu. Niewielki krąg znajomych jest środowiskiem doskonałym dla mojego rozwoju i czuję się w nim dobrze. Cieszę się, że mój syn Bartuś nie spotka nigdy pijanego taty.

Renata: – Styl trzeźwego życia jest dla mnie wielką radością. Mój mąż to dar krucjaty, prezent od Boga. Kiedy byłam młodą dziewczyną, pojawiały się pytania, czy trafię w ogóle na kogoś takiego, kto nie będzie pił, bo było to dla mnie nie do wyobrażenia. Wspaniały owoc, jaki daje krucjata, to wolność. Mogę powiedzieć „nie”. Kiedyś ktoś zdziwiony zapytał: „Pani Reniu, jak to, pani w ogóle nie pije? Przecież są takie sytuacje, kiedy trzeba”. Odpowiedziałam, że w moim życiu takich nie ma. Osoba ta oceniła, że mam problem. A ja, że to problem dla tych, którzy mnie namawiają. Więcej mnie to nie spotkało.

Taki post to rownież trud…

Janusz: – Krucjata od początku do końca jest trudem. Gdyby nie była, zatraciłby się jej sens i piękno. Po tylu latach dostrzegam, że stanowi ona walkę o wolność sumienia, wolność w podejmowaniu decyzji, patrzeniu na drugiego człowieka, walkę z grzechem, a to zawsze wielki wysiłek. W kontekście abstynencji, szczególnie w młodości, było to niełatwe, bo występował nacisk środowiska, presja przypodobania się w liceum, na studiach. Teraz nie obawiam się tych sytuacji, a zdarzają się one najczęściej w pracy. W rodzinie już wszyscy wiedzą, jest mniej pytań – dlaczego. Patrzą na nas z dystansem i nie na wszystkie imprezy jesteśmy zapraszani, ale podchodzimy do tego z dużym spokojem.

Renata: – W środowisku często jesteśmy postrzegani jako dziwacy, czego czasami nie rozumiemy. Jeżeli ktoś mówi, że nie smakuje mu spaghetti i go nie zje, jest to przyjmowane bez żadnego komentarza. Natomiast jeśli ktoś odmówi wypicia alkoholu, zaczynają się nagabywania i komentarze. Kobietom jest łatwiej, a mężczyznom przychodzi to trudniej, gdyż istnieje silny, społeczny przymus picia. Jednak mimo tego, z powodu swojej abstynencji, jako młoda dziewczyna, byłam wyłączana z pewnych spotkań, pojawiały się nawet jakieś złośliwości. Radziłam sobie z tym. Jesteśmy w tym dziele razem jako małżeństwo, to daje dużo siły.