Wrócić z lepszym obrazem

Krzysztof Kozłowski; GN 28/2012 Olsztyn

publikacja 04.08.2012 07:00

Chrystus zapewniał, że jest z nami aż do skończenia świata. W Sokółce jeszcze raz przypomniał nam te słowa. Jakby mówił: zobaczcie, zostawiłem całego siebie w Eucharystii. A wy ciągle nie dowierzacie. Co jeszcze mogę dla was zrobić?

Wrócić z lepszym obrazem Krzysztof Kozłowski/ GN Fragment tkanki został umieszczony na korporale.

Sokółka – do niedawna zupełnie nieznana, niewielka miejscowość położona w północnej części Niziny Podlaskiej. Znajduje się w niej kościół św. Antoniego Padewskiego. Jak w tysiącach innych świątyń codziennie od dziesięcioleci odprawiane są tu Msze św., dokonuje się przemiana chleba i wina w prawdziwą Krew i Ciało samego Boga. Jesteśmy tego świadkami, chociaż wielokrotnie nawet nie uświadamiamy sobie tego cudu. Klękamy, kapłan wypowiada słowa: „Oto Ciało moje…”. Wstajemy. Msza św. dalej trwa. Ktoś obok kaszle, dziecko zaczyna płakać, ciągły szmer, a w głowie myśl, że po powrocie trzeba zrobić obiad, obejrzeć serial, przeczytać gazetę. A przecież sam Jezus Chrystus zstępuje, by nas nakarmić. Co więc może uczynić Bóg? Z wielkiej miłości chce udowodnić nam, iż przychodzi do nas naprawdę. Wybrał cichą Sokółkę, niewielki sejf w zakrystii, by objawić się Polakom w cudzie eucharystycznym.

Chrystus w dłoniach

Zdarza się, że podczas udzielania Komunii komunikant upada na podłogę. Tak też stało się 12 października 2008 r. w sokólskim kościele. Ks. Jacek Ingielewicz podniósł komunikant, włożył do naczynia z wodą (vasculum). W nim Hostia miała się rozpuścić, bo tak jest zazwyczaj. Okazało się jednak, że nie zawsze. Po Mszy św. s. Julia Dubowska, zakrystianka ze Zgromadzenia Sióstr Eucharystek, schowała naczynie w zakrystii w sejfie. Po tygodniu, 19 października, na prośbę proboszcza ks. Stanisława Gniedziejki, chciała sprawdzić, czy Hostia już się rozpuściła. Kiedy otworzyła sejf, poczuła delikatny zapach przaśnego chleba. Czy ktokolwiek może zrozumieć to, co czuje człowiek, kiedy jest świadkiem największego cudu, jaki może stać się na ziemi? Na pewno nie, tym bardziej że nawet s. Julia Dubowska, która ujrzała w środku białej Hostii coś, co przypominało wyglądem skrzep krwi, mający postać jakby żywej cząstki ciała – czerwień była intensywna, a woda z niezrozumiałych powodów przezroczysta – nie jest w stanie słowami opisać swoich odczuć.

– To trudna sprawa – mówi s. Julia. I opowiada zdarzenie ze swojego życia. – Kiedyś byłam w szpitalu. Leżała w nim cierpiąca kobieta, która ciągle powtarzała: „Dziękuję Ci, Jezu”. W końcu zapytałam, za co ona tak dziękuje. „Pani tego nie zrozumie” – odpowiedziała mi. Człowiek często nie jest w stanie wyrazić słowami tego, co przeżywa. Bo to jest takie osobiste, tylko wewnętrzne – mówi s. Dubowska. Od początku była pewna, że trzyma w dłoni coś nadzwyczajnego, choć na początku nie wiedziała, że to jest żywa tkanka mięśnia ludzkiego serca – które żyje, cierpi i jest w stanie agonalnym, przedzawałowym – serca samego Jezusa Chrystusa. – Brak mi słów, by wyrazić to, co czułam i ciągle czuję – milknie na chwilę. – Jestem wdzięczna Bogu, że dał mi możliwość ujrzenia cudu eucharystycznego. Nie wiem, dlaczego właśnie ja. Ale Pan Bóg wie – dodaje.

– Początkowo wszyscy wzruszaliśmy ramionami, cóż to może być, bo ludzkim okiem trudno to było określić. Ale skoro ten znak pojawił się na Hostii konsekrowanej, powiadomiliśmy o tym naszego abp. Edwarda Ozorowskiego – wspomina ks. Gniedziejko. Za jego radą Hostię przełożono na korporał, który schowano w tabernakulum. Później przekazano części tkanki do przebadania prof. Marii Sobaniec-Łotowskiej i niezależnie prof. Stanisławowi Sułkowskiemu.

Boże przypomnienie

Do Sokółki zaczęły przyjeżdżać pielgrzymki z całej Polski. Niektórzy zapewne z ciekawości, by niczym uczeń Tomasz osobiście swym wzrokiem zanurzyć się w Chrystusowym boku, wielu, by modlić się przed przemienioną Hostią. Również z naszej archidiecezji coraz liczniejsze grupy udają się do niewielkiej miejscowości, do kościoła, by spotkać tam Boga. Jedną z nich była pielgrzymka, której przewodniczył abp senior Edmund Piszcz.

– Przybyliście tu, by popatrzeć Chrystusowi prosto w Jego Serce. By otworzyć swoje serca na Jego miłość. Na co dzień widzimy zagrożenia, to antyświadectwo wiary, sprzeciw wobec Chrystusa i Ewangelii. Chyba w tych czasach, zdawałoby się postępowych, Bóg chce przypomnieć tę niezwykłą prawdę, że jest z nami po wszystkie dni, aż do skończenia świata. Dla nas na początku było to zaskoczenie, pewna niewiadoma, co to jest, co z tego wyniknie, jakie są Boże plany. Jest to przesłanie do całego świata – przywitał warmińskich pielgrzymów ks. Stanisław Gniedziejko. Potem przedstawił historię cudu eucharystycznego, wyniki badań naukowców. – Ludzie przyjeżdżają tu, by powierzyć się Bogu. Mamy świadectwa otrzymanych łask. Kilka z nich zostało potwierdzonych przez oświadczenia lekarzy o uzdrowieniach. Cudownie z wypadku został wraz z rodziną ocalony konserwator kaplicy wystawienia cząstki Ciała Pańskiego, Krzysztof Stawecki, który do dziś mówi, iż doświadczył wielkiej łaski, gdyż Bóg darował mu drugie życie – nadmienia ks. Stanisław.

Miłość to obecność

Tajemnica w ustach Jezusa nie oznaczała czegoś, co człowiek chce ukryć przed innymi. Oznaczała inną rzeczywistość. Rzeczywistość, o której nie mamy pojęcia, jak wygląda. Trzeba w nią uwierzyć. Ludzie odchodzili od Jezusa, gdy mówił o piciu Krwi i spożywaniu Jego Ciała. Nie można się im dziwić. Ale jak wytłumaczyć to, czego wytłumaczyć się nie da? Trzeba w to uwierzyć – mówi abp Edmund Piszcz. Przekonuje, iż Jezus daje nam znaki, aby nasza wiara nie była nieuzasadniona, żeby była wiarą rozumną. Przykład taki mamy właśnie w Sokółce. – To znak potwierdzający to, co było słowem Jezusa wypowiedzianym w wieczerniku, że to już nie jest chleb, to jest moje Ciało; to już nie jest wino, to jest moja Krew. Bierzcie, jedzcie, pijcie. Czyńcie to na moją pamiątkę. A znak zawsze potwierdza to, co jest rzeczywistością, w wielu wypadkach dla naszego rozumu nieosiągalną. Tajemnica Eucharystii przekracza możliwości poznawcze naszego rozumu. Dlatego Jezus tak mocno nas prosił, byśmy w to uwierzyli. A wierzy się temu, kto jest wiarygodny. Przyszliśmy tutaj nie w poszukiwaniu sensacji, ale po to, żeby utwierdzić wiarę, którą mamy. By doświadczyć prawdziwej miłości Boga. Bo najprostsza definicja miłości to jest po prostu obecność. A On jest tu z nami – mówi abp Piszcz.

Zobaczyć i uwierzyć

– Pan Bóg daje nam codziennie różne znaki. Nie zawsze potrafimy je właściwie odczytać. Ale ten jest jednoznaczny. Jezus chce, żebyśmy uwierzyli. Ale jak to człowiek przyjmuje, to jest jego bardzo osobista sprawa. Ja wierzyłam i bez cudu eucharystycznego i wierzę teraz. Ale jak inni ludzie, trudno powiedzieć. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co do mnie chce powiedzieć Bóg – mówi Wiesława. – Co innego, kiedy czyta się o Sokółce, a czym innym jest przyjechanie tu i ujrzenie, i modlitwa. Ludzie wielkiej wiary mają to w sercu. Nie trzeba im tego pokazywać. Ale zobaczyć to się utwierdzić. Zobaczyć to wrócić z pełniejszym obrazem, że istnieje taki cichy, niemy znak z nieba, że Jezus jest, że o nas nieustannie myśli. Teraz, kiedy coraz trudniej o głęboką wiarę, to jest ta kropla krwi, która może dać wielu nadzieję. Przyjechałam, zobaczyłam, ale uwierzyłam już dawno. Będziemy namawiać rodzinę i przyjaciół, by pojechali do Sokółki – zapewnia Wanda z Olsztyna. – To było wielkie przeżycie. Będę musiał wrócić tu jeszcze raz. Może jesienią, zimą, kiedy będzie mniej ludzi. Bo adoracja była dla mnie zbyt krótka. Pragnę bardziej spotkać się z Jezusem, w tym cudzie, dłużej być sam na sam z Nim – deklaruje Jolanta.

Niektórzy pytają, dlaczego Sokółka. Bo przecież to miejsce nie może być przypadkowe. Duży trójnawowy kościół. Duża boczna kaplica. Na filarach epitafia: „Kto spożywa Ciało moje, będzie żyć wiecznie”. W kościele od wielu lat posługują siostry eucharystianki. Wydaje się, że wszystko zostało wcześniej przygotowane. Zadziwia tu również pobożność ludzi. Przyjmują Komunię, klękając wzdłuż naw. Kiedy wracają do swoich parafii, nie potrafią już zgiąć kolan przed Ciałem Chrystusa. Takie stare zwyczaje, nawyki. Dlaczego Sokółka? To tajemnica Boża.