Katecheta z czarnym pasem

Krzysztof Król; GN 26/2012 Zielona Góra

publikacja 10.07.2012 07:00

Pisze doktorat z teologii, uczy religii, trenuje sztuki walki, a na wakacje jedzie na misje do Kamerunu. – To typ człowieka, który przyciąga do siebie młodzież – mówi Sebastian Osuchowski, jeden z jego uczniów.

Katecheta z czarnym pasem GN W Kamerunie w 2009 roku i na treningu. - Chrześcijanin musi być wojownikiem i każdego dnia stawać do walki w sumieniu – zauważa Michał Piętosa.

Człowiek, na którym chciałbym się wzorować, to św. Ignacy z Loyoli. To był bardzo konkretny facet. Żołnierz, który przekuł w prosty sposób wojskowe zasady na życie duchowe. Bliski jest mi też św. Augustyn, którego „Wyznania” czytałem, mając 16 lat, choć nie była to łatwa lektura. Pamiętam, był weekend majowy, siedziałem u rodziny na Pomorzu, czytałem i na zmianę rąbałem drzewo. Do dziś mam w głowie zdanie: „A Ty byłeś bardziej wewnątrz mnie niż to, co we mnie najbardziej osobiste, a zarazem wyżej nade mną, niż mogłem myślą sięgnąć kiedykolwiek” – cytuje zielonogórski katecheta Michał Piętosa.

Szansa dla Jezusa

– „Z Suszca koło Pszczyny na Śląsku” – tak przedstawiłem się w programie „Szansa na sukces”, gdy Wojciech Mann zapytał mnie, skąd przyjechałem. Wszyscy się zaczęli śmiać. A potem prowadzący kazał powtórzyć to zdanie publiczności – wspomina z uśmiechem Michał. – Programu nie wygrałem, ale miałem możliwość mówienia o misjach i adopcji na odległość. To był mój sukces – dodaje.

Na drogi Boże Michał wszedł w gimnazjum. Zaczęło się od Ruchu Światło–Życie. – Poszliśmy z kolegami na oazę, bo były fajne dziewczyny. Chcieliśmy trochę poprzeszkadzać. Przyszedłem i zostałem, zresztą do dziś należę do Ruchu – wspomina Michał i kontynuuje: – Pamiętam, na jednej oazie w wakacje zamykałem kościół po modlitwie wieczornej. W prezbiterium po raz pierwszy doświadczyłem obecności i miłości Boga. Wtedy jeszcze nie byłem pewny, ale gdzieś pojawiło się to przeczucie, że Bóg ma mi do zaoferowania coś szczególnego – dodaje. Później były studia teologiczne na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach i praca katechety w Gubinie. Od ubiegłego roku uczy religii w Zespole Szkół i Placówek Kształcenia Zawodowego w Zielonej Górze. – Gdy rozpoczynałem, to jeden ksiądz powiedział mi, że to misja specjalna. Jednak byłem zaskoczony, bo zupełnie inaczej sobie to wszystko wyobrażałem.

Nie mogę powiedzieć, że jest cudownie i pięknie, bo takich miejsc – myślę – nie ma, ale na pewno jest tu duża kultura pracy. Nie spotykam się z młodzieżą z „dobrych domów”, bez problemów i przejść, raczej z młodymi gniewnymi, ale nie zamieniłbym ich na nikogo – zapewnia Michał Piętowa i kontynuuje: – Już na pierwszej lekcji mówię im, że mają prawo, a nawet obowiązek mieć swoje zdanie. Masz coś do powiedzenia, to powiedz, ale też wysłuchaj, co ja mam do powiedzenia. Lekcja religii ma być przyjemna, ale oczywiście są konkretne wymagania: trzeba nosić zeszyt, są kartkówki i sprawdziany, bo oceny nie biorą się z kosmosu. Katecheta wciąż poszerza swoją wiedzę i pisze doktorat z teologii pastoralnej: „Praktyczne zastosowanie nowej ewangelizacji na gruncie Kościoła w Polsce”. – Tak naprawdę opisuję to, czym się zajmuję. Katecheza jest wykładnią wiary tym, którzy mają doświadczenie Pana Boga. Moi uczniowie najczęściej nie mają tego doświadczenia. Często mają za to zafałszowany obraz Pana Boga i Kościoła – wyjaśnia i kontynuuje: – Ewangelizacja na katechezie jest dziś niezbędna. Oczywiście nie można na tym poprzestać. Na pewno Pana Jezusa nie trzeba reklamować, ale trzeba mówić i przede wszystkim pokazywać Go swoim życiem na lekcjach i poza nimi. To przynosi najlepsze efekty.

Św. Tomasz i sztuki walki

Katecheta nie tylko prowadzi lekcje religii, ale też ze swoimi uczniami wyjeżdża na dni skupienia, chodzi do kina, a także trenuje sztuk walki. – Jestem członkiem Pszczyńskiej Akademii Sztuk Walk. To tam poznałem św. Tomasza czy św. Bonawenturę. Żeby zdobyć np. zielony pas, nie wystarczyły umiejętności fizyczne, konieczny był też referat o konkretnym świętym – wyjaśnia Michał Piętosa. – Pszczyńska Akademia, działająca od 65 lat, ma chrześcijańskie korzenie. Pan Bóg dla naszego założyciela Józefa Brudnego jest Kimś żywym i obecnym w życiu. On, trenując u chińskich mistrzów, po prostu doszedł do wniosku, że coś mu w tym nie pasuje, bo jest człowiekiem wierzącym, wychowującym się w zupełnie innej kulturze. Z kungfu, ćwiczeń fizycznych i chwytów samoobrony stworzył ze swoim bratem Pszczyńską Sztukę Walki. W swoim życiu nie zgłębiali filozofii Wschodu, ale odnosili się do Ewangelii. Udało się i dziś to doceniana szkoła nie tylko w Polsce, ale na arenie międzynarodowej – dodaje.

Sztuki walki, jak zauważa katecheta, dają bez wątpienia opanowanie, szczególnie wtedy, kiedy przychodzą ekstremalne emocje. – Powiem przewrotnie: sztuki walki uczą, jak nie walczyć i wychodzić z sytuacji, w której górę biorą emocje, wyuczają pewnych nawyków. Obserwuję, jak moi uczniowie się zmieniają. Niektórzy z chłopaków potrafi li kiedyś bić się za byle spojrzenie, a teraz nawet w sytuacjach ekstremalnych zachowują zimną krew i rozwiązują spór polubownie. Widziałem to nieraz. Nie uczymy, jak komuś „dawać w ryja”. Uczymy, jak popatrzeć na człowieka jako człowieka. Sztuki walki kształtują charakter i pokorę – mówi Michał Piętosa, który w tym roku zdobył czarny pas.

Misja w Afryce i u sąsiadów

Uczniowie chętnie przychodzą nie tylko na treningi, bo część z nich angażuje się szkolny Wolontariat Misyjny. Młodzież wspiera finansowo afrykańskiego chłopca Mba Foito Aubin z Bafoussam w Kamerunie, a także wysłała już paczki z zabawkami i ubraniami do przedszkola prowadzonego przez pallotynki w miejscowości Doume w Kamerunie. Tam w 2009 roku, jeszcze w trakcie studiów, razem z przyjaciółmi był przez miesiąc zielonogórski katecheta. – Uczestniczyłem w projekcie misyjnym i odwiedziłem kilka placówek w diecezjach Yaounde i Dume-Abong-Mbang w Kamerunie – wspomina Michał Piętosa. – Przeżyłem tam wspaniały czas spotkania z Panem Bogiem i z ludźmi, ale także z ogromną biedą.

Wkrótce kolejny miesięczny wyjazd na misje. Tym razem w ramach projektu „Młodzi Polacy młodym w Kamerunie”. W ubiegłym roku pallotynka s. Orencja, którą Michał poznał w Afryce, zwróciła się do niego z prośbą o pomoc w wyposażeniu zespołu młodzieżowego w sprzęt muzyczno-nagłośnieniowy. – Potrzeba było ok. 1100 euro. Misja pozornie prosta, jednak jak nazbierać taką kwotę w szkole? Podjąłem się tego i wraz ze znajomymi i młodzieżą ustaliliśmy szczegóły w Centrum Misyjnym Sióstr Pallotynek, by wszystko było zgodne z prawem. Dobrą radą, kontaktami i modlitwą wsparło nas Werbistowskie Centrum Młodych „Tabor” – tłumaczył katecheta.

Wydrukowano 1500 kalendarzy ze zdjęciami zrobionymi przez Michała Piętosę podczas pobytu w Kamerunie. Rozprowadzały je parafie w różnych częściach Polski. – Dzięki temu udało się pokryć wszystkie koszty. W niemalże cudowny sposób znaleźliśmy też sponsorów na bilety i szczepionki – dzięki temu wraz z koleżanką 13 lipca wylatujemy, by pracować jako wolontariusze u sióstr w Kamerunie. Zabieramy ze sobą leki, ubrania i wiele innych rzeczy, które przekażemy dzieciom w kilku miejscowościach – wyjaśnia katecheta. – Pytałem siostry Orencji, czy jest sens tam jechać i czy nie lepiej im przelać więcej pieniędzy? Ona powiedziała, że jak tu przyjadę, to będę świadkiem i inaczej będę później o tym opowiadał i działał na rzecz misji – dodaje.

Michał najbliższy wyjazd ma jeszcze przed sobą, a już obmyśla kolejny. – Planujemy też wyjazd w 2013 roku. Moim marzeniem jest zabrać tam moich uczniów. Jest projekt z wolontariatu europejskiego – sfinansowałby trzymiesięczny pobyt 10 uczniów, którzy uczyliby dzieci na misjach. To bardzo trudne, ale kto wie... – mówi Michał i od razu dodaje: – Nie trzeba jechać do Afryki. Na miejscu nie brakuje nam konkretnych misji od Pana Boga. Często nasi sąsiedzi nie słyszeli jeszcze o Bogu. Nie zamykajmy się w kościołach, bo ludzie, szczególnie młodzi, nie będą tam szukać, ani nas, ani Boga. Jezus na pewno szedłby do supermarketów, na rynki, targi i wszędzie tam, gdzie są ludzie. Rolą Kościoła jest nieustanne głoszenie Ewangelii.