Służę uprzejmie

Marcin Jakimowicz

Dlaczego nowe przebudzenie charyzmatyczne przyszło w Polsce ze strony Ruchu Światło-Życie?

Służę uprzejmie

„Duch wieje kędy chce. Tego dnia chciał wiać w warszawskich Siekierkach. Gdy Antonello Cadeddu i Enrique Porcu – włoscy kapłani posługujący na co dzień w slumsach Sao Paolo nakładali na ludzi ręce w dusznym kościele zerwał się wiatr. Chorzy wstawali z miejsc, a ludzie w depresji płakali. Ze szczęścia. Ktoś, kto znalazłby się w kościele mógłby pomyśleć, że to czuwanie Odnowy w Duchu Świętym. Tymczasem Kongres Ewangelizacyjny zorganizował… Ruch Światło-Życie. Większość z kapłanów, którzy modlą w tłumie to oazowicze. Czy ks. Blachnicki tęskniący za nowym wylaniem Ducha przewraca się w grobie? Jeśli tak to z radości. Tańczy brazylijską sambę” -– pisałem 14 czerwca 2010

„Chorzy odzyskują zdrowie. Kobiety katujące się po doświadczeniu aborcji słyszą, że ich dzieci modlą się właśnie za swe mamy. Demony wychodzą z wielkim rykiem. To, co zobaczyłem na Tyskich Wieczorach Uwielbienia przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Czuwanie przygotowała diakonia modlitwy Ruchu Światło-Życie” – pisałem 27 października 2011.

Dlaczego nowe przebudzenie (czy jak chcą niektórzy „przegrupowanie sił”) przyszło w Polsce ze strony Ruchu Światło-Życie? Bo – potwierdziło to kilku znajomych (m.in. Leszek Dokowicz i Maciej Bodasiński) – ruch ten SŁUŻY.

Wychodzi na zewnątrz, organizuje letnie oazy, szkoły modlitwy. Nie zamknął się w towarzystwach wzajemnej adoracji, jak to często bywało ze wspólnotami Odnowy (nie generalizuję, bo na przykład wspólnota u łódzkich jezuitów wychodzi na ulice – dosłownie!).

Bóg nie bawi się w kuglarza, nie zachwyca kolejnymi sztuczkami stłoczonej gawiedzi. Potwierdza znakami głoszenie Dobrej Nowiny. Cuda są jedynie konsekwencją.