Bezpłodność muła

ks. Piotr Studnicki

GN 26/2012 |

publikacja 28.06.2012 00:15

O łamaniu wolności religijnej w USA, papieżu w sypialni oraz „postępowych” zakonnicach z ojcem Mitchem Pacwą SJ rozmawia ks. Piotr Studnicki.

Bezpłodność muła

Ks. Piotr Studnicki: Czy można mówić o wojnie między administracją Baracka Obamy a Kościołem katolickim?


O. Mitch Pacwa: – Nie nazywałbym tego wojną, choć bez wątpienia nachalne promowanie antykoncepcji i aborcji przez administrację prezydenta Obamy doprowadziło do poważnego napięcia. Wszystko zaczęło się od tego, że amerykański Kongres przyjął zaproponowany przez Obamę pakiet ustaw o reformie systemu opieki zdrowotnej. Niedługo potem okazało się, że państwo nie ma wystarczającej ilości pieniędzy na pokrycie wszystkich kosztów tej reformy. A one wciąż rosną i to szybciej, niż pierwotnie zakładano. Była przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi powiedziała, że opieka medyczna nad dziećmi jest bardzo droga. To dlatego poprzez promowanie antykoncepcji i aborcji chcą wyeliminować dzieci. 


Czyli chodzi o pieniądze?


– Oczywiście. Taniej jest pokryć koszty antykoncepcji lub aborcji niż opiekę medyczną dziecka. Administracji Obamy chodzi o zaoszczędzenie pieniędzy, które można będzie przeznaczyć na koszty reformy opieki zdrowotnej. Oni nie występują przeciwko Kościołowi katolickiemu z powodu nienawiści do katolików, ale dlatego, że – zgodnie z ich projektem reformy – państwo nie może sobie pozwolić na drogą opiekę medyczną nad dziećmi. Myśleli, że jeśli zmuszą wszystkich do płacenia za antykoncepcję i aborcję, to w końcu ugnie się też Kościół katolicki. Zagrali w charakterystyczny dla siebie sposób. Mówiąc o reformie opieki zdrowotnej, unikali tematu wolności religijnej.

Mieli nadzieje, że uda im się przedstawić wrogów reformy jako konserwatystów przeciwnych zdrowiu kobiet. Wiadomo, że nikt nie chce być nieprzyjacielem kobiet ani też nikt nie chce takich przeciwników popierać. Liczyli, że w ten sposób zmuszą Kościół do pójścia na ustępstwa.


Amerykańscy biskupi odpowiadają, że w tym przypadku nie chodzi tylko o antykoncepcję czy aborcję, ale przede wszystkim o wolność religijną.


– Nauczanie Kościoła katolickiego na temat antykoncepcji i aborcji jest jasne i niezmienne od pierwszych wieków. Nakładanie na każdego pracodawcę obowiązku zapewnienia swoim pracownikom ubezpieczenia pokrywającego koszty antykoncepcji i środków wczesnoporonnych prowadzi do sytuacji, w której katolicy są zmuszani do płacenia za coś, co jest sprzeczne z ich wiarą. To jest naruszenie Konstytucji USA, która mówi, że „Kongres nie może stanowić ustaw zabraniających swobodnego wykonywania praktyk religijnych”. Jeśli prezydent lub Kongres zmusza nas do płacenia za coś, co jest sprzeczne z wyznawaną przez nas wiarą, łamie konstytucyjną zasadę wolności religijnej. Jeszcze w listopadzie 2011 roku prezydent Barack Obama obiecał przewodniczącemu Episkopatu Stanów Zjednoczonych kard. Timothy’emu Dolanowi, że Kościół katolicki nie będzie zmuszany do płacenia za antykoncepcję i aborcję. Ale w styczniu 2012 roku prezydent złamał słowo dane kardynałowi i oświadczył, że co prawda Kościół katolicki będzie zwolniony, ale szpitale, szkoły, uniwersytety i instytucje prowadzone przez Kościół będą musiały wykupić ubezpieczenia pokrywające koszty antykoncepcji i aborcji. Biskupi odpowiedzieli zdecydowanym NIE.  


W jaki sposób katolicy manifestują swój sprzeciw? 


– Jednym ze sposobów są pokojowe publiczne demonstracje. Ludzie zbierają się razem, by protestować przeciw ingerencji rządu federalnego w sprawy religijne. Do takich demonstracji doszło już w 150 miastach w całym kraju. To jest wydarzenie bezprecedensowe w USA, bo też nigdy wcześniej nie doszło tu do tak jawnego naruszenia wolności religijnej. 
Katolicy weszli też na drogę prawną.
– Tak, to prawda. Różne katolickie instytucje i organizacje, takie jak telewizja EWTN, kościelne uczelnie i niektóre diecezje złożyły pozwy sadowe przeciwko Departamentowi Zdrowia i Opieki Społecznej oraz administracji Baracka Obamy. Cały proces może potrwać nawet kilka lat, gdyż z sądów dystryktowych, w których pozwy zostały złożone, trafi na pewno do sądów apelacyjnych, a na końcu do Sądu Najwyższego. Cała sprawa jest bezprecedensowa, gdyż nigdy wcześniej federalny rząd nie zmuszał obywateli do wykupu ubezpieczenia ani do tego, by płacili za antykoncepcję czy aborcję. Trzeba pamiętać, że nie tylko Kościół ma zastrzeżenia do reformy Obamy. Już półtora roku temu prawie 30 stanów Ameryki złożyło przeciw niej pozwy do sądów. 


Jakie stanowisko wobec reformy Obamy mają inne religie lub wyznania chrześcijańskie?


– W tej sprawie Kościół katolicki ma szeroki wachlarz poparcia ze strony innych religii oraz wyznań chrześcijańskich, nawet tych, które zezwalają na antykoncepcję. Wszyscy wiedzą, że jeśli rząd federalny zmusi katolików do działania wbrew własnej religii, to w przyszłości będzie mógł zrobić to samo w stosunku do innych religii w jakiejś innej sprawie. Jeśli dzisiaj zrobi pierwszy krok, łamiąc wolność religijną katolików, to w przyszłości łatwiej mu będzie zrobić kolejny.


Jaki może być kolejny krok?


– Kolejnym krokiem będzie zmuszanie do płacenia za eutanazję. Najdroższa część opieki zdrowotnej jest związana z dwoma ostatnimi latami życia człowieka. Starość i charakterystyczne dla niej choroby są bardzo drogie, dlatego rząd federalny będzie chciał zaoszczędzić na opiece zdrowotnej, wprowadzając eutanazję i zmuszając obywateli do płacenia za nią. Jeśli dzisiaj uda im się zmusić ludzi do płacenia za aborcję, która jest zabijaniem dzieci, to od strony prawnej nic nie będzie stało na przeszkodzie, żeby w przyszłości zmusili obywateli do płacenia za eutanazję. 


Sprzeciw amerykańskich katolików nie jest jednogłośny. Konferencja Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych (LCWR) publicznie popiera reformę opieki zdrowotnej administracji Obamy.


– To przykład „katolicyzmu postępowego”. Trzeba pamiętać, że od lat 60. XX wieku katolicy w USA dzielą się na tak zwanych „postępowych” oraz „tradycyjnych”, i ten podział ciągle trwa. „Postępowi” mocno zaatakowali papieża Pawła VI za jego encyklikę „Humanae vitae” o zasadach moralnych w dziedzinie przekazywania życia ludzkiego. Została ona opublikowana w niedzielę 25 lipca 1968 roku. Wieczorem tego samego dnia „postępowi” teologowie zwołali konferencję prasową, na której stwierdzili, że papież się myli. To wydarzenie od razu stało się telewizyjnym newsem z dwóch powodów. Po pierwsze w niedzielę wieczorem nie było żadnego ważnego wydarzenia w polityce, więc nic nie przysłoniło wystąpienia teologów. Po drugie, do tej pory Kościół katolicki znany był z dyscypliny i jednomyślności swoich biskupów, kapłanów i teologów. W tym przypadku katoliccy teologowie, wśród których byli także księża, otwarcie wystąpili przeciw temu, co rano ogłosił Ojciec Święty. Ich okrzykiem wojennym stały się słowa: „Wyrzuć papieża ze swojej sypialni”. Zawsze na takie słowa odpowiadałem: „Papież nie chce być w twojej sypialni. On chce, aby Chrystus był w twojej sypialni”. O to przecież chodziło Ojcu Świętemu, aby małżonkowie nie wyrzucali Jezusa ze swego pożycia małżeńskiego.


„Katolicyzm postępowy” jest chyba bardzo silny w USA, skoro Konferencja Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych reprezentuje aż 80 proc. amerykańskich zakonnic.


– Rzeczywiście, LCWR reprezentuje około 700 zakonów i zgromadzeń żeńskich w USA. Ta liczba robi wrażenie, zwłaszcza w zestawieniu z inną organizacją zakonną, powstałą w 1990 roku Radą Wyższych Przełożonych Zakonów Żeńskich (CMSWR), która reprezentuje około 120 zgromadzeń żeńskich. Ale trzeba pamiętać, że w 1968 roku LCWR liczyła aż 179 tys. sióstr zakonnych, a dzisiaj jest ich tylko 57 tysięcy. Ponadto w LCWR tylko niecałe 2 proc. sióstr zakonnych ma mniej niż 50 lat. Z tych, które mają powyżej 50 lat, ponad połowa ma więcej niż 75 lat. A więc LCWR wciąż reprezentują ogromną liczbę, ale ta liczba od lat stale i drastycznie spada. Zgodnie z tym trendem, a nic nie wskazuje, by się miał odwrócić, w 2040 r. większość z 700 żeńskich zgromadzeń zakonnych reprezentowanych przez LCWR po prostu przestanie istnieć. Zupełnie inaczej sytuacja przedstawia się w zgromadzeniach zakonnych reprezentowanych przez CMSWR. Dziś reprezentuje ona tylko 20 proc. zakonnic w USA, ale ta liczba stale rośnie, średnio o 10 proc. rocznie. W wielu zgromadzeniach reprezentowanych przez CMSWR aż jedną dziesiątą stanowią nowicjuszki. Podobną różnicę widać w seminariach duchownych. Te, które uchodzą za „progresywne”, mają mało powołań albo ich w ogóle nie mają. Seminaria, gdzie zachowano tradycyjną formację, są pełne młodych mężczyzn, którzy przygotowują się do kapłaństwa. 


Dlaczego „postępowe” seminaria czy domy zakonne nie mają nowych powołań?


– Bo „katolicyzm postępowy” jest duchowo wysterylizowany, a przez to bezpłodny. Jest jak wykastrowane zwierzę, które nie może się rozmnażać. „Postępowi” katolicy stracili duchową płodność wiary na rzecz zaangażowania politycznego i ideologicznego. Oni są jak muł, który jako krzyżówka konia i osła jest bardzo silnym zwierzęciem, ale najczęściej bezpłodnym. Zgromadzenia reprezentowane przez LCWR, choć jest ich tak wiele, nie mają nowych powołań ani nie zdobywają nowych wyznawców. Nawróceni Żydzi, ateiści czy komuniści nie przyłączają się do „postępowego katolicyzmu”, ale do tych, którzy są wierni wierze i tradycji Kościoła. Podobnie jest z młodymi dziewczynami lub chłopcami, którzy myślą o powołaniu zakonnym lub kapłańskim. Ich nie interesują wspólnoty, w  których podważa się nauczanie Kościoła. Szukają takich, które mają jasno określoną katolicką tożsamość, wyrażającą się poprzez noszony habit i welon, wspólne zamieszkanie w klasztorach lub domach zakonnych, zakonną modlitwę i pracę apostolską. Jak mówiłem, to wszystko widać w liczbach. Podczas gdy liczba „postępowych” sióstr w ciągu 40 ostatnich lat spadła o prawie 120 tys., te zgromadzenia, które są wierne nauczaniu Kościoła oraz Ojcu Świętemu, rozwijają się i co roku mają nowe powołania. Przyszłość należy do tych ostatnich.

O. Mitch Pacwa – amerykański jezuita polskiego pochodzenia, biblista, autor katolickich talk-show w największej na świecie telewizji katolickiej EWTN.

14 dni dla wolności


To bezprecedensowa inicjatywa Episkopatu USA, która świadczy o determinacji Kościoła katolickiego walczącego o prawo do życia zgodnego z wiarą. „Fortnight for Freedom” (Dwa tygodnie dla wolności) – pod takim hasłem rozpoczęła się 21 czerwca ogólnokrajowa krucjata modlitewna, która potrwa do Święta Niepodległości, czyli do 4 lipca. Amerykańscy biskupi wezwali wiernych do modlitwy i postu w intencji obrony łamanej przez amerykański rząd wolności religijnej. Akcję zainaugurowała Msza w bazylice w Baltimore, której przewodniczył tamtejszy metropolita, abp William Lori, odpowiedzialny w Episkopacie za działania w obronie życia. Krucjata modlitewna zakończy się w Narodowym Sanktuarium Niepokalanego Poczęcia w Waszyngtonie 4 lipca, kiedy to w całym kraju zabiją dzwony. We amerykańskich diecezjach odbywać się będą modlitwy, katechezy, konferencje oraz demonstracje podkreślające prawo do wolności zgodnie z chrześcijańską i amerykańską tradycją. W wiadomościach telewizji FOX pojawiła się reklama przygotowana przez Stowarzyszenie Katolików Świeckich krytykująca administrację Obamy za zmuszanie pracodawców, w ramach obowiązkowych ubezpieczeń, do finansowania środków poronnych i antykoncepcyjnych oraz sterylizacji. W reklamie słychać lektora mówiącego: „Jesteśmy katolikami, jesteśmy Kościołem. Będziemy bronić naszego prawa do wolnego praktykowania naszej wiary bez nacisków ze strony rządu”. W oficjalnej ulotce Episkopatu USA ogłaszającej „Fortnight for Freedom” czytamy m.in.: „Jako katolicy jesteśmy stale wezwania do życia zgodnego z wiarą w naszej codzienności. Walczymy wszędzie, aby praktykować to, co głosimy. W Ameryce nasze prawo do życia zgodnego z wiarą jest zagrożone”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.