Problem pozostał

Andrzej Grajewski

Sejm odrzucił wniosek o likwidację Funduszu Kościelnego, ale problem nie jest rozwiązany.

Problem pozostał

Ruch Palikota oraz SLD proponowały likwidację Funduszu bez jakichkolwiek odszkodowań oraz ustaleń prawnych z Kościołami. Oba projekty miały poważne wady prawne, nic więc dziwnego, że zostały odrzucone. Nie oznacza to jednak, że rozwiązany został problem główny, czyli samo istnienie Funduszu Kościelnego. Ostatnie rozmowy w tej sprawie nie przyniosły postępu.

Spór dotyczy wysokości odpisu podatkowego. Rząd, tłumacząc się trudnościami budżetowymi, nie zgadza się na odpis większy niż 0,3 proc. Z kolei Kościół katolicki, ale w równym stopniu także inne kościoły i związki wyznaniowe, postulują, by to była większa kwota, np. 0,5 lub 0,6 proc. Problemem w tej kwestii nie są cyfry, ale metoda, jaką przyjęto dla oszacowania potencjalnych dochodów, które mają zastąpić 100 mln. zł, przekazywanych obecnie Funduszowi z budżetu państwa. Wyliczenia strony rządowej zakładają, że znakomita większość podatników będzie skłonna dokonać stosownego odpisu podatkowego, co teoretycznie, nawet przy odpisie 0,3 proc. dawałoby możliwość osiągnięcia kwoty około 120 mln zł., a gdyby przekazali wszyscy podatnicy, to nawet ponad 180 mln zł.

Tylko, że jest to założenie wzięte z sufitu. Wystarczy prześledzić, jak mozolnie i wolno kształtowała się grupa podatników, gotowa wspierać swym odpisem organizacje pożytku publicznego. Po blisko 10 latach taki odpis robi zaledwie 38 proc. podatników. Nie ma powodu, aby zakładać, że aktywność ludzi pragnących wspierać swój Kościół będzie większa. To zaś oznacza, że gdyby został zachowany odpis na poziomie 0.3 proc., realnie istniałaby możliwość uzbierania kwoty nie większej, jak 40 do 60 mln zł.  Strona kościelna proponuje inne, bezpieczniejsze rozwiązanie. Chce, aby wysokość odpisu była większa, jednocześnie zaś deklaruje, że gdyby udało się zebrać więcej środków aniżeli 100 mln. zł., nadwyżka byłaby przekazywana do budżetu.

Mam wrażenie, że jeśli strona rządowa nie chce przyjąć tych propozycji, to wyłącznie dlatego, że obawia się politycznych konsekwencji dla swego obozu. W tym kontekście wracają niefortunne słowa premiera Tuska z kampanii wyborczej, że Platforma nie będzie klękać przed księdzem. Przyjęcie propozycji strony kościelnej, zakończyłoby sprawę, ale wtedy opozycja, atakująca Platformę z lewej strony, podniosłaby krzyk, że Tusk ustępuje i właśnie klęka przed księdzem. Dlatego Boni ma twarde wytyczne, aby bronić 0.3 proc., bez względu na to, czy trwanie przy tej kwocie ma sens, czy nie.