publikacja 14.06.2012 00:15
O prawdziwym dialogu i idei dziedzińca pogan z bp. Grzegorzem Rysiem rozmawia Piotr Legutko.
Roman Koszowski/GN Biskup Grzegorz Ryś
Piotr Legutko: Kto wymyślił „dziedziniec pogan”?
Bp Grzegorz Ryś: – Papież Benedykt XVI. Trzy lata temu zaproponował tworzenie takich miejsc spotkania wierzących i niewierzących. A ściślej: tych, którzy wyznają jakieś wartości duchowe, i tych, którzy ich nie wyznają. Dał dobry przykład, zapraszając takie grono na spotkanie do Asyżu. Samą nazwę można też tłumaczyć jako „dziedziniec ludów” – wtedy może być łatwiejsza do przyjęcia dla niektórych ludzi. Nie ma ona zresztą na celu jakiegokolwiek etykietowania – nawiązuje jedynie do planu świątyni jerozolimskiej, która była systemem dziedzińców. Na dziedziniec ludów mieli wstęp ludzie nienależący do narodu wybranego. Poganin, wchodząc tam, miał poczucie, że jest u siebie, a jednocześnie w obszarze sakralnym. Co więcej, żaden religijny Żyd nie miał zamiaru go stamtąd wypraszać. Było to zatem miejsce spotkania ludzi należących i nienależących do Ludu Bożego.
Jaki jest cel takiego spotkania?
– Benedykt XVI mówi wyraźnie, że dziedziniec pogan nie jest inicjatywą ewangelizacyjną. To ważne, bo wielu ludzi umieszcza ją w kontekście nowej ewangelizacji. Jeśli już, to jest to działanie preewangelizacyjne, próba poszukiwania wspólnego katalogu wartości, przy których możemy się spotkać z ludźmi niezależnie od wyznawanej – lub nie – przez nich wiary. Poza Włochami udało się to już w Paryżu czy Tiranie. Zazwyczaj takie miejsca spotkań kreują środowiska uniwersyteckie.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.