Idą cieszyć się życiem

Krzysztof Król; GN 22/2012 Zielona Góra

publikacja 09.06.2012 07:00

Nordic walking dodaje ludziom więcej lat, a latom więcej życia – zapewnia instruktorka Grażyna Wyczałkowska.

Weekend nad morzem?

Bałtyk. Weekend w górach? Tatry. Weekend z kijami? Lubuskie! Czemu nie?! Jest tu ok. 500 km wyznaczonych szlaków do uprawiania nordic walkingu, który w Lubskiem ćwiczy regularnie już ok. 5 tys. osób. Oznakowane szlaki znajdziemy niemal wszędzie. Ostatnio w tzw. Strefie Sacrum odbyła się I Pielgrzymka Nornic Walkerów z Chyciny do Sanktuarium Pierwszych Męczenników Polski w Międzyrzeczu. Na trasie znajduje się m.in. sanktuarium maryjne w Rokitnie, miejsce śmierci Pięciu Braci Męczenników – wieś Święty Wojciech i pocysterski klasztor w Paradyżu. – To świetny pomysł. Była modlitwa, refleksja i wiele się dowiedzieliśmy na temat naszych męczenników – zauważa Łucja Szymańska z Sulęcina.

Pod kątem 45 stopni

Kiedyś biegała i odnosiła w tej dyscyplinie niemałe sukcesy, startując w mistrzostwach Polski i Europy weteranów. – Uwielbiałam biegać. To była moja pasja. Po pracy chodziłam na stadion – wyjaśnia Grażyna Wyczałkowska z Zielonej Góry, która przewodziła pielgrzymce. Niestety pewnego dnia przydarzyła się kontuzja kolana, która uniemożliwiła dalsze bieganie. – Szukałam alternatywy, żeby wrócić do sportu. Pięć lat temu przeczytałam, że Fundacja Aktywni organizuje w Warszawie kursy nornic walkingu i pojechałam. Po powrocie przez rok sama chodziłam z kijami, testując, czy to, co piszą, jest prawdą – wyjaśnia instruktorka z Zielonej Góry, która dziś zaraża swą pasją innych. – Dzięki temu jestem szczęśliwa i młodsza, bo sport dodaje człowiekowi młodości – zapewnia.

Czym jest nordic walking?

To forma rekreacji wymyślona w Finlandii w latach 20. ubiegłego wieku polegająca na marszach ze specjalnymi kijkami. Pierwotnie miała służyć tylko narciarzom trenującym poza sezonem, ale z czasem stała się hitem także wśród innych. – To naturalny spacer, który powoduje, że poprzez odpowiednie ustawienie kijów pod kątem 45 stopni odciąża się kręgosłup i stawy. Wszystko przejmuje obręcz barkowa przez lekkie pochylenie ciała. W ten sposób chronimy to, co najczęściej nas boli, czyli odcinek lędźwiowy kręgosłupa, biodra, kolana i stawy skokowe – wyjaśnia instruktorka. – Nordic walking jest polecany nie tylko osobom zdrowym, ale także tym mającym kłopoty m.in. z nadciśnieniem, bólami pleców, depresją, cukrzycą, nadwagą, chorobami żył w nogach i ludziom po zawale serca. Oczywiście bezwzględnie po wcześniejszej konsultacji z lekarzem.

A gdzie narty

Główne zalety nordic walkingu to ogólna poprawa stanu zdrowia, krążenia i dotlenienie całego organizmu. Przy dobrej technice pracuje 90 procent naszego ciała. – Ktoś, kto regularnie chodzi, bardzo szybko zmienia swoją wydolność. Trasę, którą na początku szliśmy przez godzinę, za miesiąc, dwa pokonujemy w 45 minut, a po roku nawet w 30 minut – mówi Grażyna Wyczałkowska. – Jestem za tym, żeby chodzić trzy razy w tygodniu po 30 minut. Wtedy efekt jest niesamowity. Oczywiście wiele osób zrzuca przy tym zbędne kilogramy – dodaje. Uprawiać nordic walking w zasadzie może każdy – bez względu na wiek, wszędzie i przez cały rok. Dziś ludzie z kijkami nikogo już nie dziwią. – Jak zaczynaliśmy uprawiać nordic walking, każdy, kto nas spotykał w lesie, mówił: „A gdzie narty?”. Teraz już nie tylko to nikogo nie dziwi, ale wciąż przyłączają się następni – śmieje się Grażyna Wyczałkowska. Z kijkami spotkamy przede wszystkim panie, ale panów w każdym wieku też nie brakuje. – Dzięki temu sportowi odkrywam krajobrazy lubuskie już siódmy rok. Nie znam nikogo, kto wziął kije i odłożył je do szafy. Kto zaczął, ten chodzi – zapewnia Tomasz Biel z Zielonej Góry, który znajduje czas na kijki pomimo pracy zawodowej. – To jest forma ruchu dla wszystkich. Dla jednych świetny odpoczynek, dla innych najbezpieczniejsza rehabilitacja, a dla ciekawych świata najdoskonalsza forma turystyki. Ja zacząłem od rehabilitacji, potem chodziłem dla relaksu, a teraz to przede wszystkim turystyka – dodaje.

Może do Częstochowy

Dzięki współpracy z diecezjalną Caritas zielonogórska instruktorka wiele razy jechała w teren uczyć chodzenia z kijkami. Tak trafiła m.in. do klubu seniora przy parafii św. Józefa w Żaganiu. – Najlepiej nauczyć się od razu prawidłowo, bo później trudno zwalczyć złe nawyki – mówiła na trasie pielgrzymki Maria Romer. Chodzą jednak nie tylko seniorki. Maria Kuta z Żagania znajduje na to czas, choć ma rodzinę i pracuje. – Chodzę z kijkami regularnie co drugi dzień, a czasami nawet codziennie – tłumaczy pani Maria. – Zawsze lubiłam się ruszać i wybrałam najmniej inwazyjny i najmniej kosztowny sport. Daje mi on wiele satysfakcji, kondycję, równowagę wagową, dobre samopoczucie i, oczywiście, miłe towarzystwo. Pomysł pielgrzymki do Międzyrzecza, jak zapewniają uczestnicy, sprawdził się. W tym wyjątkowym wydarzeniu uczestniczyło ponad 200 osób z całej diecezji. – Co roku będziemy chodzili gdzie indziej, bo miejsc kultu przecież u nas nie brakuje – zauważa Grażyna Wyczałkowska.

Po raz pierwszy na pielgrzymce za kijki chwyciła Barbara Skalska z Zielonej Góry. – Wrażenia super. Jestem bardzo zadowolona. Świetne połączenie ruchu i modlitwy – przekonuje zielonogórzanka z parafii MB Częstochowskiej, która modliła się w intencji powołań kapłańskich i kapłanów. – A może warto byłoby zorganizować taką pielgrzymkę do Częstochowy? Z kijkami idzie się o wiele lżej. Po przejściu 11 km nie odczuwałam żadnego bólu – zapewnia. Pani Barbara złapała bakcyla i planuje już kolejne wyprawy. – W parafialnym klubie seniora są kijki i ludzie chodzą. Oczywiście idę za rok na pielgrzymkę. Nawet  jakby była za miesiąc, tobym poszła– zapewnia z uśmiechem zielonogórzanka.