Spoko, ale z głową

Ilona Migacz; GN 19/2012 Wrocław

publikacja 01.06.2012 07:00

- Facebook, YouTube - to codzienność młodego człowieka. Muszę iść tam, gdzie on jest! Nie wystarczy czekać z tradycyjnym nabożeństwem. Mógłbym się nie doczekać – mówi br. Michał Ferenc OFMCap.

Spoko, ale z głową Archiwum prywatne/ GN Brat Michał Ferenc OFMCap na wyprawach z uczniami. Weekendowe i letnie wyjazdy to doskonała okazja do rozmowy o Panu Bogu.

Brat Michał jest kapłanem i katechetą w gimnazjum nr 23 we Wrocławiu. Przygotowuje również do bierzmowania młodzież z parafii pw. św. Augustyna. – 14.–16. rok życia to czas stawiania sobie fundamentalnych pytań i jednocześnie sprawdzania, często negowania, odpowiedzi podawanych przez dorosłych. To także czas kształtowania postaw i wyborów, również tych obejmujących życie duchowe i religijne – opowiada o młodych. – Myślę, że w kontekście lekcji religii w gimnazjum lepiej jest mówić o ewangelizacji niż katechizacji. Trzeba zainteresować Dobrą Nowiną. Stąd sprawą ważną jest nawiązanie kontaktu z młodzieżą.

Przełamać dystans, uczyć myślenia

 – Choćby ostatnie mikołajki. W tym dniu urządziliśmy … bitwę Mikołajów – śmieje się zakonnik. – Przewodniczący samorządu przebrał się za komercyjnego Mikołaja, ja za biskupa Mikołaja (zresztą w takim stroju prowadziłem wszystkie lekcje) i na długiej przerwie odbyła się „bitwa” na pastorały i pistolety na wodę. „Mikołajów” błyskawicznie otoczył tłum uczniów, śmiechu było co niemiara. – Oczywiście to był żart i wygłup, ale i okazja, by przypomnieć, że postać z białą brodą i w czerwonej szacie, jakich wiele można spotkać przed Bożym Narodzeniem na ulicach i w hipermarketach, ma niewiele wspólnego z autentyczną ideą św. Mikołaja. Chciałem także przełamać dystans do mnie jako duchownego, osoby mogącej sprawiać wrażenie odległej, żyjącej innym niż wszyscy życiem – uzupełnia. – Po „bitwie” jeden z uczniów, nieuczestniczący zresztą w katechezach, wpisał na Facebooku: „Nabrałem szacunku do księdza – zaimponował mi”. I o to mi chodziło, by zobaczył we mnie zwykłą osobę, do której można podejść, porozmawiać, zadać pytanie, a także pożartować, pośmiać się.

Ale katecheza to także przedmiot szkolny. – Oczywiście, że wymagam – mówi br. Michał. Ostatnio uczniowie przygotowywali, jako zadanie domowe, prezentację na jeden z wybranych tematów. Na przykład taki: „Kapłana z glana, a konfesjonały do spalenia. Moja wizja współczesnego Kościoła”; „Kogo jara taka wiara? Wiara młodych”; „Spowiedź jest spoko! Moje doświadczenie sakramentu pojednania”.

– Z niewolnika nie ma robotnika – tłumaczy przysłowiem cel prezentacji katecheta. – Chciałem sprowokować uczniów do myślenia, zachęcić do formułowania wątpliwości i, co najważniejsze, do ich rozwiązywania. Rozterki, wahania przeżywa każdy. Jednak te zanegowane, pozostawione bez odpowiedzi, mogą doprowadzić jedynie do pogłębienia problemów. Warto pytać i szukać odpowiedzi. Tego chcę uczyć moich uczniów – podkreśla zakonnik. – Szczególnie zapamiętałem jedną z prezentacji. Uczeń napisał długą, szczerą i dość krytyczną pracę. Za myślenie i rzetelną argumentację otrzymał wysoką ocenę, drugą, również pozytywną, za odwagę i szczerość. Później jeszcze rozmawialiśmy. Chciałem pokazać, że mimo różnicy zdań szanuję go.

Modlitwa, bunt, zmaganie

Prowokację i żart kapucyn stara się łączyć z konwencjonalnymi metodami ewangelizowania. W poniedziałki na długiej przerwie zaprasza uczniów na wspólną modlitwę. – Składamy dziękczynienie, przedstawiamy prośby, czasami śpiewamy – opowiada zakonnik. Gimnazjum ma numer 23, więc każdego 23. dnia miesiąca katecheta odprawia Mszę św. w intencji szkoły. Uczniowie mogą podesłać e-mailem lub sms -em swoje intencje. Tuż przed Bożym Narodzeniem rozwiesił w szkole plakaty: „Zostaw grzechy w starym roku” i ogłosił, że przez kolejne trzy dni będzie zostawał po lekcjach i w jednej z klas spowiadał chętnych. – Z propozycji skorzystało około 30 osób – mówi. – Dla niektórych była to okazja, żeby po kilku latach spotkać się z Jezusem w sakramencie pojednania. Mała szansa, by te osoby trafiły do Kościoła do tradycyjnego konfesjonału!

Brat Michał podkreśla, że spotykając się z młodymi ludźmi, nie zakłada, że każdy jest głęboko wierzący. Wręcz odwrotnie. – Uważam, że bunt i kontestacja są czymś, co charakteryzuje ten wiek. Doskonale pamiętam swoje przeżycia jako szesnastolatka. Też zmagałem się z Panem Bogiem, sobą i innymi ludźmi – niekiedy mocno i konkretnie! – wspomina. – Jednak dzięki temu może łatwiej mi teraz przychodzi zrozumieć rozterki i problemy młodych. Nie oczekuję od nich dojrzałości wiary, na to jeszcze przyjdzie czas. Moim marzeniem jest, by uczniowie świadomie wybrali drogę wiary, by przylgnęli do Jezusa i uznali w Nim swojego Pana i Zbawiciela! Wtedy dopiero będzie można przejść do prawdziwej katechizacji, która jest pogłębieniem wiary i wiedzy.

Siać dla drugich

Katecheta tylko uśmiecha się na pytanie o swój największy sukces dydaktyczny. – Na sprawę przekazywania wiary nie można patrzeć w kategoriach sukcesu. Bo czym go zmierzyć? Wiosną ubiegłego roku zaproponowałem młodzieży wspólny wyjazd do Krakowa na Spotkanie Młodych „Wołczyn w Krakowie”. Pojechały ze mną … dwie osoby. Później okazało się, że to był niezwykle ważny czas dla nich, który zaowocował nawróceniem. Jesienią tego samego roku musiałam zarezerwować kilka przedziałów, bo jechało już ponad 60 osób! Ale czy to sukces? Sukcesem będzie raczej, gdy uczniowie, skończywszy gimnazjum i po przystąpieniu do bierzmowania, będą chcieli dalej pogłębiać swoją wiarę – mówi. I dodaje: – Gdy przygotowywałem się do święceń kapłańskich, Pan dał mi zrozumieć, że trzeba robić swoje, nie licząc, że będzie się oglądało efekty swojej pracy, w końcu: „jeden sieje, drugi podlewa, a Pan daje wzrost”. Sieję, mam nadzieję, Boże Słowo! Kto zbierze tego owoc? Nie mam pojęcia… Brat Michał musi kończyć. W dniu naszej rozmowy uczniowie trzecich klas gimnazjów zdają egzamin. – Wczoraj wysłałem im pocztą elektroniczną wyrazy otuchy i zapewnienia o modlitwie w ich intencji. Pewnie już odpisali, jak im poszło. Wieczorem odprawię jeszcze za nich Mszę św. – mówi z uśmiechem.

Mówią uczniowie br. Michała

Judyta, kl. 2 LO

– Bierzmowanie miałam rok temu i nadal uczęszczam na katechezę. Mam wspaniałego katechetę, który jest dla mnie przykładem. Najbardziej na religii podobają mi się dyskusje na rożne tematy, np. dotyczące aborcji, mieszkania z chłopakiem przed ślubem. Podczas takich rozmów można zobaczyć, jak postrzegają naukę Kościoła nasi znajomi, oraz jak my potrafimy świadczyć.

Klaudia, kl. 1 LO

– Od szkolnych lekcji religii oczekuję świadectwa wiary, ale i przekazania nam wiedzy na temat choćby dogmatów. Świadectwa umacniają nas w wierze. Każdy z nas potrzebuje takich „dowodów” istnienia Boga. Jeżeli będziemy wiedzieć, jak Bóg zmienił życie drugiego człowieka, może i nam będzie łatwiej zauważyć Jego działanie w naszym życiu. Nauka „podręcznikowa” sprawia natomiast, że jesteśmy wierzącymi, świadomymi tego, w co tak naprawdę wierzymy i jak powinniśmy naszą wiarę wyznawać.

Agnieszka, kl. 3 gimnazjum

– Uczęszczam na katechezy, bo chcę. Uwielbiam je – są takim oderwaniem od wszystkich sprawdzianów i kartkówek, od tej monotonii. Mogę podyskutować na rożne tematy, pogłębić moją wiedzę. Ale nie ukrywam, gdybym miała beznadziejnego katechetę, który by przynudzał, to bym się przepisała na etykę...