Maryja między oceanami

GN 19/2012 Gdańsk

publikacja 28.05.2012 07:00

Komu drogie jest ludzkie życie, jego ochrona od poczęcia aż do naturalnej śmierci, ten musiał zetknąć się z Ewą Kowalewską, dyrektor Human Life International Polska z siedzibą w Gdańsku. Wobec sił, które reprezentują cywilizację śmierci, obrońcy życia stawiają na Maryję.

Maryja między oceanami HLI/ GN Kopia jest wielkości oryginału. Do wykonania nimbów, lilii i koronek użyto listków 23-karatowego złota.

Ks. Sławomir Czalej: Czy to Pani pomysł, żeby ikona Matki Bożej Częstochowskiej peregrynowała z Rosji do Portugalii?

Ewa Kowalewska: – Tylko częściowo. Podczas ostatniego spotkania przywódców ruchów obrony życia w Częstochowie (28 stycznia bieżącego roku), reprezentujących 17 krajów, miało miejsce „przyłożenie” kopii ikony przeznaczonej do tej peregrynacji do oryginału. Dla naszych przyjaciół, prawosławnych obrońców życia, przyłożenie ikony jest o wiele ważniejsze niż katolicki obrządek poświęcenia. I tak do oryginalnej ikony Matki Bożej Częstochowskiej została przyłożona kopia, którą podarowaliśmy działaczom pro life w Rosji.

W czasie uroczystości zawierzyliście Maryi sprawę obrony życia.

– Widać wciąż wyraźniej, że w zmaganiu z przeciwnikami życia człowiek jest coraz bardziej bezsilny. Czujemy, że o własnych siłach nie wygramy... Pomysł, żeby zwrócić się do „wyższej instancji”, był takim ogólnym przekonaniem, niezależnie od wyznania. Na marginesie – od kilku lat organizujemy światowe kongresy modlitwy w obronie życia. Podróżując wielokrotnie na Wschód, doświadczyłam, że Matka Boża łączy obrońców życia. Na Wschodzie ludzie czczą Maryję w ikonie i przez ikonę, podobnie, jak my w Polsce czcimy naszą Jasnogórską Królową w ikonie częstochowskiej.

Często nie zdajemy sobie sprawy, że obraz MB Częstochowskiej też jest ikoną.

– Więcej, jest ona znana i na Zachodzie jako Czarna Madonna, ale również jest czczona na Wschodzie! Spotkałam się z jej kultem także w Rosji. Prawosławni nazywają tę ikonę Matką Bożą Częstochowską. Całkiem niedawno uświadomiłam sobie, jak bardzo Wschód z Zachodem krzyżują się właśnie w ikonie jasnogórskiej.

To nie jest przypadek, że Maryja wybrała sobie to miejsce...

W czasie jednej z podróży pokazano mi proroctwo wielkiego świętego prawosławnego, pustelnika z XIX w. o. Serafina Sarowskiego. Przypomina mi trochę naszego o. Pio. Otóż przepowiedział on m.in., że jeżeli Rosja nie wróci do Boga, będą dziać się rzeczy straszne i spłynie rzeka krwi. Zostanie jednak dany czas na powrót do Boga, a żeby mogło się to do końca wypełnić, powinniśmy się modlić... przed ikoną częstochowską. Zaniemówiłam! No, bo dlaczego akurat częstochowską?! Treść przepowiedni o. Serafina jest zbieżna z przesłaniem z Fatimy, przepowiadającym powrót Rosji do Boga! Przy czym dzieci z Fatimy nigdy nie słyszały o Serafinie Sarowskim, a sam pustelnik nie miał żadnego kontaktu z Kościołem katolickim.

Kiedy spotkała się Pani z treścią przepowiedni?

– W okolicach roku 2000. Było to przy okazji kongresu pro life, organizowanego przez Kościół prawosławny. Kopia ikony częstochowskiej miała być prezentem dla prawosławnych obrońców życia w Rosji. Wcześniej częstochowscy paulini podarowali już Kościołowi prawosławnemu kilka kopii ikony częstochowskiej. Też były „przyłożone”. Ale tutaj po raz pierwszy pojawił się kontekst obrony życia. I to sami prawosławni wpadli na pomysł peregrynacji, chociaż – jak podkreślają – to nie ich idea, ale inspiracja, która „przyszła z góry”. Najpierw, jakieś trzy lata temu, o. Maxim Obukhov, od wielu lat przewodzący rosyjskiemu ruchowi pro life, jako pierwszy rzucił myśl, żeby ikona przewędrowała przez Rosję. A był to czas, kiedy w tym kraju zaczęto organizować samochodowe manifestacje w obronie życia. To niezwykłe przeżycie, gdy kilkadziesiąt samochodów z flagami i banerami jeździ przez główne ulice Moskwy i innych miast. To właśnie o. Maxim rzucił pomysł, żeby przewieźć ikonę i zacząć aż z Władywostoku.

W tej pierwszej wersji ikona miała przyjechać tylko do Częstochowy?

– Najpierw był plan, aby podróżowała tylko po Rosji, i wydawał się on zupełnie szalony. Później okazało się nie tylko, że jest to możliwe, ale że można pojechać również dalej. Widocznie Matka Boża bardzo tego chce! Oczywiście, po zakończeniu podróżowania ikona wróci do działaczy rosyjskiego ruchu pro life, bo jest już ich własnością. Sami zadecydują, gdzie ją umieścić na stałe. We wrześniu ubiegłego roku w stolicy Kazachstanu Astanie, dzięki staraniom wielkiego obrońcy życia abp. Tomasza Pety, metropolity astańskiego, odbywał się Międzynarodowy Kongres Pro Life dla Azji, organizowany przez moją organizację Human Life International. Tam właśnie po raz pierwszy pojawił się pomysł, żeby ikona zawędrowała aż do Portugalii! Od Oceanu Spokojnego aż do Atlantyckiego, z Władywostoku do Fatimy. Myśl tę rzucił Igor Biełobrodov, który obecnie jest koordynatorem tej akcji na Wschodzie. To nie przypadek, że właśnie tam sprecyzowała się myśl o tej peregrynacji. Kazachstan to kraj powierzony w ręce Maryi, kraj wielkiego męczeństwa i wielkiej łaski.

Może jednak zdradzimy, że ta ikona jest Pani autorstwa?

– Zgodnie ze starą chrześcijańską tradycją, ikona nie ma autora. Żaden człowiek nie ma prawa tego sobie uzurpować, gdyż przez ikonę wyraża się sam Bóg i Jego obecność. Ikonograf jest tylko sługą, który oddaje siebie na służbę Ewangelii. Ta ikona pochodzi z mojej pracowni. Nie jest to żadną tajemnicą, ale też nie ma powodu, aby to rozgłaszać. Deskę wyrzeźbił znany rzeźbiarz ludowy Jan Wątor z Pcimia k. Zakopanego. Gdy dowiedział się, że ikona ma być podarunkiem dla Rosji, zrobił ją gratis. Powiedział, że to prezent od niego dla Matki Bożej. Ikona powstawała powoli, przez mniej więcej pięć lat. Jest wielkości oryginału. Została napisana metodą tradycyjną, przy zastosowaniu tempery żółtkowej oraz farb mineralnych i organicznych.

Jaki jest więc przebieg trasy peregrynacji ikony i kiedy się ona zacznie?

– Najpierw zwróciłabym uwagę, że po raz pierwszy w historii Maryja przejdzie ze Wschodu na Zachód. Gdy działo się odwrotnie, efekt był raczej mało widoczny...

Chodzi o figurę MB Fatimskiej?

– Peregrynacje figury, której nie czci i nie uznaje prawosławie, organizowane były wielokrotnie z dużym zaangażowaniem i wysiłkiem. Jeździła po parafiach katolickich, ale jakoś większego oddziaływania nie było widać. Może dlatego, że na Wschodzie katolików jest bardzo mało, a prawosławie modli się przede wszystkim przez ikonę. Trudno powiedzieć, jak będzie teraz, bo to nie od nas zależy, ale faktem jest, że ze Wschodu na Zachód Maryja jeszcze nie wędrowała, tym bardziej w obronie ludzkiego życia. Kościół wschodni jest bardzo wrażliwy na to, co proponuje Kościół zachodni. Oni ciągle zachowują dystans. Tym razem jest to realizacja ich własnego dzieła. Zanim ikona przyjdzie do nas, katolików, będzie „omodlona” w Kościele prawosławnym. Mam nadzieję, że zrobimy to zgodnie, tym bardziej że w sprawie obrony życia zajmujemy bardzo podobne stanowisko.

No a trasa?

– Jest ciągle w fazie organizacji, ale powoli się krystalizuje. Sprawę mamy już nieco ułatwioną, bo zaraz po „przyłożeniu” ikona pojechała do Mińska. Tu też widać rękę Bożą, bo na początku chciałam, żeby trasa wiodła przez Kaliningrad, ale wtedy musielibyśmy do Moskwy  przewozić ją samolotem, co jest możliwe, ale bardzo kłopotliwe. Okazało się, że przez Białoruś będzie najłatwiej. Na spotkanie Międzynarodowego  Komitetu Peregrynacji w Częstochowie ks. Paweł, proboszcz parafii prawosławnej w Mińsku na Białorusi, przyjechał dużym busem. Pierwotnie zamierzał wziąć mniejszy samochód, ale było minus 20 stopni i silnik nie chciał zapalić. Potem okazało się, że właśnie tak miało być. Z przodu busa siedzieli liderzy pro life jako zmieniający się kierowcy (prawosławny i katolik razem), w drugim rzędzie siedziały ich małżonki, a w trzecim bardzo wygodnie pojechała Matka Boża. Na granicy trafili na celniczkę, która śpiewa w prawosławnym chórze... Ale i tak formalności trwały ponad trzy godziny. W tej chwili obraz przebywa w nowej, niedużej cerkwi poświęconej św. Mikołajowi Japońskiemu, prawosławnemu misjonarzowi Kraju Kwitnącej Wiśni. Przy tej parafii prowadzone jest Centrum Pomocowe dla Kobiet Brzemiennych w Trudnych Sytuacjach „Matula”.

Zatem obraz Maryi do Władywostoku pojedzie z Mińska?

– W połowie maja Moskwa. Tam zaplanowano rajd samochodowy pro life od cerkwi do cerkwi, więc Matka Boża w swojej ikonie przejedzie przez miasto eskortowana przez wiele oflagowanych i plakatowanych samochodów. Potem Kazachstan. Po ikonę przyjedzie franciszkanin o. Paweł Blok, który przed misjami pracował u nas w Gdyni. Wizerunek pojedzie m.in. do parafii w Oziornoje – mieszka tam wielu Polaków. Jest to największe sanktuarium maryjne w Azji, gdzie cały kontynent azjatycki został poświęcony Matce Bożej. W tym miejscu 25 marca 1943 r. (Zwiastowanie Pańskie) zdarzył się prawdziwy cud. Podczas wiosennych roztopów w ciągu trzech dni utworzyło się zapadlisko, w którym powstało jezioro o długości 5 kilometrów i głębokości 8 metrów, pełne wielkich ryb! Panował tam wówczas wielki głód i te ryby ocaliły życie tysięcy ludzi. Potem Władywostok, skąd zacznie się właściwa pielgrzymka. Musimy też poczekać, żeby syberyjskie drogi odmarzły i wyschły, aby ikona mogła przejechać te bezkresne pustki samochodem. Przejazd przez Rosję będzie trwał około 6 tygodni. Potem Białoruś, Łotwa, Litwa, a 12 sierpnia odbierzemy ikonę w Polsce [polską trasę opiszemy w GN osobno, kiedy ostatecznie będą już znane plany peregrynacji; na pewno obraz będzie i na Kaszubach, i w Trójmieście – przyp. aut.]. Później Czechy, Słowacja, Węgry, zobaczymy, czy także Bułgaria i Serbia. Na pewno Chorwacja, przez Słowenię do Wiednia, a następnie przez południowe Niemcy, Szwajcarię, Francję i Hiszpanię do Fatimy.

I wtedy ikona wraca do Rosji?

– Nie do razu, ale na pewno wróci. Obecnie w planach są jeszcze Wielka Brytania i Irlandia. W przyszłym roku na wiosnę Stany Zjednoczone, a potem może Kanada i Ameryka Południowa. A stamtąd niedaleko jest do... Australii, gdzie w przyszłym roku odbędzie się Światowy Kongres Rodzin. Wszystko w ręku Matki Bożej.