Wyjdźmy z własnego kokonu

Karolina Pawłowska; GN 21/2012 Koszalin

publikacja 27.05.2012 07:00

Ojcowie Enrique i Antonello jeżdżą po całym świecie. Ich przepowiadaniu Chrystusa wszędzie towarzyszą wyraźne znaki uzdrowienia ciała i ducha. Nie inaczej było podczas Kongresu Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich, który poprzedził sobotnie uroczystości diecezjalne.

Wyjdźmy z własnego kokonu Karolina Pawłowska/ GN Misjonarze modlili się nad uczestnikami kongresu, prosząc o łaski i siły potrzebne do głoszenia

Do koszalińskiego kościoła pw. Ducha Świętego przyjechało prawie 1200 osób zrzeszonych w ponad 40 różnych organizacjach działających w całej diecezji.

Budzenie charyzmatów

Cały kościół na kolanach. Ponad 1000 osób rozmodlonych, wyczekujących, wołających o Ducha Świętego. Śpiewne, nieprzerwane „Amen” wypełnia całą przestrzeń. Jak mantra, bez przerwy, wyśpiewywane „tak” dla Boga. Ojciec Enrique przechodzi wzdłuż stopnia ołtarza, nakładając ręce na kolejne głowy. Cały zatopiony jest w modlitwie, w prośbach o łaski dla potrzebujących. Delikatnie kładzie na posadzce i stopniach ołtarza tych, którzy zasnęli w Duchu. Wzdłuż ławek przechodzą kapłani, docierając do wszystkich potrzebujących modlitwy. Nad nimi także podczas kapłańskich rekolekcji  modlili się ojcowie. – Pan Bóg zrobił z biskupem to, co trzeba było: powalił go na ziemię – dzieli się doświadczeniem ze swoich rekolekcji bp Edward Dajczak. – Ojcowie tłumaczyli nam, że Pan Jezus zapyta nas kiedyś, dlaczego my tego nie robimy, dlaczego nie błogosławimy. Myślę, że ojcowie właśnie po to przyjechali, żeby nam, kapłanom, o tym przypomnieć. Mówią o obudzeniu charyzmatu, który jest uśpiony w człowieku. Każdy ochrzczony powinien modlić się nad swoim bratem i siostrą. Niektórzy płaczą, doznając mocy modlitwy, inni poddając się jej sile, na chwilę tracą kontakt z otoczeniem. Mówią potem zgodnie: – Tak działa Duch Święty.

Wstać z kolan i głosić

IX Kongres Ruchów i Stowarzyszeń był właśnie przypominaniem, że to do wspólnot należy przekazywanie mieszkańcom całej diecezji darów Ducha Świętego. Biskup Edward Dajczak podkreślał mocno, że świeccy to nie zaplecze Kościoła, ale pierwsza linia frontu. Na nich spoczywa obowiązek ewangelizowania i niesienia Dobrej Nowiny. – Musicie wyjść z własnego kokonu. Z grupy, która dobrze się czuje sama w sobie, modli się, śpiewa, wielbi Pana. To dobrze. Ale ulice są puste! I Jezusa tam nie widać. Trzeba dużo klęczeć, ale też wstać z kolan, iść i głosić. I przyprowadzić kogoś do pustawego kościoła parafialnego. Może kogoś z własnego domu, może sąsiada. Trzeba wołać do Boga, krzyczeć z głębi serca. To nie tylko rola proboszcza – przekonywał. Apelował do świeckich skupionych w diecezjalnych organizacjach kościelnych, by byli świadkami i umocnieniem nie tylko dla siebie nawzajem, ale także dla tych, których w kościołach brakuje. – Jeśli nie przychodzą do Kościoła, to muszą Go zobaczyć u sąsiada, w rodzinie: domowym Kościele. Daliśmy się zapędzić w poczucie dziwnego zakłopotania: „przepraszam, że jestem chrześcijaninem, wprawdzie to nie grzech, ale jakby trochę wstyd”. Wy jesteście tą cząstką parafii, w której jest życie – mówił. Ksiądz Zbigniew Woźniak, koordynator kongresu uważa, że wspólnoty katolickie w diecezji podczas spotkań z ewangelizatorami z Brazylii mogą na nowo odkryć radość bycia chrześcijaninem. – Tego brakuje we wspólnotach, bo ma się czasami wrażenie, że jesteśmy osaczeni przez świat, zepchnięci na margines czy zamknięci w zakrystii. W obliczu świata bawiącego się, tętniącego radością, to pewien rodzaj marginalizacji, bo my postrzegani jesteśmy tylko na kolanach z różańcem w ręku, a przecież doświadczenie wiary chrześcijańskiej to także doświadczenie radości i tę prawdę przypominają nam ojcowie – tłumaczy.

Przeciwko chrystofobii

Włoscy misjonarze, którzy głosili konferencje i modlili się z uczestnikami kongresu, dzielili się swoimi doświadczeniami z ewangelizowania Brazylii, w której od lat posługują. Mówili także o odwadze, którą muszą mieć chrześcijanie. – Żyjemy w czasie walki duchowej, w świecie chrystofobii, lęku przed Chrystusem. Jezus jest wykluczony ze społeczeństwa. Chrześcijanie są prześladowani. W ciągu każdych 5 minut na świecie ginie jeden chrześcijanin i staje się męczennikiem. Może od nas nie będzie wymagane przelać krew jak Chrystus, ale odwaga wiary wymaga ofiary – mówił o. Antonello Cadeddu. – Musimy mieć odwagę zwiastować Jezusa między ludźmi, na ulicach. Świat chciałby zamknąć nas w zakrystiach. Świat nie chce, by chrześcijanie ogłaszali Chrystusa jako jedynego Pana. A On prosi nas o nasze świadectwo.

Apelując o odwagę, przypominał też, jak wielka rola spoczywa na Polsce, skąd na cały świat za pośrednictwem s. Faustyny rozprzestrzenia się kult Miłosierdzia Bożego. – Pan posyła nas do różnych stron świata, byśmy przepowiadali. W tym całym naszym wędrowaniu po świecie nigdzie nie spotykamy aż takiego pragnienia Ducha, jakie mieszka w waszych polskich sercach. Wy jesteście posłani, aby być znakiem Ducha Świętego dla całej Europy. Duch Święty prosi, by wasza diecezja też była światłem świata – przekonywał o. Antonello.

Zapalać zapalających

Nie ulega wątpliwości, że także członków ruchów, ludzi, którzy dokonali świadomego wyboru bycia Kościołem, trzeba wciąż na nowo zapalać – mówi o idei odbywającego się co kilka lat kongresu ks. Zbigniew Woźniak. – Jeżeli w Kościele otrzymuje się pewien dar, łaskę duchową, nie można jej zatrzymywać wyłącznie dla siebie. Jeśli ktoś na przykład odkrywa modlitwę różańcową, która jest dla niego ważna, która go umacnia, powinien umieć dzielić się tym darem z człowiekiem, który nie doświadczył, jak wielkim jest ona darem – dodaje. – Musimy mieć w sercu ten ogień, musimy być szczęśliwymi chrześcijanami, bo Pan wybrał nas spośród miliardów ludzi. My mamy sekret życia, mamy odpowiedź  na wszystkie problemy: mamy Jezusa. Nieście Ewangelięi radość. Wyjdźcie na ulicę! Śpiewajcie i tańczcie sambę na cześć Pana! Głoście słowo Boże! – zagrzewał uczestników kongresu o. Antonello. Zdaniem ks. Woźniaka, przypominanie o tym, że chrześcijanie to ludzie radości, to jeden z priorytetów dla ludzi Kościoła. – Niekiedy mam wrażenie, że ludzie uciekają przed kościelnymi grupami, bo obawiają się nieustannych „gorzkich żalów” i patosu – śmieje się duszpasterz. – A przecież duchowość pochodzi od Ducha Świętego, a Jego owocem jest radość. Jeżeli w jakimś ruchu nie ma promieniowania radością, to trudno, żeby kogokolwiek przyciągnęli do siebie i do Jezusa. Tyle jest wokół narzekania i smutku, że rolą stowarzyszeń kościelnych jest niesienie radości i nadziei.

Adoracja w internecie

Uczestnicy kongresu jako pierwsi w diecezji dowiedzieli się o najnowszym pomyśle, który zrodził się podczas spotkań z misjonarzami. – Ojcowie powiedzieli, że są dwa miejsca na świecie: w Brazylii i w Hiszpanii, gdzie jest w kościele mała kamera internetowa skierowana ciągle na monstrancję, a ludzie mogą stale, nawet w pracy, być przy Najświętszym Sakramencie. Trzecim miejscem będzie diecezja koszalińsko-kołobrzeska – ogłosił bp Edward Dajczak. – Ta propozycja to zaproszenie do bliskości z Chrystusem, nie „zamiast” fizycznej obecności przy Najświętszym Sakramencie, ale dodatkowo, wtedy, gdy nie mamy możliwości pójść do kościoła – mówi ks. Woźniak. Spontaniczny pomysł znalazł już wielu entuzjastów i zgodnie ze wstępnymi ustaleniami kamery internetowe zostaną zainstalowane w dwóch kościołach, w których odbywa się całodobowa adoracja: u sióstr klarysek w Słupsku i w koszalińskiej katedrze. Akcja ma wystartować już wkrótce, na uroczystość Bożego Ciała. O szczegółach pomysłu poinformujemy Państwa w jednym z kolejnych numerów.