Modlitwa na wezwanie

Łukasz Czechyra; GN 19/2012 Olsztyn

publikacja 17.05.2012 07:00

Dla wielu osób to od dawna wyczekiwane wydarzenie, jedyne takie w roku – majówka, długi weekend. Dla nich dobra wiadomość – majówka jest każdego dnia w tym miesiącu. Mamy więc jeszcze trochę czasu do wykorzystania.

Modlitwa na wezwanie Łukasz Czechyra/ GN Zwyczaj zbierania się na wspólnej modlitwie przy kapliczkach powoli zamiera, ale są ludzie, którzy o niego dbają i chcą go wskrzesić.

Po górach, dolinach rozlega się dzwon… Właśnie dźwięk dzwonu za dawnych czasów zwoływał mieszkańców wiosek na nabożeństwa majowe. Najwięcej wiernych gromadziło się przy kapliczkach, tak typowych dla naszego regionu. Warmia od wieków charakteryzowała się ogromną liczbą elementów religijnych, takich jak kościoły, przydrożne krzyże, sanktuaria czy kapliczki. Właśnie te ostatnie stały się symbolem i pewnym manifestem religijności osiadłej tu ludności, podkreślającej swoje zwyczaje i tradycje katolickie. Istnieje w Polsce wiele regionów, które obfitują w kapliczki, ale nigdzie indziej nie można ich spotkać w takiej liczebności oraz różnorodności. Najwięcej powstało ich w wieku XIX – był to czas narastającego kultu maryjnego po objawieniach w Gietrzwałdzie, a także polityki niemieckiego Kulturkampfu. Polacy traktowali stawianie kapliczek nie tylko jako wyraz swojej religijności, ale również jako sprzeciw wobec germanizacji – nierzadko umieszczali na nich polskie napisy, aby zamanifestować swój związek z Polską i tradycją katolicką.

Niewiele osób wie, że kapliczki – te, w których zawieszony był dzwon – obsługiwały zazwyczaj kobiety. Mało tego, musiały one przejść specjalne szkolenie, nie każdy bowiem mógł po prostu przyjść i zadzwonić – każde wydarzenie we wsi sygnalizował inny dźwięk dzwonka. Wśród wielu dźwięków były alarmujące np. o pożarze czy też informujące o śmierci kogoś ze wsi i jednocześnie wzywające do modlitwy za duszę zmarłego. Najczęściej jednak zadanie „dzwonniczek” było związane z życiem wspólnoty Kościoła. Na dźwięk dzwonu zbierano się na modlitwę przy kapliczce lub wyruszano na Mszę św. do oddalonej o kilka kilometrów świątyni. Zaszczytną funkcję wyznaczania rytmu życia mieszkańców za pomocą dzwonienia często przekazywano z matki na córkę.

Cegła po cegle

Mimo że tradycja zwoływania się za pomocą dzwonu zanika na Warmii, są na szczęście ludzie, którzy tę tradycję chcą ożywić. Należą do nich Anna i Arkadiusz Taraszkiewiczowie z Dobrego Miasta. 1 maja 2012 roku zaprosili oni swoich znajomych i sąsiadów, by wspólnie przeżyć nie tylko poświęcenie zbudowanej własnymi siłami nowej kapliczki, ale też by razem po raz pierwszy w tym roku zaśpiewać Pani Świata w miesiącu szczególnie jej poświęconym. Przybyło prawie 100 osób i tak jak za dawnych lat, zaczęło się od dźwięku dzwonka. – Dziękuję wam wszystkim za przybycie. Odkąd tu zamieszkaliśmy, miałem wielką potrzebę postawienia czegoś na chwałę i jako wyraz wdzięczności za wszystkie łaski, których doznałem przez 25 wspólnego życia z moją żoną. Cały ten trud, tę roczną pracę, ofiaruję ku czci bł. Jana Pawła II – mówił Arkadiusz Taraszkiewicz.

– Miałem 18 lat, kiedy w Warszawie w 1979 roku usłyszałem słowa „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”. Mijały lata, ja rosłem, dojrzewałem, rodziły się moje dzieci, raz było dobrze, a raz mniej dobrze. Udało mi się też w końcu wybudować tę małą rzecz, którą własnymi rękoma, kiedy padało i kiedy świeciło słońce, stawiałem cegła po cegle – opowiada budowniczy najnowszej kapliczki w Dobrym Mieście. Jak sam twierdzi, nie udało mu się dokończyć wszystkiego – trzeba dopracować cokół, zamontować oświetlenie, ale to takie drobiazgi, które mogą poczekać. Tymczasem już teraz przy kapliczce rodzina Taraszkiewiczów gromadzi się razem z sąsiadami na wspólnej modlitwie. Na kapliczce umieszczone są trzy tablice kamienne – na jednej są pamiętne słowa Papieża Polaka z placu Zwycięstwa, na drugiej początek „Pana Tadeusza” wzywający opieki Maryi – „Panno Święta, co jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz Bramie!”, a na ostatniej słowa św. Pawła „Miłość nigdy nie ustaje”. – Te słowa zawsze były moim mottem. Dedykuję je wszystkim młodym, zakochanym i tym, którzy przez 10 i więcej lat ponosili trud wzajemnego życia – oni doskonale rozumieją wymowę tych słów – zaznaczył pan Arkadiusz.

Od modlitwy do modlitwy

Ksiądz Stanisław Zinkiewicz, który poświęcił kapliczkę, przypomniał, że dawniej posiadanie jej było zaszczytem i powodem do dumy rodziny mającej ją na podwórzu. Wokół niej gromadziła się cała wioska. – Swoje wydarzenia życiowe, ale też to, co się dzieje w ojczyźnie czy w naszej małej społeczności, możemy interpretować na różne sposoby. Jak jednak mówił bł. Jan Paweł II – jeżeli się nie spojrzy przez pryzmat Jezusa Chrystusa, to niczego z tego wszystkiego ani się nie pojmie, ani się nie zrozumie, ani nie dostrzeże się w tym sensu. Ta kapliczka będzie więc nadawała sens. Także temu osiedlu, życiu mieszkańców i każdego, kto będzie przechodził koło tego miejsca i westchnie do Pana Boga choćby swoją krótką myślą – powiedział proboszcz z Dobrego Miasta. Wspominając bowiem dawne czasy, mieszkańcy Warmii opowiadają, jak kiedyś dźwięk dzwonka i wspólna modlitwa były wyczekiwanym rytuałem.

– Schodziła się cała wieś. To było normalne, że jak przychodził czas majówki, to każdy zostawiał to, czym się akurat zajmował, i szedł, by podziękować Maryi za kolejny dzień – mówi pani Teresa. Wspomina, jak kiedyś modlitwa poranna i wieczorna wyznaczały ramy dnia. – Teraz podziękowanie Bogu czy prośba o dobry dzień są już jakby trochę zapomnianą tradycją, którą się odklepuje ze względu na dziadków. Wystarczy zresztą spojrzeć, kto na nabożeństwa przychodzi – prawie same babcie. Majówki przegrywają z pracą, telewizorem, komputerem – zauważa pani Krystyna. Na szczęście są jeszcze takie miejsca, gdzie przy przydrożnych kapliczkach zbiera się wspólnota i razem oddaje się pod obronę Maryi. Może i faktycznie zwyczaj zbierania się pośrodku wsi jest już tradycją, która upada, może faktycznie kultywują go już tylko najstarsi, ale jednak widok kilkunastu czy nawet tylko kilku osób zatopionych w modlitwie przed figurą Maryi daje do myślenia. I póki są jeszcze siły, nie można z tej pięknej tradycji rezygnować. Przy poświęceniu kapliczki w Dobrym Mieście widać było wyraźnie dlaczego. Dom państwa Taraszkiewiczów nie stoi na uboczu, po osiedlu spacerowali ludzie, dzieci jeździły na rowerach. I nie było takiego, który by przeszedł obojętnie. Jeden chłopczyk tak się zapatrzył na „majówkę”, że o mało ze swego roweru nie spadł. A potem zawrócił, przystanął i jeszcze zawołał kolegę.

– Bardzo mnie cieszy, że widzimy tu 3 pokolenia. Z tego, co ostatnio się dzieje wokół nas, odbij a się echem wspomnienie kapliczkowe z dzieciństwa. Wiele osób mi opowiadało, jak to było kiedyś – jak się zbierali przy kapliczkach, odmawiali litanie, tańczyli, rozmawiali. To były cudowne wspomnienia. Dzieci i młodzież naszych czasów tego nie rozumieją, nie wiedzą, dlaczego i po co kapliczka. Naszym marzeniem jest, by w jakiś sposób odrodzić dawne, dobre czasy. By ludzie spotykali się, rozmawiali ze sobą, a nie tylko ze szklanym ekranem. Byśmy byli razem, ku chwale Najświętszej Panienki – mówi Anna Taraszkiewicz.