Kto sądzi, błądzi

Marcin Jakimowicz

Często słyszę zarzut: "Ludzie walą drzwiami i oknami na Msze z modlitwą o uzdrowienie jedynie po to, by doświadczyć cudu. To prymitywna motywacja…

Kto sądzi, błądzi

Bardzo często słyszę zarzut: „Ludzie walą drzwiami i oknami na Tyskie Wieczory Uwielbienia czy Msze z modlitwą o uzdrowienie jedynie po to, by doświadczyć cudu. Głupie, prymitywne motywy” – prychają „życzliwi”.

A nawet jeśli tak jest, to co z tego?

Czy Jezusa irytowało to, że ciągnęły za nim tłumy, a ludzie przychodzili głównie z jednego powodu; ten nauczyciel z Galilei uzdrawiał. I podobno czynił sporo cudów. Tłum szeptał o nieprawdopodobnym rozmnożeniu chleba, a niektórzy nawet bąkali coś o wskrzeszeniach.

Bracia nie przyszli do zarządzającego Egiptem Józefa z płaczem. Przyszli, bo byli głodni. A mimo to Józef widząc ich twarze wzruszył się głęboko. Płakał. Przebaczył im… nie zważając na ich motywacje! A te były do bólu zwyczajne. Głód i strach. Codzienność.

Czy syn marnotrawny nad świńskim korytem zapłakał: „Tatusiu, skrzywdziłem cię!”? Czy jego serce krzyknęło: „Uciekłem z twego domu, jak zwykły złodziej”? Nie! On jęczał: „ja tu z głodu ginę”. Przykra sytuacja. Głód – motywacja mająca niewiele wspólnego ze skruchą. A jednak wystarczyła, by ojciec wybiegł mu naprzeciw. I wzruszył się głęboko.

Nie bawmy się w śledczych prześwietlających motywacje ludzi, którzy przychodzą do kościołów. Zarządzający Egiptem Józef mówiąc do braci: „skoro jesteście uczciwi, niechaj jeden wasz brat pozostanie w więzieniu”, stopniowo doprowadził ich do tego, że zaczęli przypominać sobie wydarzenia, o których dawno chcieliby zapomnieć. To był początek ich nawrócenia.