Między słowami

Ks. Roman Tomaszczuk; GN 10/2012 Świdnica

publikacja 21.04.2012 17:37

O Słowie, które realnie kształtuje życie, opowiadają członkowie kręgu biblijnego ze Świdnicy.

Między słowami Ks. Roman Tomaszczuk/ GN - Podczas spotkania równie ważne jak mówienie jest uważne słuchanie - mówi Renata Górka.

Proboszczowie są zachęcani do tworzenia w parafiach kręgów Biblijnych, które są odpowiedzią na Dzieło Biblijne im. Jana Pawła II powołane przez polski episkopat w 2006 roku. W diecezji kręgów Biblijnych nie ma zbyt wiele. Jednak te, które już zbierają się wokół słowa Bożego, promieniują swoją miłością do Biblii.

Krąg Biblijny w parafii pw. św. Andrzeja Boboli w Świdnicy istnieje od kilkunastu miesięcy. Prowadzącym cotygodniowe spotkania jest ks. Krzysztof Krzak. Uczestniczy w nich około dwudziestu osób. Jak zmienia ludzi obcowanie ze Słowem? Czy warto powoływać kolejną grupę w parafii? Co tracą wszyscy, którzy nie mają okazji lub nie chcą pokochać Słowa?

Wciąż za mało

Na początku było Słowo… (J 1,1).

– Pamiętam dobrze, że jako dziecko byłam zafascynowana przypowieściami, które opowiadała mi moja babcia. Potem intrygowały mnie konkretne zalecenia Ewangelii: nadstaw policzek; błogosławieni, którzy płaczą; bądźcie doskonali; nie troszczcie się zbytnio. Słowo pociągało mnie i kazało szukać głębi. Odnalazłam ją w odnowie charyzmatycznej, a teraz jeszcze bardziej w kręgu – zapewnia Wiesława Barczyszyn.

– Odkąd pamiętam, sięgałam bardziej albo mniej regularnie po Biblię. Jednak kiedy rozpoczęłam studia teologiczne, głód rozważania Słowa stał się bardzo dotkliwy. Zapragnęłam czegoś więcej i wtedy usłyszałam ogłoszenie z ambony o spotkaniach Biblijnych. To był strzał w dziesiątkę – mówi Renata Górka. – Cenię sobie bardzo fakt, że mogę usłyszeć świadectwo innych ludzi. To, w jaki sposób słowo Boże wyciska znamię na ich życiu, jak porusza ich serca, jak pracuje w ich codzienności. To niezwykle odkrywcze. Gdyby nie wspólnota z innymi, nie przekonałabym się o tym. A książki? Są ważne, jednak w kręgu Biblijnym spotykam ludzi takich samych jak ja, dlatego ich słowa działają mocniej od tych spisanych przez mądrych tego świata – wyjaśnia.

Światło rzucone z mocą

Ono było na początku u Boga. Wszystko zaistniało dzięki  Niemu. Bez Niego zaś nic Nie zaistniało. To, co zaistniało, W Nim było życiem. A Zycie to było światłością dla ludzi. Światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie ogarnęła (J 1,2-8).

– Miałam wyrzuty sumienia z rozproszeń podczas Mszy św. Liturgia Słowa zbyt często ulatywała z mojej pamięci. Potrzebowałam zatrzymania się i skonfrontowania swego życia ze słowem Bożym. Chciałam, by to Słowo rzucało światło na moje sprawy, decyzje,  rozważania, dlatego tu jestem – wyznaje Irena Trzcińska, a jej mąż Roman dodaje: – Zło jest bardzo krzykliwe. Próbuje wmówić nam, że to ono rządzi światem, że warto opowiedzieć się po jego stronie. Kiedy sięgam po słowo Boże, wtedy odżywa we mnie entuzjazm życia, umacniam się w dobru i wyborze wartości, które dzisiaj nie są popularne, a nierzadko nawet napiętnowane. – Jestem pewniejsza swego. Wiele lat miałam kłopot ze swoim wizerunkiem, matki pięciorga dzieci. Przejmowałam się opiniami ludzi. Dzisiaj jedyna opinia, która jest dla mnie ważna, to opinia mego Pana i Zbawiciela – mówi Wiesława Barczyszyn.

Miecz słowa tnie bez litości

Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy przychodzi na świat. Na świecie było Słowo, świat dzięki Niemu zaistniał, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, lecz swoi Go nie przyjęli. Tych zaś, którzy je przyjęli, obdarzyło mocą, aby się stali dziećmi Bożymi. To są ci, którzy wierzą w Jego imię, którzy narodzili się nie z krwi ani z pragnienia ciała, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga (J 1,9-13).

– Odkąd uczestniczę w kręgu i systematycznie rozważam słowo Boże, żyje mi się trudniej! – zaskakuje Renata Górka. – Kiedyś łatwiej mi było o życie w półcieniach, w balansowaniu na krawędzi, w niejednoznaczności. Odkąd żyję Słowem, domaga się ono, by moje życie stawało się klarowne, przejrzyste, czasami wręcz manifestacyjnie ewangeliczne. Tego wcześniej nie było – mówi. – Jestem bardziej wyczulona na wolność innych ludzi. Chcę ją szanować. Pilnuję się, żeby nie osądzać innych, ale zrozumieć  ich decyzje, zgodzić się na to, że historia ich życia wpływa bardzo realnie na ich postępowanie, co nierzadko jest jego wyjaśnieniem, a nawet usprawiedliwieniem – zapewnia Wiesława Barczyszyn. – Niekiedy miałam pokusę zniechęcenia: ile można walczyć?! Teraz wiem, że troska o wierność Panu Bogu będzie mi towarzyszyć do końca życia. Ale otrzymałam też wielkie pocieszenie, bo poznałam, że dotychczasowe wartości, którymi się kierowałam, wypływały ze źródła Ewangelii. Odkąd to sobie uświadomiłam, mam więcej pokoju w sercu – mówi Irena Trzcińska.

Daliśmy Mu szansę

Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. Oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, która jako Jednorodzony, pełen łaski i prawdy, ma od Ojca (J 1,14).

– Słowo objawia nam żywego Jezusa, buduje nowy rodzaj relacji z Panem i Zbawicielem, dzięki temu nie mam oporów, żeby opowiadać się po Jego stronie i wyznawać wiarę w Niego przed ludźmi – mówi Renata Górka. – Obcowanie z Panem obecnym w Jego słowie to lekarstwo dla wątpliwości, strachu, niepewności czy nawet pokusy buntu – mówi Roman Trzciński. – Jeśli do tego dojdzie radość z dzielenia się swoją fascynacją Biblią z małżonką, wtedy naprawdę odkrywa się inny wymiar małżeńskiego życia. Zresztą teraz lepiej rozumiem nawet swoją mamę. Nas w domu było trzynaścioro i jak ktoś pytał mamę, czemu ma tak wiele dzieci, to ona odpowiadała: „Bo moje dzieci wszystkie żyją”. W domu się nie przelewało, ale ona miała zaufanie do Pana Boga. Nie zawiodła się – wspomina. – Odkąd przygotowuję się jeszcze solidniej do niedzielnej Liturgii Słowa, rozkochuję się w Panu Jezusie. Jego obecność staje się nie tylko realna, ale przeżywam ją jako Bożą asystencję. Bóg mnie prowadzi. On może mi pomóc, tylko dlatego, że chcę Go słuchać – dodaje Wiesława Barczyszyn.

Wiem, Kim jest moja Miłość

Boga nikt nigdy nie widział; Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, On nam Go objawił (J 1,18).

– Jeżeli kogoś się kocha, to chce się o nim coraz więcej wiedzieć – Renata Górka komentuje zdanie z Ewangelii wg św. Jana. – Chodzenie na Mszę nie wystarcza! Potrzebujemy instrukcji obsługi życia i pewności, że nasze wysiłki zmierzają ku właściwemu Celowi. Mój Bóg staje się moim numerem 1 w życiu, ale nie dzieje się automatycznie, potrzebuję nieustannego otwierania mi oczu. Potrzebuję Słowa życia. – Odkąd rozważam słowo Boże, głębiej przeżywam prawdę o tym, że Bóg jest miłosiernym Ojcem, a Jego dobroć i hojność jest także dla mnie. Jest bliski, ale nie dlatego, że mogę Go sobie poklepać po ramieniu, ale dlatego, że zależy Mu na mnie, czyli po prostu mnie kocha – zauważa Wiesława Barczyszyn.

– Cenię sobie to, że mój Bóg nie tylko jest moim Stwórcą, ale także Tym, który dba o jakość mojego życia. Daje mi granice w postaci zasad i przykazań, ale nie po to, żeby mnie skrzywdzić, tylko dlatego, żebym poczuł smak prawdziwej miłości. Ta przecież wymaga ofiary, do której zdolny jest tylko człowiek, który potrafi od siebie  wymagać, szanuje granice, a jeżeli chce je przekraczać, to tylko dlatego, że czuje się wezwany do czynienia jeszcze większego dobra – Roman Trzciński dzieli się swoimi spostrzeżeniami.

Teksty z Prologu św. Jana pochodzą z najnowszego przekładu Pisma Świętego Edycji św. Pawła.