Piękno łaski Mojej

ks. Tomasz Jaklewicz

GN 15/2012 |

publikacja 12.04.2012 00:00

„Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś?” – żaliła się św. s. Faustyna. Usłyszała słowa: „Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej”.

Obraz Jezusa Milosiernego (fragment) Obraz Jezusa Milosiernego (fragment)
Według siostry Faustyny obraz Pana Jezusa ma być w postawie idąco-stojącej, jak to zwykle bywa, gdy się zatrzymujemy dla powitania kogoś. Oczy mają być nieco spuszczone, a spojrzenie miłosierne jak z krzyża.

W lutym 1931 roku siostra Faustyna miała niecałe 26 lat, od 6 lat należała do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, mieszkała w klasztorze w Płocku. Wieczorem w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu zobaczyła w swoim pokoju Jezusa. „Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady” – opisywała później w „Dzienniczku”. „W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby obraz czczono w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie”.

„Jesteś Bóg mój czy widmo jakie?”

To nie było pierwsze spotkanie Faustyny z Jezusem. Teraz jednak Pan przekazał jej konkretne zadanie – ma szerzyć orędzie o Bożym miłosierdziu, a namalowanie obrazu to część tej misji. Prosta siostra była przerażona zadaniem. Jak ma namalować obraz? Radzi się spowiednika i przełożonych, ale spotyka ją niezrozumienie. Dystans wobec prywatnych objawień to normalna reakcja kościelnych przełożonych. Nadzwyczajności budzą obawę, czy nie są efektem egzaltacji, fantazji, zaburzeń psychicznych lub nawet demonicznego zwiedzenia. Siostra Faustyna jest sama ze swoimi wątpliwościami. Pyta: „Jezu, czy Ty jesteś Bóg mój, czy widmo jakie?”. Znosi cierpliwie trudności i modli się o kierownika duchowego. Jej prośby zostają wysłuchane w 1933 roku. W Wilnie poznaje ks. Michała Sopoćkę, dziś błogosławionego. To on poleca siostrze spisywać przeżycia w „Dzienniczku”. Dzięki jego pomocy powstaje też pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego. Historia tego wizerunku jest niezwykła. Ksiądz Sopoćko, który stopniowo przekonywał się o autentyczności mistycznych przeżyć Faustyny, zaproponował wykonanie obrazu malarzowi Eugeniuszowi Kazimirowskiemu. Ten 65-letni artysta miał swoją pracownię przy ulicy Rossy 2 (w pobliżu słynnego cmentarza Na Rossie), w budynku kapelanii należącym do klasztoru sióstr wizytek. Ksiądz Sopoćko mieszkał piętro wyżej. Siostra Faustyna przychodziła do malarza w towarzystwie przełożonej, aby dawać mu instrukcje co do obrazu. Kapłan zanotował: „Według siostry Faustyny obraz Pana Jezusa ma być w postawie idąco-stojącej, jak to zwykle bywa, gdy się zatrzymujemy dla powitania kogoś. Oczy mają być nieco spuszczone, a spojrzenie miłosierne jak z krzyża. Prawą rękę ma mieć podniesioną do wysokości ramienia, by błogosławić, a lewą uchylać szatę w okolicy serca niewidzialnego. Spod uchylonej szaty mają tryskać dwa promienie. Na prawo do widza blady, na lewo czerwony. Promienie te mają być przezroczyste, ale oświetlać odpowiednio postać Zbawiciela, jak i przestrzeń przed Nim”. „Te dwa promienie oznaczają krew i wodę – blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze; czerwony promień oznacza krew, która jest życiem dusz” – wyjaśniał Faustynie Jezus. „Te dwa promienie wyszły z wnętrzności miłosierdzia mojego wówczas, kiedy konające serce moje zostało włócznią otwarte na krzyżu”.

Dostępne jest 26% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.