Czasem trzeba do góry nogami

Ks. Tomasz Lis; GN 9/2012 Sandomierz

publikacja 31.03.2012 07:00

- Staram się pokazać moim słuchaczom Bożą perspektywę, czyli jak patrzy na mnie Bóg, kim ten Bóg jest i jak bardzo pragnie mojego szczęścia. Pokazanie człowiekowi sensu i celu życia to podstawa w tym dzisiejszym poplątanym świecie - mówi o. Tytus Piłat.

Czasem trzeba do góry nogami Ks. Tomasz Lis/ GN Młodzi czekają na rekolekcje. Ale muszą być ciekawe – zaznaczają.

Każdy z nas wielokrotnie uczestniczył w rekolekcjach lub, jak je nazywamy, duchowych ćwiczeniach. Najczęściej mamy do czynienia z tymi parafialnymi,  głoszonymi w czasie Adwentu i Wielkiego Postu. Trzy, cztery dni, w których mamy przeżyć diametralną duchową odmianę czy też przewartościować i poukładać nasze życiowe i duchowe sprawy. Czy Boże słowo ma szansę przebicia się przez zalew codziennego słowotoku, którym jesteśmy zalewani każdego dnia?

Przewrócić do góry nogami

Obserwując zmniejszającą się liczbę osób uczestniczących w rekolekcjach, duszpasterze w wielu parafiach szukają nowych form przekazu, by dotrzeć do współczesnego słuchacza. – Problem frekwencji na parafialnych rekolekcjach wynika z kilku przyczyn. Pierwsza to problem słowa mówionego, a raczej słuchania tego słowa. Dziś ludzie nie umieją słuchać. Staliśmy się społecznością wizyjną. Trzeba mówić obrazowo, szczególnie do młodego pokolenia. Ja często wplatam w rekolekcje obrazy, sceny teatralne czy pantomimę. To chwyta – tłumaczy o. Tytus Piłat.

Sandomierski dominikanin nie ma wątpliwości w sens przeprowadzania i głoszenia rekolekcji, nawet gdyby słuchało ich tylko kilka osób. – Rekolekcje to konieczność, są wręcz nieodzowne i nie należy w żaden sposób od nich odchodzić. Tylko trzeba szukać nowych form i sposobów na skuteczny przekaz Bożego słowa – dodaje. Opowiadając o swoich rekolekcjach, mówi, że czasami trzeba przewrócić wszystko do góry nogami, by ludzie mogli zobaczyć, co ich otacza, z innej perspektywy.

Ze szkolnej do kościelnej ławki

Szczególnym wyzwaniem stają się obecnie szkolne rekolekcje. W tym roku mija 20 lat od wprowadzenia rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej, dzięki któremu uczniowie mają 3 dni wolne na uczestniczenie w rekolekcjach. Minione lata pokazały, że młodzi ludzie to bardzo wymagający słuchacze. – Wielu naszych rówieśników rezygnuje z rekolekcji, twierdząc, że im są niepotrzebne. Myślę, że to jednak błąd. Bo trzeba być świadomym tego, w co się wierzy i umacniać swoją wiarę, a nie tylko narzekać – tłumaczy Weronika Kołeczek z sandomierskiego Collegium Gostomianum. Nieobecność swoich kolegów młodzi ludzie upatrują w wielu czynnikach. – Wiele osób nie przychodzi, bo twierdzi, że język jest niezrozumiały, taki nie nasz, za bardzo dorosły. Jak się nie rozumie tego, co się słucha, to jest nudno, więc wielu woli zostać w domu przed kompem, niż siedzieć w kościele – mówi Karolina Strzelecka z Gimnazjum nr 2 w Sandomierzu.

O ostatnich rekolekcjach mówi w samych superlatywach. – Jedną z nauk rozpoczął film dostępny na YouTube „Most nadziei”, gdzie ojciec, by ratować innych, godzi się na śmierć syna. To jasno pokazało sens ofiary Bożego Syna – dodaje gimnazjalistka. Młodzi wskazują na konieczność głoszenia Bożego słowa językiem dla nich zrozumiałym oraz na odpowiedni dobór tematyki rekolekcyjnej. – Absolutnie powinny mieć ciekawy temat. Na pewno to nie może być powtórka z tego, czego uczymy się na religii, lecz coś nowego, ciekawego, opartego na naszym, a nie księdza życiu. Coś takiego, do czego się potem wiele razy wraca, o czym się mówi na szkolnym korytarzu – dodaje W. Kołeczek.

Ojciec Tytus, który przeszedł przez wiele szkolnych „duchowych poligonów”, mówi, że są wielką szansą i zadaniem duszpasterskim. – One wypalają, jeśli są dobrze przygotowane, przepracowane z katechetami, którzy znają konkretne środowisko. Ważne, by ich główna część była w świątyni, bo szkoła jest do nauki, a kościół do modlitwy – dodaje.

Z czym do ludzi

Po rekolekcjach każdy spodziewa się czegoś innego. Jedni oczekują wyłożenia spraw z pogranicza wiary i codziennego życia, inni wyjaśnienia kwestii moralnych, inni czekają na dobrą biblijną homilię. Standardowy szkielet parafialnych rekolekcji czasem nie do końca spełnia oczekiwania wiernych. – Myślę, że w głoszenie rekolekcji warto czasami włączyć ludzi świeckich. Świadectwo ich życia może być bardziej przekonujące niż półgodzinne kazanie. Do młodych o pięknie małżeństwa na pewno bardziej przekonująco powiedzą małżonkowie niż sam ksiądz. Do chorych jakaś osoba po przejściach ze swoim zdrowiem – podpowiada pani Maria. Wiele osób mówi o potrzebie dopasowania rekolekcji do zmieniającej się rzeczywistości społecznej. – Od kilku lat mam wrażenie, że nie mieszczę się w schemacie parafialnych rekolekcji. Jestem tzw. singlem po trzydziestce. Na naukę dla młodzieży już chyba nie pasuję, a ta dla ojców jeszcze nie dla mnie. Myślę, że może warto wprowadzić jakieś unowocześnienie – z uśmiechem dodaje Michał.

W wielu parafiach prowadzone są spotkania rekolekcyjne dla singli, małżeństw niesakramentalnych, czy nocne nauki dla zapracowanych jako odpowiedź na współczesne wyzwania czasu. Jednak, jak podkreśla wielu kaznodziejów, sama treść rekolekcji powinna pozostać niezmienna. – W swoim kapłańskim życiu wygłosiłem ponad 300 tur rekolekcji i misji. I widzę, że każdy czas, każdy rok, niesie nowe tematy, nowe problemy, które trzeba podejmować. Jednak fundament musi pozostać ten sam. Trzeba budzić wiarę opartą na Ewangelii – twierdzi ks. Jerzy Siara, proboszcz z Włostowa, długoletni kaznodzieja. Pytany o sposób na udane rekolekcje, chętnie podaje receptę: – Trzeba mówić w jak najprostszy sposób o rzeczach fundamentalnych. Nie szukać nowinek tego świata, lecz poruszać to, czym żyje przeciętny człowiek. Tak jak czynił to Jezus. Mówiąc o tajemnicy królestwa do rolników, mówił na przykładzie ziarna lub do rybaków o połowie ryb. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Druga rzecz to zaplecze modlitewne. Nigdy nie wyjeżdżałem na rekolekcje bez prośby wielu osób o modlitwę – dodaje ks. J. Siara.

Inna alternatywa

Mimo corocznych rekolekcji prowadzonych w parafiach wiele osób decyduje się na indywidualny „wypoczynek z Bogiem”, korzystając z oferty domów rekolekcyjnych. – Ludzie szukają miejsc, w których mogliby w oddaleniu od codziennych problemów przemyśleć i przemodlić ważne sprawy. W pustelniach odnajdują ciszę, spokój, samotność i miejsce do modlitwy. W takiej atmosferze mogą owocnie przeżyć kilka dni na osobistych rekolekcjach – tłumaczy ks. Wiesław Kowalewski, dyrektor Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach. W pokamedulskim klasztorze organizowane są rekolekcje indywidualne, dla małych grup, turnusy duchowej odnowy połączone z zajęciami plastycznymi, zakonnym postem czy też rekolekcje w zupełnej ciszy i odosobnieniu, co gwarantuje zamieszkanie w jednoosobowym pozakonnym domku lub pojedynczej celi i całodobowy dostęp do kaplicy. – Rytwiańskie SPeS, „Salus per silentium”, czyli zdrowie przez ciszę, to powrót do kamedulskich tradycji budowania duchowości przez zewnętrzną i wewnętrzną ciszę – dodaje ks. Kowalewski.

Ciekawe spotkania rekolekcyjnei dni skupienia organizuje Ośrodek Formacji Liturgicznej w Zawichoście, gdzie swoje rekolekcje i spotkania szkoleniowo-formacyjne mogą przeżyć zakrystianie czy narzeczeni. W działalność ośrodka wpisują się także nowatorskie sesje pomocy osobom, które znalazły się w dramatycznej sytuacji życiowej, straciły sens życia lub przeżywają kryzysy duchowe. – W duchu naszego charyzmatu towarzyszymy przybywającym do nas osobom w odnalezieniu oparcia w spotkaniu z Bogiem obecnym w liturgii, zwłaszcza w sakramentach – tłumaczy s. Anna Hyszko CHR, dyrektor ośrodka w Zawichoście. Miejscem wybieranym na grupowe rekolekcje dla dzieci i młodzieży są inne diecezjalne ośrodki „Quo vadis” w Sandomierzu czy „Augustianum” w Radomyślu. – Przez cały rok do ośrodka przybywają grupy duszpasterskie na spotkania formacyjne i modlitewne. Tutaj organizujemy wakacyjny i feryjny wypoczynek dla ministrantów i scholi czy też szkolne dni skupienia dla młodzieży – informuje ks. Adam Stachowicz, dyrektor „Augustianum”.