Życie zaczyna się po 40.

Marcin Jakimowicz

Życie zaczyna się po 40. Po czterdziestu dniach postu.

Życie zaczyna się po 40.

Do dziś pamiętam jakie wrażenie zrobiły na mnie słowa rekolekcjonisty. Ojciec Augustyn Pelanowski stanął na środku salki i rzucił: „Pustynia to po hebrajsku negeb. Odwrócenie tego słowa, jego aliteracja brzmi be gen. A to oznacza „w raju”, „w ogrodzie”. Jezus nawet najgorszą pustynię może przemienić w raj”.

Nie dowierzałem. Był to czas, gdy wszystko wokół sypało się i pękało w szwach. We wspólnocie iskrzyło od napięć, ludzie przeżywali ogromne duchowe zawirowania. Wielu odeszło z „warczącymi wyrazami” na ustach. Ja lizałem rany po brutalnym pobiciu na jednej z katowickich ulic. Za Jerzym Stuhrem mogłem wołać: „Ciemność widzę, ciemność”. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że niebawem wyląduję jako dziennikarz w „Gościu”. A Augustyn opowiadał: „Czytamy, że Jezus przebywał na pustyni „wśród dzikich zwierząt i „usługiwali mu aniołowie”. Przecież to obrazki jakby żywcem wzięte z opisu rajskiego ogrodu!”.

Nie wierzyłem. Słowa paulina brzmiały jak pobożne życzenia. Nie wiedziałem, że ta szarpanina jest błogosławieństwem. Dziś, po wielu latach, widzę, że miał rację. Wspólnota przetrwała. Przeżywa renesans. Bóg odbudował ruiny. Na gruzach starej świątyni stawia nową. „Zabrzmijcie radosnym śpiewaniem, wszystkie ruiny Jeruzalem! – przypomina – Bo Pan pocieszył swój lud, odkupił Jeruzalem. Pan obnażył już swe ramię święte na oczach wszystkich narodów”. (Iz 52,9)

Oprawcom Jezusa wydawało się, że rujnują Jego zbawienny plan.

Na wysypisku śmieci poza Miastem Pokoju zawisła ruina człowieka.

Wiszący na krzyżu Skazaniec obnażył swe święte ramię. Było zalane krwią.