Zawsze wierzyłem

Karolina Pawłowska; GN 11/2012 Koszalin

publikacja 27.03.2012 07:00

Muzyk, tekściarz, malarz, a ostatnio także pisarz i reżyser spotkał się ze studentami Akademii Pomorskiej w Słupsku. Opowiadał o malarstwie, punk rocku i niezmiennej obecności Boga w jego życiu.

Zawsze wierzyłem Karolina Pawłowska/ GN Po spotkaniu artysta podpisywał swoją najnowszą książkę.

To pierwsze z serii zaplanowanych spotkań z nietuzinkowymi osobowościami i znanymi twórcami, które przygotowało słupskie duszpasterstwo akademickie.

Od Siekiery do psalmów

Nieprzypadkowo zaproponowany cykl spotkań nosi nazwę „Wieczorne rozmowy”. – Przede wszystkim są to rozmowy o tym, co dzisiaj jest najważniejsze, a może przydać się młodym ludziom, którzy w tym zagmatwanym świecie szukają właściwej drogi i sensu życia. Dzisiaj wszystko dzieje się szybko, a w konsekwencji na nic nie ma się czasu. Stąd rozmowa wieczorna, kiedy można nieco zwolnić tempo – wyjaśnia ideę spotkań ks. Tomasz Roda.

Pierwszym gościem słupskich „Wieczornych rozmów” był Tomasz Budzyński. Starszemu pokoleniu znany jest jako wokalista punkowej Siekiery i rockowej Armii, niektórym jako autor obrazów i grafik, młodszym – choćby z projektu muzycznego 2Tm2,3. Tym razem Tomasz Budzyński opowiadał o swojej świeżo wydanej autobiografii „Soul Side Story”, reżyserowaniu i wspomnieniach z dzieciństwa. – Pisanie tej książki sprawiło, że przypomniałem sobie różne fakty, wydarzenia. Wtedy okazuje się, że nawet te trudne chwile, związane z cierpieniem, są potrzebne. I że jest to słowo Boga skierowane do człowieka. Po tym wszystkim widzę, że życie ma sens, jest piękne – wyjaśnia.

Rockman nawrócony

Bez zbędnego patosu Tomasz Budzyński przyznaje, że wiara i Bóg były i są niezmiennym, ważnym elementem jego życia i twórczości. U szczytu popularności Armii na jednym z koncertów poczuł, że musi powiedzieć: „Jezus Chrystus jest Panem”. I powiedział. – Nie planowałem tej deklaracji. Wydarzenie dość drastyczne, bo wiązało się później z tym, że miałem pewne nieprzyjemności. Części publiczności takie deklaracje nie przypadły do gustu. Wiele osób zareagowało agresją. To było ważne, ale nie chcę mówić, że był to przełom – opowiada dzisiaj Tomasz Budzyński. – W moim przypadku nie ma rewolucji, jest tylko ewolucja. Zawsze byłem osobą wierzącą, byłem religijny. Zawsze byłem w relacji z Bogiem, czy chodziłem do kościoła czy nie.

– Był taki moment, że muzycy rockowi zaczęli otwarcie mówić o swojej wierze – Litza, Darek Malejonek, jeszcze parę innych osób. Interesowały się tym media. I powstał szum wokół tego, zaczęto nas prosić, żebyśmy dawali świadectwo. Że byliśmy tacy źli, a teraz jesteśmy tacy dobrzy. I ja zawsze miałem problem: bo ja ani wtedy, ani teraz nie jestem dobry. Niekiedy księża na takich spotkaniach podpowiadali: „Panie Tomku, niech pan powie, jak pan te narkotyki brał, a teraz pan nie bierze”. No, ale kłopot w tym, że ja narkotyków nie brałem – śmieje się muzyk. W uporządkowaniu życia pomogła mu wspólnota, w której znalazł swoje miejsce w Kościele. – Moim miejscem i wielu moich znajomych jest Droga Neokatechumenalna. Jesteśmy artystami i trudno nas włożyć w pewne ramki. Ale Duch Święty wiedział, co robi i skierował nas do wspólnoty, której założycielem był też artysta, malarz i muzyk Kiko Agrüello – przyznaje.

Bóg mówi przez sztukę

Dzisiaj Tomasz Budzyński czuje się przede wszystkim malarzem. Nie spodziewał się nigdy, że zostanie muzykiem. Wszystko zmieniła jednak kapela Siekiera założona w Puławach, punk rock i kultowy festiwal Jarocin. Jak opowiada ze śmiechem, w ciągu dwudziestu minut z nieznanego nikomu chłopaka z małego miasteczka, stał się „gwiazdą rocka”. – Do mnie Pan Bóg przemawia przez piękno świata, przez sztukę. Ciekawa sprawa, jak ludzie zachowują się w górach. Nieznajomi na szlaku mówią sobie „Dzień dobry”, a na ulicy nie powiedzą nigdy. Czemu? Bo przez piękno, które pochodzi od Boga, przestrzeń się sakralizuje – wyjaśnia. Trochę broni się, gdy pytam, czy jego twórczość to sposób ewangelizowania. – Uniwersalnym językiem, jakim jest muzyka, można dotrzeć do wielu. Bez moralizatorstwa, bez stawiania się na piedestale – mówi. I dodaje: – Chciałbym, żeby człowiek czuł się kochany oglądając moje obrazy. O tym wszystkim artysta opowiada także w swojej autobiografii „Soul Side Story”. Książka i dołączony do niej film „Podróż na Wschód” powstały z okazji ćwierćwiecza istnienia zespołu Armia.

– Mam wrażenie, że dzisiaj młodzi ludzie potrzebują świadków przeżywania codzienności w poczucia sensu i wolności, a przecież to jest nic innego, jak doświadczenie Boga, który kocha człowieka i chce dla niego samego jak najlepiej. Myślę, że spotkania z ciekawymi osobami wyzwalają w człowieku wielkie pragnienia za wielkim życiem – nie ukrywa ks. Tomasz Roda i już zaprasza na kolejne, kwietniowe „Wieczorne rozmowy” w Słupsku.