TV Trwam: Skrzywdzono nas

GN 11/2012 |

publikacja 15.03.2012 00:15

O nierównym traktowaniu Fundacji Lux Veritatis w staraniach o koncesję dla telewizji Trwam z Lidią Kochanowicz rozmawia Andrzej Grajewski.

TV Trwam: Skrzywdzono nas Jakub Szymczuk/GN Lidia Kochanowicz - dyrektor finansowy Fundacji Lux Veritatis, ekonomistka, od wielu lat zaangażowana w tworzenie mediów katolickich. Dokonała analizy ekonomicznej wszystkich dokumentów złożonych w procesie koncesyjnym o miejsce na Multipleksie 1.

Andrzej Grajewski: Jakie są starania Fundacji o zmianę decyzji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiT) z 29.07.2011 r. nieprzyznającej TV Trwam miejsca na Multipleksie 1 (MUX 1)?

Lidia Kochanowicz: – 22 lutego br. Fundacja złożyła, za pośrednictwem przewodniczącego KRRiT Jana Dworaka, skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Myślę, że może upłynąć nawet rok, zanim nasza sprawa trafi na wokandę. Wcześniej Fundacja wykorzystała procedurę odwoławczą w samej KRRiT, wnosząc w sierpniu ubiegłego roku prośbę o ponowne rozpatrzenie naszego wniosku, jednak odwołanie to zostało rozpatrzone negatywnie. Decyzja KRRiT była dla nas zupełnie niezrozumiała, ponieważ spełniamy wszystkie warunki: finansowe, programowe oraz techniczne, aby taką koncesję otrzymać. Niestety, 17 stycznia br. KRRiT podtrzymała swoją decyzję o nieprzyznaniu nam koncesji. Dlatego pozostała nam droga postępowania sądowego.

A jeśli sąd pozytywnie rozpatrzy Waszą skargę, co to oznacza?

– Według nas, jeśli sąd uzna nasze racje, to będzie oznaczało, że decyzja Krajowej Rady została wydana z naruszeniem prawa.

Czyli będzie nieważna?

– Tak. I to w odniesieniu do wszystkich podmiotów, które były objęte tym rozstrzygnięciem. W skardze podnosimy, że podczas procedowania przy tej decyzji zostało złamanych wiele przepisów i zasad. Wykazujemy m.in., że przekroczono granice uznaniowości, a decyzja była podjęta na podstawie błędnych, wybiórczych i dowolnych ustalenie stanu faktycznego, a co niezwykle istotne, Krajowa Rada nie ustaliła jasnych, jednolitych dla wszystkich wnioskodawców reguł i kryteriów oceny. Przykładem jest chociażby sposób oceny zdolności finansowej poszczególnych podmiotów.

Czyli nie było jasnych kryteriów, obowiązujących wszystkich?

– Nie było. Dokonaliśmy analizy części finansowej wniosków dziesięciu podmiotów, które otrzymały pozytywną ocenę Krajowej Rady, i naszego wniosku. Wynika z niej, że do opisu wykorzystano 99 różnych parametrów i „para-wskaźników”, przy tym różnych dla poszczególnych wnioskodawców. Dokonując tej analizy, porównaliśmy nasz potencjał z potencjałem tych podmiotów i wynik tego porównania był porażający. Według nas trzy spośród czterech firm, które otrzymały rozszerzenie koncesji, tj.: Stavka, Lemon Records i Eska nie mogły otrzymać pozytywnej opinii, bowiem nie mają żadnej zdolności finansowej. Świadczą o tym chociażby ujemne kapitały własne tych firm, straty generowane na działalności i brak majątku.

Ale otrzymały one koncesje.

– Tak, ponieważ Krajowa Rada uznała, że za nimi stoją ich „potężni” właściciele.

Co to oznacza?

– Krajowa Rada stwierdziła, że deklaracje podniesienia kapitału czy warunkowe umowy pożyczek złożone przez np. ZPR SA są wystarczającą gwarancją sfinansowania 10-letniej obecności Eski i Lemon Records na Multipleksie 1. Jednak nie zażądano gwarancji, że w ciągu tego okresu układ właścicielski u koncesjonariuszy się nie zmieni i firmy uzyskają wsparcie finansowe od „bogatych” właścicieli. Należy dodać, że to „bogactwo” powinno wzbudzić wątpliwości Krajowej Rady, bowiem właściciel Eski i Lemon Records sam ma dług w wysokości ponad 68 mln zł i jest to zobowiązanie krótkoterminowe, tj. takie, które należy spłacić w ciągu 12 miesięcy. Informacja o tym była ujęta we wnioskach tych podmiotów, co oznacza, że KRRiT miała o tym wiedzę.

A jaka była kondycja spółki Stavka?

– Jest to firma, której cały majątek to zaledwie 90 tys. zł. Nie posiadała ona żadnego majątku trwałego i nikogo nie zatrudniała. Oczywiste jest, że firma o tak znikomym potencjale nie mogła wykazać się środkami potrzebnymi do realizacji projektu. W przypadku Stavki wymagane były środki w wysokości około 17 mln zł. Już po terminie przyjmowania wniosków, co naszym zdaniem jest niezgodne z warunkami ogłoszenia, dołączono do wniosku promesę kredytową BRE Banku na kwotę 16,5 mln zł. Zastanawiające jest, że w dokumencie tym bank zamieścił zdanie, że Stavka posiada zdolność kredytową. Może warto spytać bankowców, jak podmiot, którego suma bilansowa wynosi 90 tys. zł, a łączny zysk za lata 2008–2010 to niewiele ponad 1 tys. zł, może posiadać zdolność kredytową na 16,5 mln zł? Zabezpieczeniem miały być: lokata środków na kwotę przekraczającą wartość kredytu i weksel własny in blanco. Bank zaznaczył również, że rozważy ewentualność zamiany zabezpieczenia części lokaty na obciążenie hipoteki nieruchomości właściciela firmy Stavka. Według „operatu szacunkowego”, który nie spełnia wymogów dla tego rodzaju dokumentów i który według mojej oceny jest fikcją, wartość tej nieruchomości to 13,7 mln zł. Jednak z ksiąg wieczystych wynika, że hipoteki tej nieruchomości są już obciążone kwotą 3 mln zł na rzecz innego banku. Oznacza to, że ewentualna wartość tego zabezpieczenia to maksymalnie 10,7 mln zł. Krajowa Rada nie zauważyła braku 6 mln zł na zabezpieczenie kredytu, choć Stavka nie posiadała żadnych innych środków ani gwarancji otrzymania finansowania.

Zatem trudno poważnie traktować wypowiedzi pana przewodniczącego Jana Dworaka o tym, że „przykładaliśmy w konkursie szczególną wagę do ekonomiczno-finansowej zdolności podmiotów do funkcjonowania w tej sferze (…) aby proces cyfryzacji mógł postępować, aby minimalizować i tak już ogromne jego opóźnienia”.

Zdaniem Fundacji nie było to brane pod uwagę?

– Nie było. W przeciwieństwie do nas firmy Stavka i Lemon Records oraz Eska nie posiadały takich środków finansowych, aby zapewnić prawidłowy przebieg cyfryzacji. Na rachunku bankowym Fundacja na dzień złożenia wniosku zgromadziła środki w wysokości ponad 5 mln 220 tys. zł, co całkowicie zabezpieczało opłatę koncesyjną i wynagrodzenie dla operatora multipleksu. Natomiast firma Eska dysponowała jedynie kwotą 4,3 tys. zł, przy zapotrzebowaniu środków na ponad 19 mln 291 tys. zł, firma Lemon Records posiadała 2 mln 014 tys. zł, przy kosztach nadawania naziemnego w wysokości 20 mln 270 tys. zł, a Stavka miała na koncie 100 tys. zł, gdy planowane wydatki w pierwszym roku wynoszą 16 mln 143 tys. zł. Kapitał obrotowy Fundacji jest 37,2 raza większy niż Stavki; 2,3 raza większy niż Lemon Records i 1,5 raza większy niż Eski, a aktywa trwałe (majątek Fundacji) są 86 606 942 razy większy niż Stavki (zakładając, że jego wartość to 1 zł, a nie 0 zł), 351 razy większy niż Lemon Records i 3698 razy większy niż Eski.

W rozmowie z GN Krzysztof Luft zarzucił Fundacji, że nie chciała ujawnić umowy pożyczki z redemptorystami.

– Pan Luft mówi nieprawdę. Na wezwanie Rady w ciągu czterech dni odpowiedzieliśmy pisemnie i złożyliśmy dokładne wyjaśnienia w tej sprawie. Krajowa Rada w swoim wezwaniu nie prosiła o przedstawienie umowy pożyczki, a jedynie o przedstawienie warunków jej obsługi.

Czy przedstawiliście pełną umowę pożyczki?

– Oczywiście nie, ponieważ jak już powiedziałam, nie o to prosiła nas Krajowa Rada. Umowa ma charakter poufny, co jest standardem przy umowach handlowych. Pomimo tego uzyskaliśmy zgodę drugiej strony, czyli ojców redemptorystów, na ujawnienie jej w zakresie objętym wezwaniem Krajowej Rady. Zapis umowny w zakresie warunków spłaty został przez nas dokładnie zacytowany. Krajowa Rada dostała więc odpowiedź na pytanie, które zadała. KRRiT posiadała wiedzę, że terminy spłaty naszego zobowiązania nie obejmują okresu, na jaki staraliśmy się o rozszerzenie koncesji, tym samym zobowiązanie to w ogóle nie powinno być brane pod uwagę przy ocenie naszego wniosku.

Krajowa Rada zarzuciła Fundacji złą kondycję finansową, gdyż wasz wskaźnik długu wynosił 3,34. Co to oznacza?

– To jest jedyny zarzut, jaki Krajowa Rada wyartykułowała w swoich wypowiedziach medialnych w stosunku do Fundacji. Zarzucono nam, że część naszych aktywów jest finansowana pożyczką, w związku z czym tzw. wskaźnik długu, o którym mówił przewodniczący Jan Dworak, wynosi w naszym przypadku 3,34. Pan przewodniczący zapomniał jednak dodać, że ten wskaźnik długu policzony dla firm, które uzyskały rozszerzenie koncesji, jest kilkakrotnie wyższy niż w Fundacji. I tak dla firmy Eska wynosiłby 8,67; dla firmy Lemon Records w ogóle nie można go wyliczyć, gdyż tam są kapitały ujemne, a dla firmy Stavka, po uzyskaniu przez nią pożyczki na sfinansowanie projektu, wynosi 181,5. Dla informacji podaję, że wskaźnik ten w zależności od wielkości firmy oraz rynku, na jakim ona działa, powinien zamykać się w przedziale od 1 do 3. Jak widać, sytuacja Eski, Lemon Records i Stavki chociażby w tym zakresie jest o wiele gorsza.

A jak wygląda porównanie Fundacji i tych firm jako nadawców programu telewizyjnego?

– To jest bardzo ważne pytanie, gdyż ogłoszenie Krajowej Rady, które rozpoczęło proces wyłaniania firm ubiegających się o koncesję na MUX 1, było skierowane do podmiotów, które posiadały już koncesję na nadawanie programów drogą satelitarną. Natomiast firmy Stavka, Lemon Records i ATM w dacie publikacji ogłoszenia, tj. 18 stycznia 2011 r., takiej koncesji jeszcze nie posiadały. Dwie pierwsze firmy otrzymały koncesję dopiero 24 lutego, a trzecia dzień później. A więc te podmioty nie były nadawcami. Warto w tym miejscu powiedzieć, że ATM do końca lutego br. nie rozpoczęła emisji programu ATM Rozrywka, na który dostała koncesję satelitarną.

Jak to się ma do kryterium pluralizmu źródeł informacji, o którym mówi Krajowa Rada?

– Moim zdaniem w procesie przyznawania miejsc na Multipleksie 1 to kryterium w ogóle nie było wzięte pod uwagę. Wprawdzie pan przewodniczący Jan Dworak w decyzji napisał: „ATM Grupa SA spełnia kryterium pluralizmu źródeł informowania. Jako spółka (ani jej akcjonariusze) dotychczas nie posiada udziałów w podmiotach posiadających prawo do rozpowszechniania programów telewizyjnych w naziemnej telewizji cyfrowej oraz nie jest przedsiębiorcą zależnym od takich podmiotów”, podczas gdy Zygmunt Solorz-Żak wraz z podmiotami zależnymi posiadał 17,08 proc. w kapitale ATM, a z ostatnich doniesień medialnych wynika, że ATM Grupa podjęła ścisłą współpracę z Grupą Polsat, np. w zakresie nadawania satelitarnego. Podobnie jest w przypadku firmy Stavka, której udziałowcem jest obecnie Grupa TVN. Podmioty powiązane z Polsatem posiadają obecnie 5 miejsc na Multipleksie 1 i 2, a podmioty powiązane z TVN – 3 kanały. Jednocześnie w tym procesie koncesyjnym w ramach pluralizmu źródeł informowania przyznano koncesję dwóm podmiotom należącym do ZPR SA. Ideowo wszyscy nadawcy są niemal tacy sami. To tak jakby to była orkiestra, która jednak gra unisono. Nie można mówić tu o pluralizmie w znaczeniu ideowym. Raczej powstaje oligarchiczny system mediów, który prowadzi do monopolu w tej dziedzinie, a tym samym nie zapewnia obywatelom pełnej i wiarygodnej informacji. Jest to zagrożenie dla ładu medialnego w Polsce. Mówi o tym specjalista ds. mediów ksiądz biskup Adam Lepa (patrz „Nasz Dziennik”, 10–11.03.2012 r.).

Krzysztof Luft twierdzi, że dzienna oglądalność Telewizji Trwam wynosi ok. 6 tys., a wieczorem ok. 46 tys.

– To jest absurdalne. Wiem, że rozprowadziliśmy kilkaset tysięcy dekoderów, mamy także podpisane umowy z największymi sieciami kablowymi oraz większość umów z innymi pomniejszymi kablówkami w całym kraju. Gdyby nie było chętnych do oglądania Telewizji Trwam, tych umów by nie podpisywano. Wiemy także, ile osób przyjeżdża na pielgrzymkę Radia Maryja na Jasną Górę, a to są także odbiorcy Telewizji Trwam. Udokumentowano już ponad 1,8 mln podpisów zebranych w ciągu tylko dwóch miesięcy pod apelem o przyznanie nam koncesji. Są one dalej zbierane. To wszystko pokazuje, jaki jest rzeczywisty krąg odbiorców TV Trwam.

Przedstawiciele Krajowej Rady podkreślają, że nawet bez obecności na MUX 1 Telewizja Trwam będzie mogła nadawać na dotychczasowych warunkach.

– To jest półprawda, a więc całe kłamstwo, zważywszy, że programy z multipleksów 1, 2, 3 będą odbierane w całej Polsce za darmo i każdy będzie mógł odbierać ok. 18 programów bezpłatnie. Jeżeli Fundacja nie będzie miała miejsca na Multipleksie 1, to nasi odbiorcy będą zdani tylko na płatny odbiór satelitarny lub kablowy, który w nowym systemie, choćby ze względów finansowych dla odbiorców, przy drugiej stronie bezpłatnych programów z multipleksu, zniknie.

Was także można oglądać przez dekoder za darmo.

– Ale trzeba go kupić, a nie każdego na to stać. Poza tym trzeba zainstalować antenę i odebrać sygnał, a nie wszędzie to jest możliwe. Na ok. 25 proc. obszaru Polski w ogóle nie można odbierać programu poprzez talerz satelitarny. To oznacza także negocjacje ze wspólnotami mieszkaniowymi, które nie zawsze zgadzają się na zainstalowanie anten na budynkach. Właściciele kablówek mogą umieścić nas w droższym pakiecie lub wypowiedzieć nam umowę, czego przykład mieliśmy dwa lata temu, gdy wyłączyło nas z nadawania analogowego. Nie można także wykluczyć, że mając dostęp do 18 bezpłatnych kanałów, ludzie będą rezygnować z kablówek, gdyż wiemy, jakie jest zubożenie społeczeństwa. To wszystko spowoduje, że dostęp do Telewizji Trwam będzie coraz trudniejszy, szczególnie dla osób ubogich, chorych, wykluczanych społecznie oraz dla tych, którzy obecnie z uwagi na brak sygnału nie mogą odbierać telewizji drogą satelitarną. Mając dostęp do bezpłatnych 18 kanałów telewizyjnych i chcąc oglądać Telewizję Trwam, nasz widz będzie zmuszony zapłacić 50–100 zł miesięcznie lub więcej, a to oznacza dla większości rezygnację z kablówki. Dlatego tak ważne jest, aby w bezpłatnej ofercie znalazł się program Telewizji Trwam kierowany do wszystkich katolików w Polsce i Polonii w świecie.

Czy będziecie ubiegać się o koncesję na MUX 1 w miejscu, które opuścić ma telewizja publiczna?

– Złożymy wniosek, jeśli będzie taka możliwość. Ale chciałabym poruszyć jeszcze jedną bardzo ważną kwestię.

Jaką?

– To nie tylko Fundacja została pokrzywdzona działaniami Krajowej Rady. Pokrzywdzeni zostali ludzie, którzy w TV Trwam otrzymują to, czego gdzie indziej nie mogą dostać. Pokrzywdzone zostało również społeczeństwo, które ma prawo wierzyć, że w demokratycznym państwie panują zasady praworządności, równości wobec prawa, przejrzystości procedur stosowanych przez organy państwowe, a w przypadku jakichkolwiek wątpliwości w tym zakresie podjęte zostaną czynności wyjaśniające. Dlatego mamy głębokie przekonanie, że połączone komisje sejmowe, które zajęły się sprawą postępowania Krajowej Rady w tym procesie koncesyjnym, powinny podjąć uchwałę zlecającą Najwyższej Izbie Kontroli sprawdzenie tego procesu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.