Albo się modlę albo się podlę

Marcin Jakimowcz

Gdy wylądowałem w więziennej celi usłyszałem: I co, przyjemnie wielbiło ci się z ambony? To spróbuj teraz…

Albo się modlę albo się podlę

„Albo się modlę, albo się podlę, oddzwonię później, gdy będę w siodle” – usłyszałem kiedyś nagranie sekretarki automatycznej. I bardzo mi się spodobało.

Nie jesteśmy marionetkami. Mamy wybór. „Nasza egzystencja to ciągła huśtawka między zwierzęcością a boskością, Chociaż mielą nas bezustannie żarna śmierci, przecież jesteśmy także obrazem Boga” – przypomina Joshua Abraham Heschel.

Przebaczenie jest kwestią wyboru. To decyzja, nie emocje. Wypowiedzeniu słów: „W imię Jezusa Chrystusa przebaczam Janowi Kowalskiemu” nie musi towarzyszyć szloch. I często nie towarzyszy.

Podobnie jest z uwielbieniem. To również kwestia wyboru, a nie emocjonalnej dyspozycji. Rozpięty na krzyżu Jezus miał wszelkie powody, by przeklinać swój los. A jednak błogosławił. Do końca.

Wczoraj wróciłem z czeskiej Ostrawy. Rozmawiałem z ks. Adamem Ruckim. Jego dziecięca ufność i rozbrajające świadectwo dało mi sporo do myślenia.

– Spodziewałem się prześladowań – opowiadał – Gdy chrzci się syna komunistki z Trzyńca, nie można oczekiwać nagrody… Zostałem zamknięty w 1984 roku. A dopiero po roku miałem proces. Takie były czasy. Tak wyglądała komuna w Czechosłowacji. Psychoza była tym większa, że był to rok zamordowania ks. Popiełuszki. Ja już wcześniej patrzyłem w czasie Drogi Krzyżowej na związane ręce Jezusa i szeptałem: „Panie, nie wiem, kiedy mnie zamkną, ale wiem, że to niebawem nastąpi. Daj siłę na ten czas”. Padłem na kolana i długo się modliłem: „Proszę bym nie zwątpił w Twą miłość”. Ludzie straszyli: „Zlikwidują cię, jak Popiełuszkę”. A ja słyszałem w sercu: „Nie bój się. Zabiją cię? To będziesz wtedy ze Mną. Pójdziesz na lepsze”… Wtedy zrozumiałem, co czuli męczennicy, którzy szli na areny ze śpiewem na ustach. To naprawdę możliwe!

W więzieniu kłóciłem się z Panem Bogiem. Czyli… modliłem się, bo kłótnia to najszczersza modlitwa. „Panie, o co chodzi? Czemu teraz? Widzisz, że młodzi ludzie spotykają się, by Ciebie uwielbiać. Przychodzą młode małżeństwa. Widzisz, że pracowałem dla Ciebie do nocy”. Ale po jakimś czasie, gdy wylądowałem w celi usłyszałem: „I co, przyjemnie wielbiło ci się z ambony? To spróbuj teraz”. Spróbowałem. Zacząłem wielbić Boga. Nie za zło – bo za zło nie można Go uwielbiać – ale w złu. W tej jaskini lwa, w jakiej się znalazłem. Uwielbienie to nie emocja. To decyzja. To akt wiary. Teresa z Lisieux wątpiła w istnienie Boga a jednak… wołała do Niego. Krzyczała do Tego, w którego miłość wątpiła. Uwielbienie to decyzja. Skok w ciemność.

Cały wywiad z ks. Ruckim przeczytasz w numerze 10. „Gościa Niedzielnego”