Państwo dobija umierających

Jacek Dziedzina

I jak tu być za demokracją, skoro demokratycznie można przegłosować największe buble, jak te dotyczące hospicjów?

Państwo dobija umierających

Wprawdzie dyktatura czy autokracja niczego lepszego nie gwarantują (wiemy, że często wręcz przeciwnie), ale najlepsza z najlepszych znanych ludzkości form ustrojowych, czyli demokracja, bywa wyjątkowo głupia. Oto dzięki kilkuset demokratycznie wybranym (wykropkować), którzy zagłosowali za (wykropkować) ustawą, tysiące śmiertelnie chorych może stracić opiekę. Oto bowiem od 1 lipca działalność lecznicza będzie traktowana jak działalność gospodarcza. Czyli osoby prowadzące hospicjum będą musiały zarabiać na siebie. To efekt chorej ideologii naiwnej odmiany liberalizmu, zgodnie z którą wszelka działalność człowieka – czy to samodzielna czy w zorganizowanej grupie – powinna być weryfikowana przez mityczną „niewidzialną rękę rynku”. Krótko mówiąc: to, co nie jest w stanie samo się utrzymać, zasługuje na bankructwo, a nie na jakiekolwiek dotacje. W ten sposób „wolnemu rynkowi” powinna podlegać zarówno produkcja telewizorów i butów, jak i działalność teatrów, muzeów, szpitali i… hospicjów.

Demokratom z Wiejskiej polecam słowa Barbary Kopczyńskiej, prezes Stowarzyszenia Opieki Hospicyjnej i Paliatywnej „Hospicjum” w Chorzowie. W rozmowie kilka miesięcy temu mówiła mi m.in.: - Mieliśmy kiedyś na Śląsku najmniejsze stawki, jeśli chodzi o opiekę paliatywną. Ponad dwukrotnie mniejsze niż w Mazowieckiem. Pewien polityk na pytanie, dlaczego, odpowiedział: bo tutaj mamy kardiochirurgię i dla umarłych szkoda pieniędzy. Wtedy dr Jadwiga Pyszkowska wstała i powiedziała: nasi chorzy żyją, my nie prowadzimy zakładów pogrzebowych. To jest takie myślenie – mówiła dalej Kopczyńska – że w umierających nie warto inwestować. A przecież nawet jeśli tego chorego już spiszemy na straty, zostaje jeszcze rodzina. Przeżycie żałoby po tym etapie opieki nad umierającym może być o wiele łagodniejsze. Jeśli jest zła śmierć, zła kontrola objawów, poczucie winy, żalu do służby zdrowia, to przeżycie żałoby jest o wiele trudniejsze. Ten, który zostaje, ma choroby somatyczne o dwie trzecie częściej niż ci, którzy nie przeżyli żałoby. To jest zatem profilaktyka zdrowotna dla pozostających bliskich.

Czy przydatność takiej działalności naprawdę powinien weryfikować (wykropkować) „rynek”?