Bóg się rodzi w okopach

GN 51-52/2011 Tarnów

publikacja 26.12.2011 08:37

Schemat od wieków jest taki, że przy stole zasiada rodzina, są życzenia, opłatek. Bywa jednak, że życie boleśnie łamie utarte schematy.

Bóg się rodzi w okopach Grzegorz Brożek/ GN Na cmentarzu w Łowczówku pochowano 128 poległych w bitwie legionistów.

Wiedzieli, że tego Bożego Narodzenia nie spędzą w domach. Prawie od 5 miesięcy trwała I wojna światowa, a oni od ponad stu dni byli w legionach Piłsudskiego. Dwa wzgórza W 1914 r. wojsko polskie w szeregach armii austriackiej szło na zachód. – 21 grudnia wojska rosyjskie próbowały przejść  do natarcia. Wchodzący w skład 3. Armii XXI Korpus, wychodząc od Tarnowa, uderzył w styk 3. i 4. armii austriackiej pomiędzy Pleśną a Łowczówkiem – mówi historyk Kazimierz Bańburski. Kiedy Czesi wycofali się ze zwartej linii cesarskiej armii, stacjonujący w Nowym Sączu legioniści otrzymali rozkaz zajęcia ich pozycji. Tego samego dnia pieszo przeskoczyli do Zakliczyna. 22 grudnia zajęli wzgórze 360., a dzień później wzgórze 342. Wojska rosyjskie nie dawały za wygraną i kontratakowały, nacierając na legionowe pozycje. Nadeszła Wigilia, jedna z dziwniejszych w polskiej historii.

Pajda chleba

Okopy wrogich armii były w odległości niewiele większej niż 50 metrów. „Przyniesiono choinkę, rannych wiele, więc aptekarz Łopatka przybrał ją watą zabarwioną krwią żołnierską i blaszkami z konserwowych puszek austriackich, zapalono trzy świeczki, na wierzchu naprędce orzeł polski ołówkiem na papierze narysowany” – pisał ks. Karol Lenczowski, kapelan 1. Pułku Legionów. Gustaw Łowczowski wspominał, że widział, jak jeden z legionistów pół bochenka czarnego chleba, którego nie zjadł od razu, podzielił na małe kawałeczki i rozdał kolegom, dzieląc się chlebem jak opłatkiem. Po wojnie Zygmunt Nowakowski napisał o legionach sztukę „Gałązka rozmarynu”. On spopularyzował historię o tym, że w czasie tej pamiętnej Wigilii, kiedy z okopów austriackich zabrzmiała kolęda „Bóg się rodzi”, podjęli ją równie głośno żołnierze z okopów rosyjskich. Bo Polacy walczyli po obu stronach tej wojny.

Bywały wigilie jeszcze bardziej dramatyczne. Przeżyła taką w 1944 roku Ochotnica Dolna. 23 grudnia wjechał do wsi oddział 200 esesmanów i zamordował 56 osób, głównie kobiety i dzieci. To była najkrwawsza akcja represyjna na Podhalu.

 

 

TAGI: