Bliscy daleko, Dziecię blisko

Ks. Tomasz Lis; Filip Matejkowski; GN 51-52/2011 Sandomierz

publikacja 24.12.2011 07:00

Choć to najbardziej rodzinny ze wszystkich dni w roku, nie zawsze można spędzić go w gronie najbliższych. A Bóg rodzi się także za granicą, na tarnobrzeskim rynku, w domu opieki, na misjach i w... więzieniu.

Bliscy daleko, Dziecię blisko Filip Materkowski/ /GN Wigilię ozdabia piękna choinka bożonarodzeniowa

Każda Wigilia to wyjątkowe chwile, dlatego przygotowania na przyjście Nowonarodzonego przepełnione są wytrwałą pracą, zarówno duchową, jak i materialną (bo przecież nikt chyba nie wyobraża sobie wieczerzy bez tradycyjnych potraw na stole). Często jednak los rzuca ludzi poza rodzinny, świąteczny krąg.

Eurowigilia

Rosnąca euroemigracja sprawia, że coraz więcej rodaków spędza czas świąteczny na obczyźnie. Ci, którzy wyjeżdżają całą rodziną, mają łatwiej – polską Wigilię mogą zorganizować wszędzie, gdzie są. – Będzie jak w Polsce: opłatek, barszcz, ryba, kluski z makiem. Lecz nie są to takie święta jak w ojczyźnie – mówi pochodząca spod Ostrowca Świętokrzyskiego Katarzyna. Inni przeżyją Wigilię w gronie znajomych. Są i tacy, którzy spędzą ją samotnie, jeszcze inni – w pracy. – Ja nie jadę do Polski, więc biorę dyżur za innych. To pozwoli mi pojechać na Nowy Rok – opowiada Janek, angielski sąsiad Kasi. Jego kolega Krzysztof już od kilku lat pracuje na Wyspach. Ma dobrą pracę, więc na razie nie myśli o powrocie. Rzadko odwiedza ojczyznę, bo jego przyjaciele także rozproszeni są po europejskich krajach. Jednak na święta zawsze bierze „dłuższego holidaya”. – W tym roku moja Wigilia będzie chyba najbardziej wyjątkowa. Wieczór spędzę w samolocie, wracając do Polski. Wyląduję o 22.30 na Okęciu, więc mam nadzieję, że zdążę choć na Pasterkę w kraju – mówi.

Ekwadorska szopka

Przeżywanie świąt przez naszych misjonarzy związane jest z tradycją kraju, w którym przebywają. Adwent to dla ekwadorskich dzieci czas podwójnej radości, bo czekają na wakacje, które rozpoczynają się w styczniu. Właśnie wtedy przypadają także uroczystości Pierwszej Komunii Świętej. – W Ekwadorze jest duży kult Dzieciątka Jezus. Figurki El Nino Divino są obecne w wielu domach, a także w małych kapliczkach. Przez 9 dni przed świętami ludzie gromadzą się wokół szopek, aby śpiewać kolędy i modlić się – opowiada ks. Marcin Chłopek, sandomierski misjonarz. W Wigilię o godz. 22 wyrusza kolorowa procesja z figurką Dzieciątka z najdalszej kapliczki do kościoła. – Wszyscy chcą ją nieść, więc jest sporo zamieszania. Dzieci są przebrane za Maryję, Józefa, jest nawet żywy osiołek, anioły i inne postacie wywodzące się z miejscowych tradycji. Co jakiś czas procesja zatrzymuje się i mały chórek wyśpiewuje dialog św. Józefa i mieszkańców gospody, którzy nie chcieli udzielić mu gościny. Na końcu wszyscy docierają do kościoła i rozpoczyna się Pasterka (Misa de Gallo) – opowiada misjonarz. Stół świąteczny nie jest stołem postnym. Typowe dania to: indyk nadziewany, pan de pascua (ciasto z bakaliami) czy ayacas, masa z mąki kukurydzianej z rodzynkami i oliwkami owinięta liściem bananowca. – Dla nas, misjonarzy, polskie święta rozpoczynają się 26 grudnia, kiedy możemy się spotkać w swoim gronie i pośpiewać nasze kolędy – wyjaśnia ks. Marcin.

Wśród wspomnień

– Przygotowania do świąt prowadzimy wspólnie z pensjonariuszami – ubieramy choinkę i przygotowujemy szopkę w domowej kaplicy. W samą Wigilię wszyscy seniorzy mogą uczestniczyć w przystrajaniu stołu czy przyrządzaniu świątecznych potraw – opowiada Agnieszka Łukasiewicz, opiekunka Domu Pomocy Społecznej w Sandomierzu. Podczas świętowania w DPS oczarowują wspomnienia. Każdy nosi ich w sercu bez liku. Podczas przygotowań i przy wigilijnym stole przewijają się opowieści o sianku pod obrusem, słomie w kącie domu czy wędrowaniu na Pasterkę. – Te wspomnienia przywołują minione lata, przeżycia i miłe chwile. Są dla nas taką świąteczną podróżą w przeszłość – tłumaczy pani Marianna, pensjonariuszka DPS.

Mimo że podczas samej Wigilii jest miła, domowa atmosfera, w niejednym oku zakręci się łza tęsknoty za bliskimi, których już albo nie ma, albo są gdzieś daleko, często nie pamiętając o starszych. – W takich chwilach staramy się być jeszcze bliżej naszych podopiecznych. Rozmawiamy bardzo szczerze, a czasem wystarczy ich przytulić czy potrzymać za rękę – dodaje Janina Żygadło z Sandomierza. Do seniorów przychodzą też w okresie świątecznym młodzi z występami jasełkowymi.

Samotne święta

Nie jest łatwo osobom, które czas świąt spędzają w aresztach śledczych lub więzieniach. Mimo że mogą ich odwiedzać wtedy najbliżsi, tęsknota za wigilijnym stołem i byciem z rodziną jest wielka. – W więzieniu sam dzień wigilijny nie jest aż taki szczególny. Oczywiście, więźniowie mogą przystroić cele, ale robią to we własnym zakresie. Z Nadleśnictwa Nowa Dęba dostajemy świąteczne drzewka, które służą do wystroju wspólnych sal spotkań – wyjaśnia kpt. Wojciech Rozmus z Zakładu Karnego w Chmielowie. Wigilijną kolację osadzeni jedzą w celach. Nie jest to jednak typowa wieczerza, choć administracja zakładu stara się, aby miała ona charakter świąteczny.

– Posługa kapelana podczas świąt jest niezwykle ważna. Nie jest to dla więźniów łatwy czas. Szczególnie wtedy, gdy poza zakładem czekają na nich żona i dzieci. Podczas świąt odwiedzam ich cele, rozmawiam, składam życzenia. Po prostu jestem blisko nich, jak ktoś z rodziny – opowiada ks. Józef Rogowski, kapelan chmielowskiego więzienia. W przedświątecznym okresie więźniowie z Chmielowa pomagają jako wolontariusze w okolicznych domach pomocy społecznej oraz przygotowują wigilijne potrawy na tarnobrzeską wieczerzę dla ubogich i bezdomnych, która odbywa się w centrum miasta. To tu powstają bigos, pierogi z kapustą i inne postne dania.

Dla wszystkich Stoły wypełnione tradycyjnymi potrawami wigilijnymi, uśmiech na twarzach i szczera, radosna atmosfera – tak wygląda centralne miejsce Tarnobrzega, gdzie każdego roku gromadzą się samotni i ubodzy mieszkańcy miasta, aby w tym szczególnym dniu spędzić prawdziwą, rodzinną Wigilię, i gdzie nikt nie czuje się obcy. – Każdego roku uczestniczę w Wigilii organizowanej na placu Bartosza Głowackiego w Tarnobrzegu – wyjaśnia ze łzami w oczach pani Krystyna. – Nie mam żadnego kontaktu z rodziną, jestem od wielu lat osobą samotną, tak więc prawdziwą Wigilię przeżywam wśród bezdomnych i samotnych mieszkańców miasta. Czuję się tam wspaniale, jesteśmy jedną prawdziwą rodziną.

Ta Wigilia odbywa się od wielu lat za sprawą radnego, ale przede wszystkim społecznika Stanisława Uziela, który wkłada całe siły w organizację wieczerzy, pamiętając, że jest to czas, kiedy nikt nie powinien być samotny. – W ubiegłym roku na tarnobrzeski plac przybyło około 3 tys. osób – wspomina pan Stanisław. – Podobnie, jak w minionych latach, nie zabrakło tradycyjnych potraw wigilijnych, wspólnego kolędowania z zespołami muzycznymi czy szopki z żywymi zwierzętami. Coraz więcej osób prywatnych, instytucji czy przedsiębiorstw włącza się w przygotowanie tej wieczerzy. Tegoroczną Wigilię na placu Bartosza Głowackiego umilają występy artystyczne Dzikowian, Lasowiaków oraz dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 10. Są pierogi z kapustą, barszcz czy kapusta z grochem. Ponadto każdy uczestnik naszej wieczerzy dostaje paczkę świąteczną, przygotowaną przez Bank Żywności.

Los osób samotnych nie jest obojętny również władzom gminy Grębów, gdzie każdego roku organizowane są wspólne spotkania wigilijne. Niemalże w każdej miejscowości, w domach ludowych czy remizach strażackich, przygotowywane są wspólne spotkania.