Ludzie potrzebują religii

RADIO WATYKAŃSKIE |

publikacja 13.12.2011 22:51

12 grudnia Benedykt XVI przyjął na audiencji prywatnej Jonathana Sacksa, głównego rabina Brytyjskiej Wspólnoty Narodów.

Ludzie potrzebują religii cooperniall / CC 2.0 Jonathan Sacks, główny rabin Brytyjskiej Wspólnoty Narodów.

Motywy swej wizyty w Watykanie ujawnił on kilka dni wcześniej na łamach L’Osservatore Romano. „Również liderzy religijni powinni ratować euro, Unię Europejską i wolny rynek. O tym będę rozmawiał z Papieżem” – zapowiedział żydowski duszpasterz. Podkreślił on, że gospodarka wolnorynkowa rozwinęła się dzięki wartościom judeochrześcijańskim. Dziś przeżywa kryzys, bo naruszone zostały owe wartości. Stąd niezbędna rola żydów i chrześcijan w ratowaniu europejskiego dziedzictwa, również w dziedzinie gospodarki – podkreślił rabin Jonathan Sacks. W Watykanie swymi spostrzeżeniami mógł się podzielić z Benedyktem XVI. Zaraz po audiencji zapytaliśmy go o pierwsze wrażenia po tym spotkaniu.

- To nie było wasze pierwsze spotkanie. Benedykta XVI spotkał już Pan w Wielkiej Brytanii?

Jonathan Sacks: Tak, przed jego wizytą poproszono mnie, bym powitał Papieża w imieniu przedstawicieli religii niechrześcijańskich w Wielkiej Brytanii. Było to bardzo wzruszające spotkanie. Myślę, że wszystkim nam udzieliło się przeświadczenie, iż coś ważnego dzieje się w tej chwili. Było to dzielenie się wiarą ponad granicami. I powtórzę: było to bardzo wzruszające. Papież powiedział mi wówczas, że chce pogłębić te wzajemne relacje. Myślę, że ta wizyta temu służyła.

- A o czym rozmawialiście dziś w południe?

Jonathan Sacks: Jak wiadomo, jesteśmy bardzo zaniepokojeni losami Europy. Europa powstała na judeochrześcijańskich fundamentach. Dotyczy to również wolnego rynku. Naukowcy są do dziś zdumieni faktem, że Chiny, które przewyższały Zachód do XV w., odkryły wiele rzeczy na długo przed Zachodem, nie potrafiły rozwinąć wolnego rynku ani społeczeństwa demokratycznego. Nie stworzyły warunków dla rewolucji przemysłowej. Większość naukowców uważa, że różnica między Chinami i Zachodem wynika właśnie z judeochrześcijańskiego dziedzictwa.

- Wielu liderów religijnych niepokoi rozwój kultury konsumpcyjnej i rozkład owego judeochrześcijańskiego dziedzictwa. Sądzi Pan, że jest to zjawisko przejściowe? A może ludzie wierzący powinni bardziej zabiegać, aby ich głos był brany pod uwagę w debatach publicznych?

Jonathan Sacks: My, jako wspólnota żydowska, nie czujemy się zepchnięci na margines. Widzimy, że coraz więcej ludzi przychodzi do synagogi, coraz więcej rodziców posyła swe dzieci do żydowskich szkół. Myślę, że coraz bardziej narasta poczucie, że w dominującej dziś zsekularyzowanej kulturze czegoś brakuje. Wszystko sprowadza się do pytań: ile mogę wydać, co mogę sobie kupić. To określa byt. Lecz przynajmniej rodzicie zaczynają już mówić: nie chcemy, by nasze dzieci żyły w taki sposób, chcemy by nasze dzieci poznały głębsze dziedzictwo.

- Wiele Pan napisał na temat tego zatracenia duchowych wartości w powiązaniu z kryzysem gospodarczym. Twierdzi Pan, że to nie przypadek, że liberalizacja pracy w niedziele i poluzowanie rynków finansowych nastąpiły w Wielkiej Brytanii w tym samym czasie. A jednak, pomimo bezspornego powiązania tych dwóch zjawisk: kryzysu wartości i kryzysu gospodarki, liderzy polityczni w coraz mniejszym stopniu chcą uwzględniać głos liderów religijnych.

Jonathan Sacks: Religie w nowoczesnym świecie nie mają władzy. Posiadają jednak wielki wpływ. Polityka tymczasem to kwestia władzy. Politycy i liderzy religijni to dwa różne światy, nawet jeśli wielu polityków to ludzie głęboko wierzący. Nie wiemy jednak dokładnie, jak powinny wyglądać nasze wzajemne relacje. Jednym z powodów, dla których przybyłem spotkać się z Papieżem, jest moje przekonanie, że chrześcijanie i żydzi, nie powinni wątpić o sile swego oddziaływania, nawet jeśli świat nie chce ich słuchać. Było to oczywiste podczas ubiegłorocznej wizyty Papieża w Wielkiej Brytanii. Wszyscy byli zdumieni wielkim i powszechnym zainteresowaniem tą podróżą. I każdy mógł się przekonać, że Papież to bardzo miły, uduchowiony i święty człowiek. Jego oddziaływanie było ogromne. A zatem to prawda, że religia nie odgrywa wielkiej roli w polityce. Ale ja jestem z tego zadowolony. Nie powinniśmy mieć politycznej władzy. Tym niemniej docieramy do ludzi. Zwłaszcza, kiedy zastanawiają się nad sensem życia i nad wartościami, jakie chcą przekazać swym dzieciom.

- Czy rozmawiał Pan też z Papieżem o wzajemnych relacjach żydów i chrześcijan?

Jonathan Sacks: Sam Papież podjął ten temat. Chciał wiedzieć, jak układają się te relacje w Wielkiej Brytanii. I chciał, by tak dobrze, jak u nas, było na całym świecie. Potwierdził też to, co nas łączy, naszą wspólną wiarę w Boga Abrahama, dziesięcioro przykazań, które nas wszystkich zobowiązują, a także nasze wspólne przekonanie, że społeczeństwo musi mieć swój duchowy wymiar.

- Świat żydowski wydaje się wciąż jeszcze podzielony w podejściu do katolicyzmu. Niektórzy chwalą Benedykta XVI i Jana Pawła II za rzeczywiste wprowadzanie w życie soborowej deklaracji Nostra aetate. Inni postrzegają ich w zupełniej innym świetle, przypominają możliwość beatyfikacji Piusa XII, którego oskarżają z kolei o niezbyt stanowczą obronę Żydów w dobie Holokaustu. Jak można przezwyciężyć te podziały?

Jonathan Sacks: Moje podejście jest aksjomatyczne i fundamentalne. Bóg miłości i przebaczenia stworzył ludzkość w miłości i przebaczeniu. Miłości i przebaczenia domaga się również od nas. Tę postawę staram się wnosić w relację miedzy żydami i chrześcijanami. I mam nadzieję, że również chrześcijanie podchodzą do tego w ten sam sposób. Przewrót, który rozpoczął się na Soborze, jest faktem. Chrześcijanie i żydzi, którzy byli sobie obcy przez całe stulecia, dziś spotykają się jako drodzy i szanujący się przyjaciele. Trudno znaleźć podobną przemianę w całej historii Europy. A zatem, w moim przekonaniu, nadzieje są tu o wiele większe niż niepokoje, a dobre wiadomości radykalnie przewyższają złe.

- Nie jest Pan jednak zaniepokojony wzrostem antysemityzmu w dzisiejszej Europie?

Jonathan Sacks: Jestem rozgoryczony powrotem antysemityzmu w Europie, w której wciąż jeszcze żyje przecież pamięć o Holokauście. Myśmy uwierzyli, że antysemityzm nigdy więcej się nie odrodzi. A jednak powraca. Jestem tym bardzo zaniepokojony. Już osiem lat temu w Brukseli w obecności Romana Prodiego starałem się uświadomić Europejczykom, że Żydzi sami nie mogą zwalczyć antysemityzmu. Ofiara nie może uleczyć zbrodni. Znienawidzony nie może zwalczyć nienawiści. Ja będę walczył o prawa chrześcijan na całym świecie, aby mogli bez obaw żyć swoją wiarą. Ale potrzebuję ich pomocy, aby walczyli o moje prawa, o prawa mojego ludu, aby mógł bez obaw praktykować swoją wiarę. Ten apel przyniósł dobre rezultaty w Wielkiej Brytanii. Jesteśmy chyba pierwszym krajem, gdzie walki z antysemityzmem nie prowadzą Żydzi. Jest to bardzo ważne i wzruszające. Mam tu na myśli koalicję parlamentarzystów, na czele której stoi zawsze aktualny premier. Tony Blair, Gordon Brown, David Cameron. Każdy z nich obiecał nam, że Żydzi nie będą musieli walczyć z antysemityzmem. Oni nas w tym wyręczają i jest to bardzo ważne. Ale działa to także w drugą stronę. Na przykład w ostatni piątek, jako członek Izby Lordów, dałem wyraz solidarności z chrześcijanami na Bliskim Wschodzie, którzy są prześladowani i żyją w wielkiej niepewności. Chrześcijanie uciekają z Iraku i Egiptu. Chrześcijanie w Syrii są niepewni jutra. Ważne jest, aby Żydzi w Europie okazywali solidarność chrześcijanom, którzy doświadczają prześladowań.

- Zapowiedział Pan, że w 2013 r. zrezygnuje po niemal ćwierćwieczu sprawowania urzędu naczelnego rabina. Co uważa Pan za swe największe dokonanie?

Jonathan Sacks: Kiedy obejmowałem ten urząd, chciałem zrobić trzy rzeczy. Po pierwsze chciałem rozwinąć żydowską edukację. I w ciągu tych 20 lat odsetek żydowskich dzieci, które uczęszczają do żydowskich szkół wzrósł z 25 do niemal 70 procent. W ciągu tych dwudziestu lat w Wielkiej Brytanii powstało więcej żydowskich szkół, niż kiedykolwiek w przeszłości. Druga rzecz: chciałem być katalizatorem kreatywności. Wiem, że Benedykt XVI zachęca katolików, aby byli kreatywną mniejszością. My też jako żydzi staramy się być taką kreatywną mniejszością. To, co wydarzyło się w ciągu ostatnich 20 lat, można by nazwać eksplozją żydowskiego przesłania: w kulturze i w innych dziedzinach. O charakterze religijnym, ale nie tylko. Dzięki temu ożyła też nasza wspólnota. A trzecia rzecz, to starać się, aby głos społeczności żydowskiej był słyszalny w przestrzeni publicznej. Myślę, że my jako żydzi nie możemy się zamykać w naszym własnym kręgu. Powinniśmy zabierać głos w debatach. Naszą obecność określiłbym mianem głosu nadziei. I muszę powiedzieć, że brytyjskie społeczeństwo przyjmuje to bardzo chętnie. Chce czerpać z żydowskiej mądrości. Sądzę, że zawsze się ubogacamy, kiedy wielkie religie dzielą się swą mądrością z przedstawicielami innych religii, a także z niewierzącymi.