Jest czwartek 11 lutego Anno Domini 1858. Franciszek Soubirous, ojciec Bernadety, wstaje i jak co dzień wybiera się na przechadzkę ulicami czterotysięcznego Lourdes. Może uda mu się znaleźć wreszcie jakąś pracę, dzięki której mógłby poprawić byt swojej rodziny.
Niejednokrotnie przy budowaniu domu swego życia na Chrystusie spotka się ludzi, którzy jawnie będą pogardzać fundamentem, na którym się buduje. Mocna wiara będzie zawsze wystawiana na próbę. Może nawet dojść do tego, że nasza wiara w Jezusa będzie musiała ulec konfrontacji z niewiarą innych. Budować na skale, to znaczy żyć w świadomości, że mogą w naszym życiu pojawić się różnego rodzaju przeciwności. Przecież Jezus powiedział: „Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom…” (Mt 7,25). Jezus nie obiecuje, że na budowany dom nie spadnie ulewa albo że ogromna fala ominie to, co jest nam najdroższe, co budowaliśmy przez lata w pocie czoła, nieraz kosztem wielkich wyrzeczeń. Budowa na skale nie zakłada ucieczki przed żywiołami, które i tak wpisane są w ludzką egzystencję.
Budować na skale znaczy mieć w sobie świadomość, że w chwilach rozterek, rozłąki i cierpienia można zaufać pewnej mocy, której źródłem jest sam Chrystus. Każdego, kto buduje na skale, można przyrównać do człowieka pełnego mądrości, gdyż głupotą jest budowanie na niestabilnym gruncie, który nigdy nie da gwarancji przetrwania w trudnych chwilach. Każdego, który buduje na piasku, cechuje brak roztropności. Jest to ktoś, kto wmawia sobie i innym, że żadna zawierucha nie rozpęta się w jego życiu i w jego dom nie uderzą żadne fale. Człowiek mądry to taki, który wie, że trwałość stawianego domu zależy od wyboru fundamentu.
Do tego Najświętsza Dziewica przyzywa nas w Swoim orędziu z Lourdes. Chyba wszyscy musimy ciągle na nowo uczyć się żyć wedle Jej wskazówek.
„O gdybyś zważał na me przykazania, stałby się twój pokój jak rzeka, a sprawiedliwość twoja jak morskie fale. Twoje potomstwo byłoby jak piasek i jak jego ziarnka twoje latorośle. Nigdy by nie usunięto ani wymazano twego imienia sprzed mego oblicza”, mówi Pan Bóg (Iz 48,18).
Niezwykłe ciało
W 1866 roku Bernadeta dotarła do Nevers, aby wstąpić do nowicjatu w domu macierzystym sióstr miłosierdzia i edukacji chrześcijańskiej, w którym pozostała aż do swojej śmierci w dniu 16 kwietnia 1879 roku. Wyjechała z Lourdes już na zawsze, uciekła od światła pełnego złośliwych gapiów, którzy niejednokrotnie urągali jej i nazywali kłamczuchą. Po śmierci jej ciało zostało na początku złożone w klasztornej kaplicy. Dzisiaj natomiast spoczywa w pięknym sarkofagu ze szkła.
Siostra Maria Bernarda, bo takie imię przyjęła w zakonie, ubrana jest czarny habit i wygląda tak, jakby spała. Jej twarz zwrócona jest w lewą stronę, a ręce oplecione są różańcem. Zaskoczenie i poruszenie pielgrzymów za każdym razem jest ogromne. A zaraz potem pojawiają się pytania: czy to naprawdę ona? Naprawdę zachowała się w takim stanie? Może ją zabalsamowali? Czy to naprawdę jej twarz, czy to może jakaś maska? Ciało Bernadety było ekshumowane trzy razy. Osoby, które brały udział w każdej z tych trzech ekshumacji (1909, 1919, 1925), pod przysięgą składały swoje zeznania. Oto zestawienie ich zeznań:
ciało zmarłej Bernadety nie wydawało żadnego nieprzyjemnego zapachu, twarz i ręce przechyliły się nieco w lewą stronę, co sprawiło, że nie wygląda już na osobę zmarłą, lecz na śpiącą kobietę. Jej skóra ściśle przylega do mięśni, a mięśnie do kości. Zapadnięte powieki przykrywają oczy. Nos jest blady i szczupły. Przez lekko uchylone usta widać wciąż nienaruszone zęby. Doskonale zachowane (wraz z paznokciami) ręce skrzyżowane na piersi, a palce trzymały zjedzony przez rdzę różaniec. Na przedramionach widać wypukłości żył. Również w przypadku stóp paznokcie zachowały się w doskonałym stanie.
Taka sytuacja wydaje się niezwykła tym bardziej, że choroby Bernadety, jej kondycja w chwili śmierci, wilgoć miejsca, gdzie na początku złożone było ciało, wilgotne ubranie, przeżarty przez rdzę różaniec, umieszczony w dłoniach krzyż pokryty śniedzią, wszystkie te czynniki zdają się przecież sprzyjać rozkładowi ciała, do którego, pomimo wszystko, nie doszło.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.