Kto wie, że jedną z naszych narodowych świętości, relikwie św. Wojciecha, podczas II wojny światowej uratował niemiecki żołnierz, służący w okupowanej Polsce?
Chociaż postać Urbana Thelena nie jest całkowicie nieznana, film, który w Wielkanoc pokazała TV Historia, pozwala na nowo odkryć człowieka, którego niezwykły czyn nigdy nie powinien być przez nas zapomniany.
Z Nadrenii do Warthegau
Urban Thelen był katolikiem z Nadrenii, urodził się pod Kolonią. Gdy wybuchła wojna został wcielony do Wehrmachtu. – Nie chciałem być żołnierzem, ale musiałem nim zostać, wspomina w filmie moment, kiedy otrzymał kartę mobilizacyjną. Miał szczęście, bo nie trafił do jednostek liniowych, ale administracji wojskowej. Został szefem biura nadzoru i uzupełnienia wojskowego w Inowrocławiu. Przebywał tam przez cztery lata. Tam zaprzyjaźnił się z niemieckim księdzem Paulem Mattauschem, proboszczem parafii św. Mikołaja w Inowrocławiu, krajanem z Nadrenii.
Przysłano go do Wielkopolski do pracy wśród przesiedlonych tutaj Niemców. Widząc jednak sytuację miejscowych Polaków, pozbawionych kapłanów, potajemnie pomagał także im. Ksiądz Mattausch skorzystał z tego, że Thelen musiał służbowo podróżować do Gniezna i poprosił go o kontakt z wikariuszem generalnym archidiecezji gnieźnieńskiej ks. kan. Edwardem van Blericqiem. Po opuszczeniu kraju przez kard. Augusta Hlonda ks. Blericq administrował archidiecezją. Thelen zaczął konspiracyjnie przewozić korespondencję między nimi. Wykorzystując możliwości, jakie dawała mu praca w niemieckim urzędzie, wystawiał Polakom fałszywe zaświadczenia, dzięki czemu mogli uniknąć wywózki do Rzeszy.
Mustergau
Decyzja o przejęciu przez niemiecką administrację katedry gnieźnieńskiej została podjęta w szczególnych okolicznościach historycznych. Gniezno należało do ziem polskich, które na mocy dekretów Hitlera z października 1939 r. zostały wcielone do III Rzeszy. W styczniu 1940 r. powstała tam nowa jednostka administracyjna – Okręg Rzeszy Kraj Warty (Warthegau), natomiast Gniezno wraz z Włocławkiem stało się częścią rejencji, której centrum był Inowrocław (niem. Hohensalza). Od pierwszych dni okupant prowadził tam niezwykle brutalną politykę depolonizacyjną. Już jesienią 1939 r. zamordowano wielu przedstawicieli polskiej inteligencji, w tym księży katolickich. Rozpoczęto masową eksterminację ludności żydowskiej. Ponad 80 tys. Polaków wypędzono do Generalnej Guberni. Na ich miejsce przybywali Niemcy z Krajów Bałtyckich lub z Wołynia.
Władzę w Kraju Warty sprawował namiestnik Arthur Greiser. Urodzony w wielkopolskiej Środzie, był jednym z najbardziej okrutnych administratorów na terenach okupowanych. Dzięki temu, że należał do kręgu bliskich współpracowników Heinricha Himmlera, w czasie okupacji był panem życia i śmierci na tych terenach. Świetnie opanował język polski i doskonale zdawał sobie sprawę z roli, jaką na tych terenach pełnił Kościół katolicki. Wyróżniał się fanatyczną nienawiścią do wszelkich przejawów polskości oraz Kościoła katolickiego. W jego zamiarach Kraj Warty miał się stać modelowym okręgiem nazistowskim (Mustergau), w którym depolonizacji miało towarzyszyć zniszczenie Kościoła katolickiego. Katedra pw. Wniebowzięcia NMP i św. Wojciecha w Gnieźnie była dla Greisera symbolem wszystkiego, co szczególnie nienawidził: polskiego ducha narodowego i katolicyzmu. Dlatego należało ją zniszczyć.
Ostrzeżenie kard. Bertrama
Inspiratorem ratowania relikwii św. Wojciecha był biskup wrocławski kard. Alfred Bertram. To on poinformował administrującego w Gnieźnie ks. van Blericqa o planach przejęcia katedry przez niemiecką administrację. Kardynał Bertram był wtedy przewodniczącym Episkopatu Niemiec i utrzymywał rozliczne kontakty z władzami. Stamtąd zapewne dowiedział się o planie desakralizacji katedry gnieźnieńskiej.
Ksiądz prof. Jerzy Myszor, autor historii Kościoła na Górnym Śląsku, nie jest zaskoczony decyzją kard. Bertrama. Wprawdzie nie należał on do biskupów głośno protestujących przeciwko polityce III Rzeszy, ale z pewnością był duchownym, któremu dobro Kościoła leżało głęboko na sercu. W tej perspektywie groźba sprofanowania przez esesmanów relikwii św. Wojciecha, jednych z najważniejszych dla Kościoła w tej części Europy, musiała być dla kard. Bertrama przerażająca. Nic więc dziwnego, że podjął działania, aby te relikwie ochronić. Kwestie narodowe w tym przypadku nie odgrywały prawdopodobnie większej roli, podkreśla ks. Myszor. Co najwyżej kard. Bertram mógł mieć na względzie wielowiekową więź Wrocławia z Gnieznem. Do 1821 r. Gniezno było formalnie stolicą metropolii, której częścią była diecezja wrocławska. W tym sensie więc kard. Bertram chronił także relikwie świętego, który był bardzo czczony w diecezji wrocławskiej.
Kontrola służbowa w terenie
Kiedy w lipcu 1941 r. gestapo nakazało ks. van Blericqowi natychmiastowe opuszczenie Gniezna, kapłan zrozumiał, że jest to przygotowanie do przejęcia katedry. Wydobył ze srebrnego sarkofagu skrzyneczkę z relikwiami św. Wojciecha i poprosił ks. Mattauscha z Inowrocławia o pomoc w ich ukryciu. Być może zaproponował wówczas przysłanie do Gniezna Thelena, do którego obaj mieli zaufanie. 18 lipca Tehelen dowiedział się, że pilnie musi stawić się u ks. van Blericqa. Nawet dla niemieckiego żołnierza taki wyjazd nie był rzeczą prostą. Thelen wpadł na pomysł, aby nadzwyczajną podróż do Gniezna przedstawić jako kontrolę służbową w terenie. Tak zapisał ją w oficjalnej dokumentacji. Pojechał pociągiem i natychmiast udał się do ks. Blericqa. Relikwie były już wyjęte z sarkofagu i leżały w małej, zalakowanej trumience ze szlachetnego drewna. Razem włożyli ją do drewnianej skrzynki, owinęli papierem do pakowania. Wszystko działo się w wielkim pośpiechu. W końcu Thelen wziął paczkę pod pachę i szybko wrócił na dworzec. Około północy był z powrotem w Inowrocławiu, gdzie czekał na niego ks. Mattausch. Schował relikwie za gobelinem zasłaniającym przejście do jego prywatnych pokoi.
Nagła podróż Thelena do Gniezna wzbudziła jednak podejrzenia gestapo, które już wcześniej inwigilowało żołnierza, utrzymującego dobre relacje z Polakami. Jeszcze tej samej nocy w domu ks. Mattauscha przeprowadzono rewizję. Nikomu jednak nie przyszło do głowy zaglądać za gobelin, za którym leżały relikwie. Obawiając się ponownych rewizji ks. Mattausch zamurował skrzynkę z relikwiami pod posadzką zakrystii kościoła pw. św. Mikołaja w Inowrocławiu, gdzie przetrwały do zakończenia wojny. Ocalał także bezcenny sarkofag, wyniesiony z katedry, zanim została przejęta przez władze niemieckie.
Człowiek głębokiej wiary
Urban Thelen nie chwalił się uratowaniem relikwii św. Wojciecha. Po wojnie wrócił do Nadrenii, gdzie zmarł w 2008 roku. Jego czyn został przypomniany dopiero w 1997 r. przez abp. Henryka Muszyńskiego, metropolitę gnieźnieńskiego, który przypadkowo natrafił na ślad tej historii. Thelen został zaproszony na obchody milenium śmierci św. Wojciecha do Gniezna w 1997 r., gdzie spotkał się z Janem Pawłem II. Później jego historię opisał niemiecki dziennikarz Arno Giese w książce „Kurier kardynała” (Pelplin 2004). Film Andrzeja Machnowskiego „Emisariusz kardynała” jest pierwszą próbą filmowego udokumentowania tego niezwykłego zdarzenia. Do jego realizacji przyczyniła się Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej, współfinansując jego produkcję.
Machnowski w rozmowie z „Gościem” nie ukrywał, że film miał dla niego także znaczenie osobiste. Jego rodzice zostali zabici przez Niemców. Matka zginęła w powstaniu warszawskim, natomiast ojciec w obozie koncentracyjnym w Neuengamme w Hamburgu. Machnowski, jak mówi, film o Urbanie Thelenie traktuje jako osobistą cegiełkę w dziele pojednania polsko-niemieckiego.
W 1997 r. z Thelenem spotkał się obecny metropolita gnieźnieński abp Wojciech Polak. Był wtedy biskupem pomocniczym i mieszkał w budynku, w którym podczas wojny mieszkał ks. van Blericq. Tam właśnie nastąpiło przekazanie Niemcowi relikwii św. Wojciecha. Zapamiętał Thelena jako skromnego człowieka, zażenowanego nieoczekiwanym rozgłosem medialnym. Podczas spotkania z polską młodzieżą, pytany o motywy swego czynu, powiedział, że nie było w tym nic nadzwyczajnego, „każdy z Was zrobiłby to na moim miejscu”.
– Warto na jego postać spojrzeć nieco szerzej – mówi abp Polak – nie tylko na jako tzw. dobrego Niemca, który starał się pomagać Polakom. Dla mnie – dodaje metropolita gnieźnieński – jest on przede wszystkim człowiekiem głębokiej wiary, który dzięki niej w czasie tej strasznej wojny potrafił ocalić nie tylko relikwie św. Wojciecha, ale także swoje człowieczeństwo.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.